Dziś mamy u bram Europy nowy kryzys migracyjny spowodowany przez Alaksandra Łukaszenkę, białoruskiego tyrana. Jego służby pomagają przylatującym z Iraku i Turcji imigrantom i uchodźcom w przekraczaniu granic z Litwą, Polską i Łotwą. Ale nie ma moralnej paniki. W zasadzie poza krajami graniczącymi z Białorusią nie ma zainteresowania. Ot, unijna agencja Frontex pomaga w wyłapywaniu i deportacji kolejnych fal przybyszów. USA i UE wywarły nacisk na Irak, by przestał wysyłać samoloty na Białoruś. Nikt nie mówi, że to coś złego, raczej o wojnie hybrydowej Łukaszenki przeciwko sąsiadom. Co się stało? Prawdę mówiąc, to jedna z zagadek współczesności, jak szybko zmieniają się etapy i klimat historii, jak szybko zmieniają się poglądy w zależności od kontekstu, nie tylko w kwestii imigracji. To, jak szybko się to dzieje, jest i śmieszne, i przerażające.