Jak stwierdził, wiązałaby się z „konsekwencjami trudnymi do wyobrażenia w całym kraju i utratą wiary przez obywateli w stabilność demokracji”. Abstrahując od tego, że roztropniejsi obywatele już dawno mieli przykłady niestabilności demokracji, a sfałszowanie wyniku wyborów przez Romana Giertycha i spółkę byłoby jej spektakularnym końcem, to Szymon Hołownia niechcący ujawnił, że taka możliwość istnieje. Że gdzieś w obozie władzy rozpatrywana jest opcja „odwrócenia wyniku wyborów”, czyli manipulacji i fałszerstwa, prowadzącego do przejęcia pełni władzy i wprowadzenia autorytaryzmu. Marszałek Hołownia niechcący powiedział o kilka słów za dużo, ale być może są one jego najważniejszą polityczną wypowiedzią, o ile nie pierwszą ważną.
Hołownia sypnął
Czasem ludziom zdarza się powiedzieć więcej, niżby chcieli, i takie momenty mają nieoceniony wpływ na politykę. Właśnie przydarzyło się to Szymonowi Hołowni. Marszałek Sejmu niby ze zrozumieniem odniósł się do składania protestów przez sztab Rafała Trzaskowskiego, ale równocześnie przestrzegał przed próbą „odwrócenia wyniku wyborów”.