Gdzie ci wrażliwcy, gdzie ci posłowie biegający z pękatymi reklamówkami? A w Stanach Zjednoczonych – gdzie te organizacje przeliczne, co gdy tylko rozpoczynała się jakakolwiek operacja wojsk amerykańskich przeciwko terrorystom, tłumnie wychodziły na ulice Waszyngtonu czy Nowego Jorku w obronie uciśnionych? Nie ma powodu do tłumnych manifestacji? Naprawdę? Parcie Putina do wojny, zagrożenie bezbronnych i słabszych to nic?
A jeśli do wojny dojdzie, nie martwi Was, że uruchomi ona kaskadę katastrof humanitarnych, które rozleją się po Europie? Oj, mili Państwo, do roboty! Bo jeszcze ktoś Wam nieżyczliwy gotów pomyśleć, że nie chcecie manifestować przeciw pracodawcy...