Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Rosyjskie szachy i chińskie go

Przemiany współczesnego świata doszły do momentu, w którym jeden kraj zyskuje na wszelkich sytuacjach konfliktowych, pozornie nie biorąc w nich żadnego udziału. Precyzyjnie i z dużą cierpliwością budowana pozycja sprawia, że w największych konfliktach ostatnich lat największym wygranym są…komunistyczne Chiny.

Dzieje się tak w sytuacji, gdy ChRL konsekwentnie tkwi w antydemokratycznym ustroju o totalnym charakterze i antyobywatelskim kierunku. Dzisiejsze Chiny mają wielu wrogów: są nimi Japonia, Indie, w pewnym sensie także Turcja. A jednak wszystkie te kraje starannie maskują swoje wrogie idee i uważają, aby rosnącego chińskiego giganta w żaden sposób nie urazić. Chiny wygrały na Bliskim Wschodzie wszędzie, gdzie się da, wciskając swoje produkty i instalacje. Przy okazji bliskowschodnich wojen Chiny nasiliły represje wobec Ujgurów, bardzo umiejętnie wpychając ich w objęcia terrorystycznego „Państwa Islamskiego”. W Ameryce Południowej wszędzie tam, gdzie nie lubi się Jankesów, zawsze pojawiają się dobrzy wujkowie z Chin. Powoli chiński pierścień wpływów otaczał Afrykę i zaczął wciskać się do Europy. Jedynym konkurentem, który pozostał w miarę niezależny od chińskich wpływów, są Stany Zjednoczone. I Chiny dobrze wiedziały, że w tej grze swoistą „panną na wydaniu”, która sporo może, ale w konsekwencji to jednak ma sposobność tylko oddać swoje wiano jednemu z dwóch zalotników, jest Rosja Władimira Putina z jej kompleksami i niezaspokojonym – po upadku Związku Sowieckiego – apetytem na mocarstwowość. Chiny dały Władimirowi Putinowi to, na co oczekiwał – kupują ogromne ilości surowców, płacą, unikając rozliczeń w dolarach, finansują laboratoria produkcji zbrojeniowej, biorąc w zamian rosyjskie licencje. 

Rosja jest zainteresowana największym na świecie projektem budowy lądowego szlaku handlowego. Być może – oprócz kalkulacji ekonomicznych – wynika to z tzw. fantomowego czucia imperium, które ciągle upatruje w USA swojego największego konkurenta do supremacji. Putin i jego ludzie zdają się nie zauważać faktu, że świat się zmienił i obok wyrosło im potężne mocarstwo, które przerasta ich pod każdym względem. Prezydent Rosji nie przyjmuje do wiadomości tego, że niezależnie od tego, jaki wybór sojuszu by uczynił, zawsze będzie w nim junior partnerem. Putin wybrał sojusznika strategicznego i jest nim Chińska Republika Ludowa Xi Jinpinga. Od co najmniej 20 lat cementuje tę współpracę i prowadzi projekty, które mają wspólnie osłabić pozycję USA. Nie zauważył jednak, jak stał się figurą w chińskiej grze. Przecież – bez względu na wynik wojny z Ukrainą – to właśnie Chiny wyjdą z niej wzmocnione. Putin znajdzie się w jeszcze większym okrążeniu i izolacji i coraz mocniej będzie skazany na współpracę z wielkim bratem ze Wschodu. Chiny natomiast mają rozwiązane ręce i mogą patetycznie odegrać rolę skutecznego mediatora w toczącym się krwawym konflikcie. Wojna na Ukrainie nadwyręża też NATO, a więc i USA, które muszą – dyplomatycznie, a może i militarnie – się zaangażować. Z punktu widzenia Pekinu im większe zamieszanie będzie panowało na Ukrainie, tym lepiej dla chińskich planów związanych z odblokowaniem dla siebie cieśniny Malaka i dążeniem do zawładnięcia Tajwanem. Rosja natomiast nie chce przyjąć do wiadomości, że zrywając z Zachodem i stawiając mu ultimatum, kompletnie uzależnia się od chińskiej kroplówki gospodarczej. Im bardziej zatem Rosja skonfliktowana jest z Zachodem, tym lepiej dla Chin. Xi Jinpig zdaje sobie sprawę z faktu, że Putin będzie stawał się coraz bardziej podatny na jego argumentację, chiński przywódca będzie więc – w pewnym momencie – mógł odegrać rolę męża opatrznościowego dla skrwawionej Ukrainy. 

Rosja jest dziś mocarstwem surowcowym i militarnym oraz gospodarką, która nie jest – poza kompleksem zbrojeniowym – ani innowacyjna, ani konkurencyjna nawet wobec swoich sąsiadów. Putin wykorzystał zamieszanie w USA oraz słabość nowego przywództwa tego kraju, aby przeprowadzić „szybką i zwycięską wojnę”. Im dłużej jednak batalia ukraińska trwa, tym bardziej kruszy się mit niezwyciężonej rosyjskiej armady, która przez ostatnie dekady militarnie próbowała się jedynie z przeciwnikami o wiele od Ukrainy słabszymi. Oczywiście Rosja może wygrać wojnę z Ukrainą, ale koszty międzynarodowe i gospodarcze tej krwawej awantury będą trwały przez długie lata. Można zatem cynicznie stwierdzić, że przegranymi tej wojny będzie nie tylko Ukraina, lecz także sama Rosja, a nawet Stany Zjednoczone (stracą wszelkie nadzieje na pozyskanie Rosji do swoich antychińskich projektów). Wygrają Chiny, które mocniej zwiążą ze sobą Rosję, rozluźnią kontrolę strategicznych cieśnin morskich i będą mogły wystąpić w roli długo wyczekiwanego rozjemcy. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski