Są już pierwsze efekty ujawnienia afery korupcyjnej w Parlamencie Europejskim. Po raz pierwszy od ponad 20 lat PE przyjął wspólny projekt rezolucji w sprawie sytuacji dziennikarzy w Maroku, krytykując ataki na wolność słowa w tym kraju i wzywając władze marokańskie do poszanowania wolności mediów oraz zapewnienia uwięzionym dziennikarzom, w szczególności Omarowi Radiemu, Soulaimane’owi Raissouniemu i Taoufikowi Bouachrine’owi, sprawiedliwego procesu.
Chodzi zwłaszcza o Radiego, obrońcę praw człowieka, który został aresztowany pod zarzutem obrazy sędziego na Twitterze. To głosowanie, które przeszło 356 głosami za, przy 32 przeciw i 42 wstrzymujących, odbyło się zaledwie miesiąc po wybuchu afery korupcyjnej, w którą zamieszane jest Maroko. – Potrzeba było ponad dwudziestu lat i skandalu korupcyjnego, takiego jak Moroccogate, zanim Parlament Europejski mógł wreszcie mówić o Maroku i prawach człowieka – mówił po głosowaniu eurodeputowany Miguel Urbán Crespo, jeden z wnioskodawców rezolucji. Skandal nie przeszkadza jednak urzędnikom marokańskim „błądzić bezczelnie po parlamencie w samym środku skandalu korupcyjnego”, jak powiedział z mównicy europoseł Thijs Reuten. Czy ktoś ich nadal chroni?