Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Jerzy Lubach
03.01.2024 16:32

Przedwczesne epitafium dla Związku Sowieckiego

Pogrążeni we wspominaniu własnych tragicznych rocznic na nowo ożywionych działaniami koalicji 13 grudnia à la komuna, zapominamy o rocznicy znacznie ważniejszej w sensie geopolitycznym, zresztą równie dla nas istotnej, bo po dziś dzień mającej wpływ na nasze życie i losy Polski – końcu niesławnej pamięci Związku Sowieckiego.

Śmierć tego monstrum nastąpiła mimo wszystko dość niespodziewanie, bo wydawało się, że jego istnienie przedłuży udany na pozór lifting, czyli wymyślona przez Michaiła Gorbaczowa pieriestrojka. Pogrążyła je jednak druga składowa jego pseudo-rewolucji – głasnost’, czyli faktyczne zniesienie cenzury. Rozpasane dziennikarstwo z nagła ujawniło zdumionej ludności Sojuza, że nie tylko Stalin był odrażający, ale i Lenin, i cała komuna. Na te herezje twardogłowi zareagowali nader nieudolnym puczem Janajewa, po zdławieniu którego Borys Jelcyn skorzystał z okazji, by pozbyć się pierwszego i ostatniego prezydenta ZSRS Gorbaczowa razem z całym ZSRS.

Dogorywanie ZSRS

Agonia tego tworu trwała niemal przez cały grudzień 1991 r. w dość tajemniczych okolicznościach i zaczęła się w ukrytej przed wzrokiem postronnych sowieckiej rezydencji rządowej Wiskule, położonej w białoruskiej części Puszczy Białowieskiej, gdzie po kilku dniach ponoć mocno zakrapianych obrad, 8 grudnia 1991 r., prezydent RF SRS Borys Jelcyn, świeżo upieczony prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk oraz przewodniczący Rady Najwyższej Białorusi Stanisław Szuszkiewicz podpisali tzw. porozumienie białowieskie, które głosiło likwidację ZSRS. Według badaczy stało się to pod presją Krawczuka, trzeba bowiem pamiętać, że tydzień wcześniej odbyło się ogólnoukraińskie referendum w sprawie poparcia dla aktu niepodległości Ukrainy przyjętego przez Radę Najwyższą sowieckiej republiki ukraińskiej 24 sierpnia tegoż roku. Na pytanie: „Czy zgadza się Pan/Pani z aktem ogłoszenia niepodległości Ukrainy?” miażdżąca większość Ukraińców – 90,32 proc. – odpowiedziała „tak” przy frekwencji wynoszącej 84 proc.! Nawet na Krymie, w Odessie i w Donbasie, czyli wśród ludności głównie rosyjskojęzycznej, przeważyli zwolennicy pełnej niezależności. Tekst proklamacji brzmiał mocno: „W obliczu śmiertelnego zagrożenia, jakie zawisło nad Ukrainą w związku z zamachem stanu w ZSRS 19 sierpnia 1991 r., kontynuując tysiącletnią tradycję tworzenia państwowości na Ukrainie (…), Rada Najwyższa Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej uroczyście proklamuje niezależność Ukrainy i powstanie niepodległego państwa ukraińskiego – Ukrainy. Niniejszy akt wchodzi w życie z chwilą uchwalenia”.

Byliśmy pierwsi 

Nawiasem mówiąc, Polska była pierwszym krajem, który uznał niepodległość Ukrainy, podczas gdy goszczący parę tygodni wcześniej w Kijowie prezydent USA George H.W. Bush starszy w tonie pachnącym dyktatem „radził” Ukraińcom pozostanie w Związku Sowieckim. Po ogłoszeniu wyników tego referendum prezydent Federacji Rosyjskiej Borys Jelcyn odmówił podpisania nowego traktatu związkowego z innymi byłymi republikami ZSRS, argumentując, że taki twór nie miałby sensu bez Ukrainy. Załamany Gorbaczow 25 grudnia 1991 r. podał się do dymisji, a formalne rozwiązanie ZSRS nastąpiło 26 grudnia 1991 r. A więc na rok przed 70. rocznicą utworzenia komunistycznego imperium 30 grudnia 1922 r., którego krwawa historia uniosła życie wielu milionów ofiar tego obłędnego eksperymentu nie tylko w samym Raju Krat i u jego sąsiadów, ale na całym świecie, gdzie tylko udało mu się rozpowszechnić czerwoną zarazę – Chiny, Korea, Wietnam, Kambodża, Kuba, Nikaragua, Angola, Etiopia, Polska, Węgry, Rumunia – wyliczać można długo. „Smuta”, czyli okres zamętu po rozpadzie Sojuza, trwała 10 lat i jej przezwyciężenie wziął na siebie następca Jelcyna, były pułkownik KGB Putin, który oświadczył, że demontaż Związku Sowieckiego był „największą geopolityczną tragedią XX w.”, i zaczął stopniowo odtwarzać imperium. Kto miał do czynienia z rosyjskim internetem, wie o istnieniu mnóstwa portali, na których z nostalgią wspomina się Związek Sowiecki, nawet ten z czasów Stalina, z „najlepszymi lodami świata”, „bezpłatnymi mieszkaniami i opieką medyczną”, i oczywiście sukcesami w Kosmosie, ale dominującą nutą jest zawsze: „wtedy wszyscy nas szanowali, bo się nas bali!”. Zwięzły przegląd realnych dokonań komunistycznego imperium przedstawiła słynna rosyjska dziennikarka Anna Politkowska, zamordowana w dzień urodzin nowego cara, jako swoisty „podarunek” służb dla Putina:

Co to jest Związek Sowiecki

„ZSRS – to nie automaty z wodą sodową, a Gułag i 4 mln donosów. To marazmatycy u władzy i bieda jako norma życia. Obłuda. Jednakowość we wszystkim – odzieży, jedzeniu, pieśniach, myślach. Zakaz wyjazdu za granicę, więzienie za operowanie walutą, zakaz jakiejkolwiek działalności politycznej poza partią komunistyczną. To wszechogarniająca cenzura i brak wolności myśli oraz prawa do rozpowszechniania informacji. Narzucanie militaryzmu i mentalności imperialnej od najwcześniejszego dzieciństwa. Stosunek do człowieka jako mięsa armatniego. Ideologia nienawiści, zawiści i podłości. Kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo, zwyrodnienie przymusem natury ludzkiej, zafałszowanie wszystkich ogólnoludzkich wartości. I oto znowu jesteśmy tam, za rodzoną żelazną kurtyną z drutem kolczastym. Na szlaku zdradzieckiej wojny, unurzani w cudzej krwi, z masochistyczną nostalgią stoczyliśmy się wstecz na plac kaźni, gdzie już czekali nasi kaci. A radykalne lekarstwo jest jedno – chemioterapia zarażonych komórek, które niosą śmierć. U nas to nie nastąpiło – z ZSRS przetargaliśmy do nowej Rosji wszystkie sowieckie wszy”. 

Rosja się nie zmieniła

Pisała wtedy o krwawej rozprawie z Czeczenią, dumną Republiką Iczkerii, ale ta „zdradziecka wojna” trwa wszak i nadal: w 2008 r. Rosja napadła na Gruzję, w 2014 r. – na Ukrainę. Słynny rosyjski pisarz z okresu sowieckiego Jurij Nagibin pod koniec życia w swoim dzienniku z tegoż okresu zanotował w 1994 r. gorzką refleksję: „Ludzie często pytają – sami siebie lub innych – i co będzie? To samo pytanie zadają nam w zaufaniu wylęknieni cudzoziemcy. Co będzie z Rosją? A nic, zupełnie nic. Będzie ta sama nieokreśloność, ziąb, błocko, wybuchy złych namiętności. I to w najlepszym przypadku. A w gorszym – faszyzm. Czyż to możliwe?… Największa wina narodu rosyjskiego polega na tym, że zawsze jest on bez winy we własnych oczach. My nie prosimy o wybaczenie za nic. Może pora przestać udawać głupka, że niby naród rosyjski był i pozostaje igraszką leżących poza nim sił? To wygodne, sprytne i podłe kłamstwo. Wszystko w Rosji robiło się własnymi rękami, za zgodą Rosjan, sami sialiśmy zboże i sami namydlaliśmy stryczki. Ani Lenin, ani Stalin nie byliby naszym fatum, gdybyśmy tego sami nie chcieli”.

I obecna Rosja nie byłaby naszym fatum, gdybyśmy po ogłoszonym przez aktoreczkę „końcu komunizmu” w czerwcu 1991 r. skończyli z „resortowymi dziećmi”, blokując ich udział w życiu publicznym. Brak tych niezbędnych dla zdrowia, a może i samego życia państwa rozliczeń doprowadził właśnie do jawnej, wręcz ostentacyjnej recydywy metod stanu wojennego. Wszystko wskazuje na to, że nowe władze właśnie dlatego wyeliminowały serial „Reset” z mediów publicznych, gdyż mają zamiar na zlecenie Berlina powtórzyć go w realu po wymarzonej klęsce Ukrainy wedle dawnej formuły – „z Rosją taką, jaka ona jest”.

Reklama