Paolo Sousa poprosił w niedzielne popołudnie prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej o rozwiązanie jego kontraktu jako trenera reprezentacji Polski. Znalazł sobie bardziej zasobnego pracodawcę w Brazylii. Trochę się dziwię Cezaremu Kuleszy, że z miejsca nie pogonił Portugalczyka, gdzie pieprz rośnie, nie pozwał go o odszkodowanie i czym prędzej nie znalazł nowego trenera, z nazwiskiem i autorytetem, który miałby za cel przebrnięcie przez baraże i zaprezentowanie godnej gry na mundialu w Katarze.
Nie będę ukrywał, że do listopadowego meczu z Węgrami w Warszawie byłem zwolennikiem pracy Sousy i uważałem, że być może kadra robi postęp. Jednak po decydującym o naszym rozstawieniu w losowaniu baraży spotkaniu, kiedy okazało się, że to nie Paulo Sousa trzyma karty, a Robert Lewandowski, zmieniłem zdanie. Teraz jest idealny moment na zatrudnienie kogoś, kto nie pozwoli żadnemu piłkarzowi, nawet najlepszemu na świecie, wodzić siebie za nos. Sytuacja jest trudna, ale jak wiadomo, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. A przynajmniej mogło wyjść...