Ahmad Szah Masud był jednym z liderów oporu wobec sowieckiej agresji i porządków w latach 1979–1989. Wylicza się, że sowieckie oddziały specjalne wraz z kolumnami pancernymi przeprowadziły w czasie okupacji Afganistanu 14 jawnych akcji pacyfikacyjnych w Dolinie Pandższiru przeciwko oddziałom Masuda. Te jawne, ale i tajne pacyfikacje kończyły się klęską sowieckich wojsk, z reguły bitych przez gorzej wyszkolonych i uzbrojonych, ale bardziej zdeterminowanych i znających trudny teren bojowników Masuda.
Jaki ojciec, taki syn
Po wycofaniu się Sowietów i okresie anarchii, kiedy to Afganistan zamienił się w rumowisko, które przejęli talibowie, Masud stał się liderem Sojuszu Północnego grupującego dawnych bojowników z ery sowieckiej okupacji, jak i mniejszości etniczne i religijne zamieszkujące północną część kraju. Masud był symbolem walki zarówno przeciwko komunizmowi, jak i radykalnemu islamowi w wersji Al-Kaidy i Talibanu, dlatego też zanim ludzie Osamy bin Ladena dokonali zamachu w Nowym Jorku i w Waszyngtonie, Lew Pandższiru został zabity. Zamachowcy – dwaj Arabowie podający się za dziennikarzy jednej globalnej telewizji arabskojęzycznej – wysadzili się w trakcie wywiadu z Masudem. To miało być oczyszczenie przedpola przed spodziewanym amerykańskim odwetem w Afganistanie. Do zamachu i śmierci Masuda doszło 9 września 2001 r.
Po sierpniowym zajęciu Kabulu przez talibów oczy światowej i afgańskiej antytalibańskiej opinii publicznej zwróciły się w kierunku syna Lwa Pandższiru, Ahmada. Wykształcony na Zachodzie dziedzic ojcowej chwały i sławy z miejsca ogłosił wznowienie oporu w Dolinie Pandższiru. W wywiadzie dla saudyjskiego koncernu Al Arabiya Masud junior zapowiedział zaciekłą obronę przed Talibanem w nigdy niezdobytym Pandższirze, dodając przy tym, że ma pod swoją komendą wystarczającą liczbę ludzi, broni i amunicji, aby konfrontacja z islamskimi radykałami była skuteczna.
Co znamienne, talibowie zapowiedzi Masuda traktują bardzo poważnie i wyrażają gotowość do mediacji. Zdaniem obserwatorów Ahmad Masud może z powodzeniem utrzymać się w Dolinie Pandższiru wiele miesięcy, jeśli nie lat, i być zalążkiem przyszłej kontrofensywy antytalibowskich stronnictw w Afganistanie. Tu nie bez znaczenia jest fakt, że u Masuda przebywa dotychczasowy wiceprezydent Amrullah Saleh, który po ucieczce prezydenta Aszrafa Ghaniego ogłosił się legalnym prezydentem Afganistanu. Chociaż świat obecnie daje czas talibom na wykazanie się w sprawowaniu rządów, to jednak nowych władców Afganistanu czeka bardzo trudne wyzwanie, tym bardziej że prawie 9 mld dol. rezerw walutowych centralnego banku Afganistanu zostało zamrożonych i nie trafi do obiegu gospodarczego. Problemy gospodarcze, które są nieuniknione, jak i nakładanie islamskich rygorów może wzmocnić opór wobec talibów, co będzie korzyścią dla Masuda i jego odnowionego Sojuszu Północnego.
Groźba wojny domowej i podziału kraju?
Tymczasem bliskowschodni komentatorzy zastanawiają się, czy odtworzony Sojusz Północny jest obecnie jakąkolwiek alternatywą wobec talibów. Zarówno Pekin, jak i Moskwa chciałyby, aby talibowie przejęli cały kraj i zaczęli prowadzić politykę zbieżną z ich interesami. Podobne głosy płyną ze strony Turcji, Kataru i Pakistanu, które przestrzegają, że możliwa kolejna wojna domowa w Afganistanie poszerzy chaos i zradykalizuje talibów.
Co więcej, potencjalna wojna Północ-Południe może w przyszłości doprowadzić do trwałego podziału terytorium Afganistanu na wspierające talibów pasztuńskie Południe i opozycyjną wobec nich tadżycko uzbecko-hazarską Północ. Chociaż rozpad Afganistanu na dwa odrębne państwa dziś nie jest przewidywany i w bieżących analizach sytuacji nie bierze się go pod uwagę, niemniej pewne jest, że to rozwiązanie też nie przyniosłoby oczekiwanego spokoju w Azji Centralnej.
Bardzo istotne w tym kontekście jest to, że świat nie ma zaufania do antytalibańskiej opozycji. Ten brak zaufania wynika z doświadczeń wczesnych lat 90., kiedy to dawni bohaterowie wojny z Sowietami nie wykazali się zmysłem państwowotwórczym i z odmętu wojny domowej pomiędzy frakcjami mudżahedinów skorzystali właśnie talibowie, którzy opanowali większość Afganistanu, ku niewątpliwej uldze zmęczonych chaosem Afgańczyków. Dlatego też ten organiczny brak zmysłu państwowotwórczego wśród antytalibańskiej opozycji, jak i niedawny upadek mozolnie przez dwie dekady budowanego państwa z jego armią zniechęcają dziś do inwestowania czasu i środków na oddolne obalenie talibów. Ponieważ nawet jeśli Masud utrzyma i poszerzy obszar wyzwolony od talibów na zamieszkałej głównie przez Tadżyków czy szyickich Hazarów północy kraju, to czy przybliży to Afganistan do pokoju i spokoju? Czy odnowiony Sojusz Północny zająłby i utrzymał Kabul, powołał rząd i opanował pasztuńskie Południe?
Dziś siły Masuda są trudne do oszacowania pod względem liczby ludzi i jakości uzbrojenia. A należy pamiętać o tym, że talibowie przejęli Afganistan nie dlatego, że stanowią jakąś potęgę militarną, której nie sprostali Amerykanie i armia afgańska. Amerykanie, wbrew głosom nieprzychylnych ich postępowaniu krytyków, nie zostali pokonani i wychodzą z Afganistanu, kiedy uznali to za stosowne, nie widząc politycznych i finansowych korzyści z dalszego pobytu w tym kraju. Również afgańska armia rządowa nie została pobita przez talibów – ona nie podjęła walki z mniej licznym i gorzej uzbrojonym przeciwnikiem. Tym samym trudno ocenić realną wartość bojową talibów, którzy mieliby się mierzyć z przeciwnikiem, któremu już raz w przeszłości nie sprostali. Co więcej, talibowie muszą bacznie przyglądać się poczynaniom Państwa Islamskiego, bardzo aktywnego w Afganistanie. Aktywiści ISIS w mediach społecznościowych już zapowiedzieli walkę z talibami, albowiem chcą wykorzystać Afganistan jako przestrzeń na odbudowę terytorialną swojego projektu kalifatu, którego afgańscy islamiści nie uznają.
Kto z kim? Państwa ościenne
Niestety chaos wojenny w Afganistanie zaktywizuje regionalne mocarstwa. Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, ale i Indie będą po cichu wspierać Sojusz Północny. Natomiast Katar, Pakistan i Turcja będą opowiadać się za Talibanem (przynajmniej w konfrontacji z Masudem). Pozycja Iranu wobec przyszłych wojen w Afganistanie tradycyjnie jest wielowektorowa. Z jednej strony talibowie są dla Teheranu idealną zaporą wobec Państwa Islamskiego. Natomiast z drugiej reżim ajatollahów musi stale wzmacniać swoje wpływy na obszarach szyickich i perskojęzycznych w Afganistanie, czyli na terenach, na których Sojusz Północny ma największe poparcie. Komentatorzy przypominają, że nim Kabul upadł, Iran chciał wysłać na pomoc siłom rządowym Brygadę Fatymidzką (formację złożoną z szyickich uchodźców afgańskich w Iranie lub z szyickich obywateli Afganistanu, która jest bezpośrednio podporządkowana Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej). Szacowana nawet na 20 tys. żołnierzy Brygada Fatymidzka mogłaby być realnym wsparciem dla Sojuszu Północnego, ale i jest pewnego rodzaju gwarantem bezpieczeństwa dla Hazarów czy szyitów mieszkających pod władzą Talibanu. Dlatego też Ahmad Masud musi liczyć się z nastrojami w Teheranie, co tylko wzmacnia nieufność nie tylko Zachodu, lecz także Wschodu.