Dymisja gen. Michaela Flynna i Krym
Rezygnację gen. Michaela Flynna z funkcji doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego trzeba oceniać w kontekście polityki wewnętrznej.
Jego rozmowa z rosyjskim ambasadorem, podsłuchana przez amerykańskie służby, nie dotyczyła raczej sankcji nałożonych na Rosję w odpowiedzi na aneksję Krymu i wojnę w Donbasie. Panowie mieli rozmawiać o sankcjach wprowadzonych przez odchodzącego prezydenta Baracka Obamę w odpowiedzi na do dziś niewyjaśnione rosyjskie ataki hakerskie mające wpłynąć na wynik wyborów w USA. Wielu tamtejszych komentatorów uważa, że było to kukułcze jajo zostawione następcy przez Obamę. Niemniej gen. Flynn nie był szczery wobec nowego szefa, zaufanie znikło i dlatego musiał odejść. Natomiast żądanie zwrotu Krymu Ukrainie czy podobna wypowiedź ambasador USA przy ONZ-ecie mogą dziwić tylko tych obserwatorów nad Wisłą, którzy przyzwyczaili się do postrzegania negocjacji jako procesu, w którym „my” zawsze na dzień dobry zgadzamy się na „ich” warunki. Donald Trump woli grać wysoko i samemu stawiać warunki, żeby nie wyjść na mięczaka i uzyskać jak najwięcej.