Zgodnie z powszechnym w Polsce wierzeniem o północy zapytaliśmy przedstawiciela naszych braci mniejszych, co myśli o politykach.
Odparł, że najbardziej wkurza go używanie deprecjonujących Boże stworzenia określeń: „Sejm zszedł na psy”, ktoś został posłem „psim swędem”, inny „zachowuje się jak świnia”, znany senator to „skończony osioł” etc. Dopóki trwały święta i politycy symulowali składanie sobie życzeń wszystkiego najlepszego, sądziłem, że Buster przesadza, ale gdy wkrótce potem znów wycie hord polityków wypełniło studia telewizyjne, pomyślałem z żalem, dlaczego „psie głosy nie idą pod niebiosy”.