W miniony piątek spłonęła parkująca przed warszawskim Szpitalem Bielańskim furgonetka jednej z organizacji antyaborcyjnych. Zapewne na skutek podpalenia. Nie będę tu ferował wyroków, ale sądząc po internetowej reakcji jednego z ugrupowań optujących za zabijaniem dzieci, zacytuję: „kto sieje wiatr, zbiera burzę”, można założyć, że podpalenia dokonali właśnie fani tego zabijania.
Wracając jednak do cytowanego przysłowia – na niebezpieczną ścieżkę wkraczacie, ktoś przecież może odnieść je właśnie do Was. Nie pierwszy przecież to atak z tej strony na proliferów; przypomnijmy zeszłoroczną napaść pana Michała Sz., osławionego „Margot”, na inną antyaborcyjną furgonetkę i jej kierowcę. Rozumiem, że uważacie chrześcijan za osoby niezdolne do „odwinięcia się” albo bardzo chcecie ich sprowokować, żeby znów móc odgrywać rolę ofiary. Ale o ile nie zadziała tu skutecznie polskie prawo oraz nie osądzi i nie ukarze szybko sprawców (i oby zadziałało), to możecie doprowadzić do tragedii. Naprawdę brakuje Wam wyobraźni czy może jako fani zabijania macie taki cel?