Wzruszające spotkania patriarchy Bartłomieja z niewinnymi ukraińskimi ofiarami wojny, które znalazły schronienie w Polsce, na długo zapadnie w ich pamięci. Swoją postawą dał on świadectwo, że chrześcijaństwo jest wrażliwe na krzywdę ludzką, a pozbawione tej fundamentalnej racji własnego istnienia łatwo staje się łupem ideologii politycznych, usprawiedliwiających przemoc racjami metafizycznymi. Stosunek patriarchy do ludzkiego cierpienia można uznać za wyraz chrześcijańskiego orędzia pokoju jako daru od Boga „który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga” (2 Kor 1, 4). W tym sensie chrześcijańska miłość, jako akt współdziałania Stwórcy ze stworzeniem, przekracza potoczną definicję humanitaryzmu. „Podczas mojego pobytu tutaj – mówił honorowy zwierzchnik prawosławia – uświadomiłem sobie z całą intensywnością, że czasami jest miejsce tylko na łzy. Czasami jedyną właściwą reakcją jest milczenie. Czasami możemy jedynie dzielić moc dotyku, pocieszenia, bycia obok kogoś”.
Odważna postawa patriarchy Konstantynopola stanowi substancjalną przeciwwagę dla uwikłania Patriarchatu Moskiewskiego w zgubną i niechrześcijańską politykę. 27 marca patriarcha Cyryl wydał list gratulacyjny z okazji Dnia Gwardii Narodowej Rosji, prowadzącej działania wojenne na Ukrainie.
Dostojny gość prezydenta Andrzeja Dudy nie szczędził także szczerych i wielokrotnie powtarzanych wyrazów uznania dla postawy Polaków, wyciągających bezinteresownie pomocną dłoń wobec sióstr i braci z objętej krwawymi działaniami wojennymi Ukrainy.
Patriarcha konstantynopolitański Bartłomiej jest arcybiskupem dawnej stolicy cesarstwa wschodniorzymskiego, zwanej od czasów Konstantyna Wielkiego „Nowym Rzymem” – najważniejszego centrum chrześcijaństwa tradycji greckiej. Dziesięciu jego poprzedników zostało zamordowanych z rąk Turków z powodów wsparcia dla niepodległości Grecji.
W Republice Turcji „rzymski patriarchat” został pozbawiony wszystkich praw, a mimo to Bartłomiej cieszy się wielkim autorytetem na całym świecie.
Redefinicja dialogu międzywyznaniowego
Spotkanie patriarchy Bartłomieja z kardynałem Kazimierzem Nyczem i przedstawicielami rzymskokatolickiej Konferencji Episkopatu Polski wskazało, że realia wojny na Ukrainie domagają się zmiany definicji relacji międzywyznaniowych w kontekście ściśle społecznym. Dialog oparty na dotychczasowej formule zdaje się utrwalać stereotypy teologiczne, nie sprzyja autentyczności postaw tolerancji dla różnic doktrynalnych oraz niedostatecznie integruje poszczególne grupy wyznaniowe we wspólnych projektach społecznych.
Dotychczas KEP próbowała nadać wymiar religijny próbom pojednania polsko-rosyjskiego, w 2012 r. podpisując z patriarchą Cyrylem wspólną deklarację w sprawie ochrony wartości podstawowych. W obliczu wojny na Ukrainie rosyjska strona porozumienia straciła w tym zakresie wszelką wiarygodność. Nowy rozdział w reprezentowaniu wschodnich sąsiadów ma przypaść Autokefalicznemu Kościołowi Prawosławnemu Ukrainy, powołanemu przez Konstantynopol przed trzema laty. Kontrowersją pozostaje, że warszawska Metropolia prawosławna zachowuje w tej relacji lojalność wobec Patriarchatu Moskiewskiego, co stanowi dodatkową trudność w nadaniu podjętym planom oczekiwanego biegu. KEP zdaje sobie sprawę z tego, że definicja skutecznego dialogu między wyznaniami winna być na tyle szeroka, aby wykraczała poza historyczną semantykę i obejmowała wszystkie nowe okoliczności.
Sytuacja wojny na Ukrainie uwypukliła, także w Polsce, skutki braku dekomunizacji kościołów i związków wyznaniowych, co pogłębia kryzys autorytetu tych instytucji. W krajach bloku komunistycznego ruch ekumeniczny był ściśle monitorowany przez tajne służby. Skutkiem tych działań było spłycenie tożsamości wspólnot religijnych. Władze komunistyczne kontrolowały aktywność powstałej w 1946 r. Polskiej Rady Ekumenicznej, która skupia prawosławnych, protestantów i starokatolików. W sprawozdaniu MSW z 1980 r. oceniano, że 75% kadry Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, uczelni tworzonej przez te środowiska wyznaniowe, znajduje się pod kontrolą operacyjną SB. Wywodzący się z tych środowisk duchowni prawosławni, pozyskiwani do współpracy, mieli m.in. na celu „kształtowanie właściwych postaw wobec władz państwowych [wśród] wyznawców narodowości ukraińskiej”. Bez rozliczenia się z trudną komunistyczną przyszłością kościoły te nie mają moralnego mandatu do kształtowania sumień młodych pokoleń wyznawców. Owa sytuacja winna być ostrzeżeniem dla analogicznych problemów w polityce wyznaniowej Ukrainy, gdzie trwa debata nad statusem prawnym działającego na jej terytorium Patriarchatu Moskiewskiego – do parlamentu wpłynął projekt uchwały jego delegalizacji.
Według danych statystycznych z 2021 r. tylko 22 % prawosławnych Ukraińców zadeklarowało przynależność do struktur zależnych od Patriarchatu Moskiewskiego, natomiast 40% określiło się wiernymi Autokefalicznego Kościoła Ukrainy; w wschodniej części kraju, objętej licznymi działaniami wojennymi, 26 % deklaruje przynależność do pierwszej, zaś 32% do drugiej ze wspólnot. Fenomenem pozostaje fakt, iż 36% prawosławnych Ukraińców nie pozostaje w związku z żadną oficjalną strukturą kościelną.
Władze państwa polskiego wspierają niezależność prawosławia na Ukrainie
Wizyta patriarchy Bartłomieja, obok należnego wsparcia duchowego dla uchodźców wojennych wyznania prawosławnego, miała wysoką wagę z perspektywy bezpieczeństwa regionalnego – w kontekście wspierania procesów uniezależniania sytuacji wyznaniowej na Ukrainie od polityki Federacji Rosyjskiej. Władze państwa polskiego wspierają działania na rzecz pełnej regulacji stosunków między autokefalią ukraińską i polską, podobnie jak polska dyplomacja sprzyjała przyznanej przez Patriarchat Konstantynopola w 1924 r. i ogłoszonej rok później autokefalii dla Warszawy. Chlubne zaangażowanie głowy państwa polskiego, prezydenta Andrzeja Dudy, w pomoc objętej działaniami wojennymi Ukrainie daje mu moralny mandat do sformułowania zgodnych z polską racją stanu oczekiwań także w tym zakresie.
Wymowne znaczenie ma brak publicznego stanowiska patriarchy Konstantynopola w sprawie zbieżnego z interesami Moskwy braku poparcia prawosławnej metropolii warszawskiej dla autokefalii na Ukrainie i jego modlitwa nad grobem prześladowanego przez komunistów przedwojennego zwierzchnika polskiego prawosławia Dionizego Waledyńskiego (do jego śmierci w 1961 r. greckie Kościoły prawosławne nie utrzymywały z Warszawą liturgicznych relacji). Według półoficjalnych źródeł, polski Kościół prawosławny nie odmówi przystępowania do Eucharystii uchodźcom wojennym, którzy przynależą do Kościoła Autokefalicznego Ukrainy. Jest to niezwykle istotny krok w kierunku pełnej kanonicznej regulacji stosunków obu kościołów.
Komentatorzy wskazują, że być może metropolita Sawa prowadzi politykę sprzecznych gestów, ponieważ obawia się utworzenia struktur Patriarchatu Moskiewskiego na własnym terytorium – byłby to problem analogiczny do sytuacji w Afryce, gdzie Moskwa naruszyła starożytne granice Patriarchatu Aleksandrii, tworząc schizmatycki egzarchat.
Scenariusz ten, pomimo istnienia opcji wyraźnie promoskiewskiej wśród prawosławnych w Polsce, okazuje się mało realny z uwagi na instrumenty prawne zabezpieczające interesy państwa i Kościoła prawosławnego. Sytuacja taka miała jednak przejściowo miejsce w latach 40. ubiegłego stulecia na Białostocczyźnie, kiedy to na wniosek lokalnego duchowieństwa przyłączono część polskiego terytorium do Patriarchatu Moskiewskiego.
Warto także zauważyć, że stosowaną reakcją służb Federacji Rosyjskiej na niesubordynację hierarchów prawosławnych z państw byłego bloku komunistycznego jest ujawnianie materiałów ich kompromitujących w postaci kartotek agenturalnych KBG i skandali obyczajowych – taka sytuacja ma aktualnie miejsce w Gruzji. Tego typu działanie ma stanowić ostrzeżenie przed skutkami nielojalności innych duchownych, którzy znaleźli się w strefie wpływów Kremla, często zależności finansowych. Brak dostatecznej reakcji pewnych środowisk Kościoła prawosławnego w definiowaniu Federacji Rosyjskiej jako agresora wojennego może być probierzem tego typu zależności.
Autor jest kierownikiem Pracowni Badań Prognostycznych nad Przemianami Religijnymi i wicedyrektorem Instytutu Filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego, współpracuje z Centrum Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych.