Obaj panowie postanowili na raz zaatakować prezydenta Karola Nawrockiego, urządzając sobie konkurencję w demagogii trudno osiągalnej nawet dla zaprawionych w bojach zawodników w rodzaju posła Witolda Zembaczyńskiego albo Tomasza Treli. Biedroń, wskazując na Belweder, napisał, że „odkryto kryjówkę gdańskiego kibola”, Śmiszek wypomniał głowie państwa, że dużo nas kosztuje, jeżdżąc w kolumnie „na bombie”. Dla przypomnienia pierwszy z panów miał problemy z należytym traktowaniem własnej matki, a obaj przebywają od roku na luksusowych wakacjach w Brukseli, za które my płacimy. Niektórzy mają miesiąc miodowy przez pięć lat, a kto wie, czy nie dłużej. Możliwość wygadywania dowolnych głupot w takich okolicznościach jest zapewne zdaniem obu panów kolejnym przejawem prześladowania mniejszości seksualnych. Myślę, że wiele osób chciałoby być tak prześladowanymi, choć są w Polsce i tacy, którzy uważają model funkcjonowania obu panów za zalegalizowane złodziejstwo.
Pocztówka z miesiąca miodowego
Duet Roberta Biedronia i Krzysztofa Śmiszka postanowił zrobić na chwilę przerwę w swoim rajskim, postępowym małżeństwie, utrzymywanym za ponad 100 tys. zł miesięcznie przez europejskiego, w tym polskiego, podatnika.