Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Joanna Lichocka,
21.12.2021 22:56

Ostateczny koniec złudzeń

Niezłe są te taśmy Michnika. Naczelny „Gazety Wyborczej” wypada na nich dokładnie tak, jak sobie go wyobrażałam. Zalecający się do generała, bełkoczący od zbyt dużej ilości alkoholu brednie o tym, że Jaruzel to „patriota”, „chory na Polskę”.

Łaszący się Michnik wydaje się wprawiać w lekką konsternację nawet Jaruzelskiego. Wygląda na to, że owszem, generał oczekuje hołdów, ale w gruncie rzeczy poziomem tej wazeliny sam jest zażenowany – ma świadomość obecności pracującej kamery i w odróżnieniu od Michnika ma także wiedzę, że los nagranych materiałów nie zawsze da się kontrolować. Namiestnik Moskwy miał rację – taśmy Michnika, jak rękopisy, nie spłonęły i po dwudziestu latach objawiają się w całym swym bezwstydzie. Uderzając po śmierci czerwonego generała w wizerunek pozującej na bojownika o wolność i demokrację marnej postaci. Na mnie wrażenie zrobiła właściwie tylko jedna sprawa – osobista: ja tam wtedy, pod domem na Ikara, byłam i nie znałam tego wymiaru rozgrywających się scen. Jak co roku od początku lat 90. przychodziliśmy tam 12 grudnia późnym wieczorem.

Pamiętam charakterystyczne światło za zasłoniętymi oknami – wiadomo było, że odbywa się tam nagranie, pewnie wywiad dla jakiejś telewizji. I pamiętam tę myśl wtedy, że ktoś tak się bawi w dokumentalną notację – jak to po latach od dramatycznych decyzji, nękany protestami przed swoim domem, przeżywa decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego jego twórca, szlachetny, tragiczny generał, który uratował przed interwencją radziecką Polskę, poświęcił się, wybierając mniejsze zło. Pamiętam to uczucie – połączone ze wzruszeniem ramion nad tą lansowaną wówczas wersją, która nie da się utrzymać przed sądem historii. Nie jestem pewna, ale chyba wtedy przed tym wiedzieliśmy nawet, że ckliwy wywiad z generałem robi tam nie kto inny jak Teresa Torańska. Ale nie przyszło nam do głowy, że tej nocy za tymi rozświetlonymi zasłonkami pije z szefem WRON-y Adam Michnik. Oczywiście wznosiliśmy tam okrzyki „Precz z komuną!” i pewnie, że „znajdzie się pała…”. Ale przede wszystkim – i dlatego tam przychodziliśmy – nad zdjęciami dziewięciu ofiar z kopani Wujek odmawialiśmy modlitwę i czytaliśmy apel poległych. A za zasłonkami: „Ja go kocham!” – żałośnie wyznawał niegdysiejszy autorytet antykomunistycznej opozycji! Tak, żałuję, że tego wtedy tam nie wiedziałam. Byliśmy nieświadomymi świadkami historycznej sceny o znaczeniu symbolicznym – to nie ulega wątpliwości. Ale też jakiegoś szokującego wprost tryumfu komunistycznego generała w 20 lat po upadku PRL. Przypomina się scena z szefem bezpieki Czesławem Kiszczakiem – po którymś wyroku uniewinniającym go z odpowiedzialności za śmierć górników w kopalni Wujek zaprosił w sądzie dziennikarzy na wódkę – „To jest ta siła Solidarności” – kpił.

Bo oni się tej prawdziwej Solidarności po prostu bali. Użyli przeciw niej – tylko od wprowadzenia stanu wojennego do listopada 1982 roku – ogromnych sił i napotkali ogromny opór. „W działaniach przywracających normalny porządek i ład publiczny – na zasadzie wielokrotności – brało udział około 250 tysięcy funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa, prawie 90 tysięcy funkcjonariuszy Rezerwowych Oddziałów Milicji Obywatelskiej, ponad 30 tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego i około 10 tysięcy członków Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej” – wylicza ktoś w notatce przygotowywanej do wystąpienia Czesława Kiszczaka na jednej z narad ówczesnego kierownictwa PRL, a zachowanej w IPN w teczce dokumentów wytworzonych w gabinecie ministra spraw wewnętrznych na temat przygotowań i przebiegu stanu wojennego. Tylko w tym czasie – czytamy w niej – „rozproszono” „ponad 400 nielegalnych demonstracji i wystąpień ulicznych”. Rannych zostało ponad „813 funkcjonariuszy, w tym 122 ciężko”. „Resort poniósł też poważne straty materialne”. „W związku z zajściami ulicznymi zatrzymano 13 244 osoby. W trakcie tych zajść niestety nie udało się uniknąć ofiar śmiertelnych. Piętnastu Polaków poniosło nikomu niepotrzebną ofiarę życia” – głosi notatka Kiszczakowego gabinetu. A, i przejęto blisko 600 sztuk broni palnej. Więc tej poważnej, prawdziwej Solidarności bali się – i mieli czego. Ale po latach tę zagarniętą przez michnikowszczyznę – wraz z przydziałami papieru i funduszami na wynegocjowaną przy Okrągłym Stole – solidarnościową gazetę już kontrolowali i w gruncie rzeczy nią pogardzali. To widać – ja przynajmniej to widzę – na tych klatkach nagranych przez Torańską. Szefem tam, na Ikara, jest Jaruzelski, a błaznuje przed nim Michnik. 

Wypada współczuć tym wszystkim ludziom Solidarności, którzy mieli jeszcze jakieś złudzenia.

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane