Politycy totalnej opozycji odkrywają się zupełnie bezwstydnie – odmawiają poparcia budowy zapory na granicy oraz uchwały sejmowej w sprawie solidarności w obronie polskich granic. Za to kibicują tym, którzy działania polskich władz chcą praktycznie unieważniać. Ich postulat „umiędzynarodowienia” to nic innego jak wola podporządkowania spraw kraju decyzjom Berlina i Brukseli – słychać to między zdaniami o potrzebie ściągnięcia na granicę służb i instytucji podlegających zewnętrznym ośrodkom decyzyjnym. Oczywiście gra geopolityczna odbywa się najpewniej teraz o znacznie wyższą stawkę niż próba ustanowienia nad Wisłą jakiegoś niemiecko-rosyjskiego kondominium. Niemniej zwolenników kondominium można dziś dobrze policzyć. Widać ich i w Sejmie, i w mediach, i wśród tzw. elit. A lud? Jak to zwykle u nas – stoi murem za polskim mundurem.
Ludowa mądrość
Polska wygrywa – pokazaliśmy skuteczność instytucji i odpowiedzialność. To się nie musi podobać naszym sąsiadom, zatem nie dziwi ani gorliwość niemieckich mediów, by świadomość tego niszczyć, ani gorliwość służących interesom zewnętrznym polityków głoszących, że „Polska sobie nie radzi” i „należy umiędzynarodowić kwestię kryzysu na granicy polsko-białoruskiej”.