„Przed dwustu laty Polska pod murami Wiednia uratowała świat chrześcijański od niebezpieczeństwa tureckiego; nad Wisłą i nad Niemnem szlachetny ten naród oddał ponownie światu cywilizowanemu usługę, którą nie dość oceniono”
– to z kolei francuski generał Louis Faury. A Jan Paweł II nauczał: „O wielkim Cudzie nad Wisłą przez całe lata trwała zmowa milczenia. Dlatego opatrzność Boża niejako nakłada dzisiaj obowiązek podtrzymywania pamięci tego wielkiego wydarzenia w dziejach naszego narodu i całej Europy, jakie miało miejsce po wschodniej stronie Warszawy”. Ostateczny plan generalnej ofensywy przeciwko Polsce najważniejsi dowódcy Armii Czerwonej ogłosili 10 marca 1920 r. w Smoleńsku. Czerwona zaraza miała zniszczyć Warszawę, Poznań, Berlin, Paryż... Obecny na odprawie Tuchaczewski, późniejszy marszałek ZSRS, już po klęsce tłumaczył: „Gdybyśmy byli zwyciężyli nad Wisłą, wówczas rewolucja ogarnęłaby płomieniem cały ląd europejski”. I jeszcze Lenin: „Polska wojna była najważniejszym punktem zwrotnym nie tylko w polityce Rosji Sowieckiej, lecz także w polityce światowej. (...) Piłsudski i jego Polacy spowodowali gigantyczną, niesłychaną klęskę sprawy światowej rewolucji”. Wódz owej rewolucji zapowiadał jednak: „[kiedyś] wykończymy tych Polaków na dobre!”. Historia pokazała, że wykończyć nas, mimo wielu prób, się nie udało. W wymiarze religijnym każdy cud, w tym ten nad Wisłą, to znak ingerencji Boga. Modlili się o niego Polacy zgromadzeni z inicjatywy gen. Hallera podczas wielodniowego nabożeństwa w przededniu bitwy. Jednak pomoc Stwórcy nie umniejsza wysiłku stworzonych – zwycięstwa żołnierzy świeżo odrodzonej Niepodległej nad przeważającymi siłami bolszewików.