Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,​Joanna Lichocka,
17.04.2021 23:11

Putinowska narracja Tuska

Przemysł pogardy zwykle notuje najwyższe obroty w okolicach rocznicy katastrofy smoleńskiej.

Dezawuowanie tej tragedii, pogarda dla jej ofiar i ich bliskich, nienawiść wobec tych, którzy usiłują przeciwstawić się moskiewskiej i POstkomunistycznej propagandzie – wszystko to znamy od lat, te same powtarzalne chwyty, te same stacje telewizyjne, ci sami dziennikarze, politycy, celebryci. I zawsze ten sam wodzirej – były premier Donald Tusk. W każdą kolejną rocznicę (a niekiedy i miesięcznicę) katastrofy smoleńskiej ten polityk występuje z atakiem, nie rozumiejąc najwyraźniej, że ta reguła zdradza jego emocje – zdaje się, że największą z nich jest strach. Donald Tusk w 2005 roku podjął z gronem swych współpracowników decyzję, która zaważyła na kolejnych kilkunastu latach życia politycznego w kraju – że podzieli Polaków głębokim rowem nienawiści. To wtedy uruchomiono przemysł pogardy, który koncentrował się przede wszystkim na prezydencie  Lechu Kaczyńskim, z którym ówczesny lider PO przegrał wybory i raz na zawsze pogrzebał swoje szanse na najwyższe stanowisko w państwie. To konsekwencją tej decyzji była aktywność bliskiego współpracownika Tuska, Janusza Palikota, który w przypływie szczerości opowiadał, że chodziło o to, by odebrać prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu wszystkie atrybuty godnościowe. I wreszcie to za sprawą tej wieloletniej polityki pogardy wobec Lecha Kaczyńskiego można było doprowadzić do deprecjonowania pozycji prezydenta również w kontekście uroczystości w Katyniu i doprowadzić do rozdzielenia wizyt. Jest tej decyzji – o prowadzeniu polityki szczucia i dzielenia nienawiścią Polaków – wierny do dziś. „Piloci byli poddani presji politycznej. Prezydent Lech Kaczyński podkreślał po tym, jak pilot odmówił lądowania w Tbilisi, że sam będzie podejmował decyzje o lądowaniu” – to jedno ze zdań, jakie w postkomunistycznej, propagandowej stacji telewizyjnej PO mówił tym razem. Stwierdził, że będzie od teraz mówił o tym bez taryfy ulgowej.

Tyle że ten polityk powtarza stare frazy, dobrze znane i upowszechniane zaraz po katastrofie. Byłam jako dziennikarka 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku i Katyniu i dobrze pamiętam pewną scenę. Po mszy, gdy wróciliśmy do naszego prasowego busa, który stał na parkingu przed cmentarzem w Katyniu, kierowca miał włączoną skoczną rosyjską muzykę. Poprosiliśmy go, by wyłączył radio, że chcemy ciszy – zrozumiał to od razu, natychmiast z ogromną empatią wyłączył. Ujęło nas to. „Wiesz, co się stało?” – spytaliśmy.

„Oczywiście, wasz prezydent zginął, uparł się, żeby lądować, cztery razy podchodzili do lądowania, kto to słyszał, żeby w taką pogodę cztery razy podchodzić do lądowania”

– odpowiedział. „Skąd to wiesz?” „A stąd” – kierowca pokazał na telewizorek wiszący pod sufitem busa. Rosyjskie media natychmiast po katastrofie przekazywały tę wersję wydarzeń. Gdy nazajutrz wróciłam do Polski, włączyłam TVN – usłyszałam mniej więcej to: piloci działali pod presją, prezydent chciał lądować za wszelką cenę, cztery razy podchodzili do lądowania. Był to dominujący głos w większości mediów. Było jasne, że mamy do czynienia z kłamstwem smoleńskim, podobnie jak przez dekady mieliśmy do czynienia z kłamstwem katyńskim, dyktowanym z tych samych źródeł. Dziś (ale przecież nie tylko dziś, a od jedenastu lat) zupełnie otwarcie powiela tę narrację putinowskich mediów Donald Tusk.

Błąd pilotów działających pod presją – to mówią Russia Today, „Kommiersant” i „Prawda”. To mówi raport Anodiny, to mówi Donald Tusk. I dodaje:

„Nie będę już delikatny wobec PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego (…), oni dalej kontynuują polityczną zbrodnię, zimną wojnę domową”.

Jak przypuszczam, ów polityk, który tę zimną wojnę domową faktycznie wywołał, bardzo boi się odpowiedzialności za Smoleńsk, i sądzę, że wydaje mu się, iż agresywnymi atakami obroni się, bo rozkręcając emocje przeciw PiS, zbuduje siłę społecznych odczuć, która go ochroni. Właśnie tak trzeba patrzeć po tych jedenastu latach od Smoleńska na to szczucie – działania słabego, upadłego polityka we własnej obronie. Bo przemysł pogardy, który kiedyś służył liderowi PO do zdobycia i utrzymania przez wiele lat władzy, dziś nie jest już żadnym poważnym środkiem. Nie jest w stanie wynieść Donalda Tuska już nawet na kandydata na lidera części opozycji. W tym sensie te smoleńskie zagrywki są głosem schyłku, epilogiem działalności tego niegdyś wpływowego polityka. W fatalnym, lecz charakterystycznym dla siebie, niczym z „Biesów” Dostojewskiego, stylu.  
 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane