Martwią ich ofiary prześladowań, wojen i biedy w krajach Azji i Afryki, a jakoś mało obchodzi ich los prześladowanych, bitych, więzionych, wyganianych z ojczyzny, mordowanych skrytobójczo Białorusinów czy Rosjan. Tak jakby ich los nie był tak ważny, a przecież często jest gorszy niż los mieszkańców tych regionów Azji czy Afryki, gdzie nie ma wojny ani prześladowań, skąd ludzie ci emigrują z powodów ekonomicznych. Moim zdaniem mało (o ile w ogóle) te „miękkie serduszka” obchodził i obchodzi los gnijących w strasznych warunkach w więzieniach oraz koloniach karnych białoruskich i rosyjskich opozycjonistów, Aleksieja Nawalnego i jego współpracowników, rosyjskich historyków piszących prawdę, wreszcie – polskich działaczy z Białorusi Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Co więcej, z powodu swojego zacietrzewienia gotowi są być poputczikami reżimów, które te cierpienia powodują. Tak jakby były modne i niemodne tematy, modne i niemodne cierpienia. Smutne.
Cierpienie i wybiórcza troska
W całej „debacie” wokół uchodźców i imigrantów w Polsce i na Zachodzie warto zwrócić uwagę na jedną rzecz. Wygląda to tak, jakby większość ludzi i środowisk deklarujących wręcz bezgraniczną troskę o los ludzkości podchodziła do tej sprawy wybiórczo.