Chyba już mało kto wierzy, że kapitał nie ma narodowości, a na świecie obowiązują reguły uczciwej i wolnej konkurencji gospodarczej.
Jeśli ktoś jeszcze żywił takie przekonanie, to po ostatnich wydarzeniach związanych z przyjęciem tzw. dyrektywy o pracownikach delegowanych powinien się z nich skutecznie wyleczyć. Prawda jest bowiem taka, że zarówno w Unii Europejskiej, jak i na świecie, trwa regulacyjna walka. Jej ofiarą padną prawdopodobnie polskie firmy transportowe. Francuzom udaje się bowiem przeforsować w Brukseli niekorzystne dla naszych przedsiębiorstw rozwiązania dotyczące tej branży. Oczywiście w teorii chodzi o równe szanse, wolny rynek i uczciwą konkurencję. Trzeba przyznać, że frazeologia robi wrażenie. Tyle, że to tylko słowa, w rzeczywistości chodzi o to, aby poprzez stanowione prawo jednym pomóc, a drugim zaszkodzić. Należy sobie zdawać sprawę z tego, że obowiązujące w Polsce regulacje w swojej zdecydowanej większości mają pochodzenie unijne. Dotyczy to szczególnie tych związanych z prawem gospodarczym. To w znacznej mierze w Brukseli, a nie w Warszawie powstają przepisy, do których potem muszą stosować się nasze polskie firmy. I jak pokazuje praktyka, po narzędzia regulacyjne coraz chętniej sięgają najsilniejsze kraje we Wspólnocie. Tam, gdzie ich przedsiębiorstwa mają ewidentną przewagę konkurencyjną, promowany jest mechanizm rynkowy. Tam, gdzie tej przewagi nie mają, sami ją sobie tworzą, forsując przepisy z ewidentną korzyścią dla własnej gospodarki. Widać to gołym okiem, wystarczy tylko chcieć patrzeć. Unia Europejska jako organizacja wspierająca wymianę handlową i uczciwą konkurencję jest instytucją potrzebną.
Jednak coraz częściej europejskie prawo jest instrumentalnie wykorzystywane do realizowanie partykularnych interesów najsilniejszych członków Wspólnoty. W tym samym czasie, kiedy słyszymy o kolejnych reformach strefy euro (który to już raz?), po cichu na komisjach Parlamentu Europejskiego procedowanych jest szereg dyrektyw, które w ten lub inny sposób będą oddziaływać m.in. na funkcjonowanie polskich firm. Trzeba się zatem bacznie przyglądać temu, co tam się dzieje, i reagować szybko i stanowczo. Konieczna jest tutaj aktywność zarówno dyplomacji gospodarczej, jak i organizacji reprezentujących przedsiębiorców. To, obok starań o jak najkorzystniejsze rozstrzygnięcia dotyczące unijnego budżetu, powinna być troska polskich władz i organizacji biznesowych. W Brukseli cały czas trwa regulacyjne przeciągnie liny.
Teraz pora mocniej pociągnąć ją w naszą stronę!
PS.
O tym, że to możliwe, możecie przeczytać Państwo TUTAJ.