Polska ustawa penalizująca przypisywanie Polakom winy lub współwiny za zbrodnie nazistowskich Niemiec została w Izraelu przyjęta bardzo krytycznie. Twierdzi się tam, że będzie ona ograniczała wolność debaty, a nawet przyczyni się do negowania Holokaustu, co jest już zupełnym absurdem. Tymczasem w ubiegłym roku Kneset, czyli izraelski parlament, przyjął ustawę, która daje możliwość blokowania wjazdu do Izraela każdemu, kto głośno opowiada się za bojkotem izraelskich towarów. Co oznacza, że ustawa ta będzie zamykała usta przeciwnikom eksportu towarów izraelskich produkowanych na okupowanych terytoriach palestyńskich.
Ruch BDS, wzywający właśnie do bojkotu tylko tych towarów izraelskich, które zostały wytworzone na bezprawnie zabranych Palestyńczykom ziemiach, działa na całym świecie. Przyłączyło się do niego wiele Kościołów chrześcijańskich, które głośno wyraziły swój sprzeciw wobec nowego izraelskiego prawa. Izrael nic sobie z tych krytycznych głosów nie robił. Palestyńczyków w tym aspekcie wspiera mnóstwo krajów na całym świecie. UE wydała dyrektywę, według której towarów wyprodukowanych na terytoriach okupowanych nie można metkować zwrotem „Made in Israel”. Państwo izraelskie również w tym wypadku niespecjalnie się przejęło i nie oznacza towarów z tego regionu inaczej. Sprawa kwitnącej produkcji izraelskiej na terytoriach okupowanych to tylko jeden z przykładów tego, w jaki sposób dba o swoje interesy współczesny Izrael.
Kontrabanda w służbie ojczyzny
Zaraz po II wojnie światowej, pod koniec lat 40. XX w., gdy kształtowało się współczesne państwo izraelskie, jednym z głównych jego problemów było stworzenie sił powietrznych. Parła do tego Hagana – żydowska organizacja militarna działająca w ówczesnym czasie w Palestynie. Utworzenie izraelskiego lotnictwa nie było za to w tamtym czasie na rękę ani Wielkiej Brytanii, ani USA. Hagana skontaktowała się więc z Alem Schwimmerem, amerykańskim pilotem żydowskiego pochodzenia, proponując mu przemyt kupowanych za granicą maszyn. Schwimmer zdawał sobie sprawę, że będzie łamał amerykańską ustawę o neutralności, która zakazywała obywatelom USA eksportu broni bez zgody rządu federalnego. Mimo to przystał na propozycję Hagany i stworzył paczkę konspiracyjną złożoną z pilotów i mechaników żydowskiego pochodzenia z USA i Wielkiej Brytanii. Oficjalnie grupa zajmowała się budową dla Panamy krajowych linii lotniczych, które miały... przewozić bydło do Europy. Choć FBI częściowo wykryła nielegalną działalność Schwimmera i skonfiskowała trzy największe samoloty Lockheed Constellation, ekipie udało się przemycić do tworzącego się Izraela wiele maszyn. Niejednokrotnie piloci robili to niemalże pod nosem agentów FBI. Schwimmer do Izraela ściągnął nawet messerschmitty kupione od Czechosłowacji. Dzięki temu flota samolotów Schwimmera w 1948 r. odparła egipskie bombowce nad Tel Awiwem.
Na złom po myśliwce
Następnie Schwimmer, we współpracy z późniejszym prezydentem Izraela Szymonem Peresem, zajął się budową izraelskiego przemysłu lotniczego. Na początek mieli zamiar skupować stare maszyny z całego świata, na miejscu modernizować i sprzedawać z dużym zyskiem. W latach 50. Izrael chciał kupić od USA 30 starych myśliwców Mustang. Amerykanie jednak zarządzili ich pocięcie – odcięto im skrzydła, kadłub przepołowiono i sprzedano to na złom. W skupie zjawił się więc zespół Schwimmera, który odkupił pociętą maszynę. Następnie podzielił ją na mniejsze części, zapakował, oznakował jako „sprzęt do nawadniania” i wysłał do Izraela. Po krótkim czasie w Izraelu zjawił się sam Schwimmer i założył firmę Bedek zajmującą się serwisowaniem samolotów. Po pięciu latach Bedek stał się największym prywatnym pracodawcą w kraju, a w latach 60. sam zaczął produkować myśliwce Snunit. Wtedy ojciec założyciel nowoczesnego Izraela Ben Gurion postanowił przemianować firmę na Israel Aerospace Industries.
Obecnie IAI to uznany na świecie producent samolotów, twórca m.in. myśliwca Kfir. W ten sposób w Izraelu powstał przemysł lotniczy – co ważniejsze, Izrael stworzył go nie tylko na przekór swoim wrogom, ale nawet własnym sojusznikom.
Silna diaspora to skarb
Izrael buduje swoją pozycję nie tylko dzięki sprytowi i nieoglądaniu się na innych. Doskonale również wykorzystuje swoją diasporę na całym świecie, która liczbowo wcale nie jest wielka, ale za to jest bardzo zaangażowana w sprawy Izraela. Emigrujący Izraelczycy nigdy nie odcinają związków ze swoją ojczyzną, wręcz przeciwnie, niejednokrotnie próbują wykorzystać swój wyjazd dla celów całej wspólnoty.
Przykładem niech będzie Michael Laor, który wyjechał do USA zaraz po ukończeniu Uniwersytetu Ben Guriona. Po 11 latach pracy w Cisco wdrapał się na stanowisko dyrektora, jednak w 1997 r. postanowił wrócić do ojczyzny. Zaproponował więc zatrudniającej go firmie otwarcie w Izraelu centrum badawczego. Do 2008 r. Cisco zatrudniało w Izraelu już 700 osób i zainwestowało tam w sumie 1,2 mld dol. Jeden zorientowany na narodowy interes Izraelczyk potrafił przyciągnąć do swojej ojczyzny bardzo dużą inwestycję, a to wcale nie jest wypadek odosobniony. Podobną rolę odegrał chociażby Dov Frohman, założyciel izraelskiej filii koncernu Intel.
Ważna rola żydowskiej diaspory, od USA aż po Chiny, to jeden z kluczy do sukcesu nowoczesnego Izraela. Niestety polska diaspora ma bez porównania mniejsze wpływy niż izraelska, choć liczbowo jest o wiele większa. Przykładowo w USA mieszka ok. 5 mln Żydów, tymczasem Polonia liczy tam ok. 10 mln osób. Mimo to dwukrotnie mniejsza diaspora żydowska dysponuje o wiele większymi wpływami, chociaż Polonia jest dobrze wykształcona i całkiem zamożna, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by stała się równie skutecznym lobbystą.
Na przekór wszystkiemu
Izraelczycy to naród niezwykle zorientowany na wspólny interes, nieoglądający się na innych, pozbawiony kompleksów i podejmujący się każdego wyzwania. Zręby lotnictwa zbudowali na przekór własnym sojusznikom, przemysł lotniczy rozpoczęli od modernizowania pociętych samolotów, nawodnili pustynię Negew, a o wpływach ich diaspory krążą legendy. Pół świata beszta Izrael za budowę osiedli na terytoriach okupowanych, a ci nic sobie z tego nie robią, nawet gdy w czasach Obamy głośno krytykował ich prezydent USA, czyli najbliższy sojusznik.
Tymczasem duża część Polaków drży na samą myśl, że ktoś o nas źle napisze, każdy ambitniejszy projekt jest w naszym kraju wyśmiewany jako nierealny, a dużo większa Polonia nie ma nawet połowy wpływów diaspory żydowskiej. Ewidentnie powinniśmy odrobić lekcję Izraelczyków i przestać użalać się nad każdym krytycznym wobec nas tekstem w zachodniej prasie oraz zacząć wykorzystywać naszą bardzo dużą diasporę do budowy wpływów na całym świecie. Czas też wreszcie zrozumieć, że dbanie o nasze interesy niejednokrotnie spotka się ze sprzeciwem naszych sojuszników. To wcale nie znaczy, że przestają być sojusznikami – nawet najbliższy partner w pierwszej kolejności dba o swój kraj.
Niemalże zaraz przed wybuchem awantury o ustawę penalizującą „polskie obozy śmierci” Dawid Warszawski opublikował w „Gazecie Wyborczej” tekst „Polsce coraz bliżej do Izraela, a PiS i Likud to partie bliźniacze”. Oczywiście w ustach Warszawskiego to skrajna obelga, choć ja bym takie słowa odebrał jako komplement. Dlatego napiszę Warszawskiemu na przekór – niestety chyba jeszcze za wcześnie, by odtrąbić aż taki sukces.