Ich przekaz, mówiąc w skrócie, opierał się na dekonstrukcji polskiej historii z postulatem zmiany jej interpretacji o 180 stopni oraz, co do współczesności: redukcji armii, „nieangażowania się”, „myślenia tylko o interesie Polaków”, niedrażnienia Rosji, słuchania się mocarstw tego świata – raczej Niemiec i Francji niż USA. Idolami takich „realistów” są Henry Kissinger albo John Mearsheimer (teoria realizmu ofensywnego), którzy na szczęście nie mają wielkiego wpływu na politykę USA, bo reprezentują XIX-wieczną, pachnącą naftaliną, wizję stosunków międzynarodowych opartych na równowadze wielkich mocarstw, bez słuchania narodów. Mamy wolność, można głosić i takie poglądy, ale fałszem jest nazywanie ich „realistycznymi” z punktu widzenia Polski. Dla Polski realistyczna jest właśnie tak zwana idealistyczna wizja stosunków międzynarodowych, zakładająca poszanowanie granic, suwerenności, prawa do samostanowienia narodów, wolności. Tylko w takim otoczeniu Polska może przetrwać. Tylko to jest w interesie Polski i Polaków, tylko to jest realistyczne.
Prawdziwy realizm polityczny
Bardzo głośni w ostatnich latach byli publicyści podający się za „realistów”.