Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Jakub Augustyn Maciejewski,
26.04.2016 20:59

Dojdzie do prowokacji

Komitet Obrony Demokracji obiecał swoim lewicowym sprzymierzeńcom na Zachodzie, że padnie serią prawicowych (a jakże), rządowych prowokacji.

Komitet Obrony Demokracji obiecał swoim lewicowym sprzymierzeńcom na Zachodzie, że padnie serią prawicowych (a jakże), rządowych prowokacji. W sojuszach politycznych trzeba dbać o dotrzymywanie obietnic, więc skoro KOD-owcom nie dzieje się krzywda, będą musieli ją sobie wymyślić.

pozycja w Polsce potrzebuje dowodów na faszyzację i nazyfikację kraju. Zawiłości prawne wokół Trybunału Konstytucyjnego i stanowisko pracy dla samowładczego Andrzeja Rzeplińskiego nie porywają tłumów w Niemczech, Francji czy Włoszech. Demonizowanie śledztwa smoleńskiego i odmienianie frazy „teorie spiskowe” przez wszystkie przypadki też nie spędzają snu z powiek Europejczykom, którzy nie tylko w snach widzą coraz więcej obcych kulturowo przybyszów zza Morza Śródziemnego. Aby więc sztandar KOD-u i płacz „Wyborczej” były z przejęciem dostrzeżone w wielkich miastach zachodniej Europy, potrzeba krzykliwych argumentów na „nadwiślańską dyktaturę”.

Gwałcą

W zachodnich mediach najgłośniej o KOD-zie było w lutym 2016 r. To wtedy były dyrektor radiowej Jedynki straszył dziennikarzy „Der Spiegel” Mariuszem Kamińskim, który rzekomo „wykorzysta służby do walki politycznej. Dojdzie do prowokacji, nie zdziwię się, jeśli na komputerach przeciwników PiS-u pojawi się nagle pornografia dziecięca”. Dwa miesiące później doszło do incydentu, jakby wyjętego z ust dziennikarza – anonimowi hakerzy oświadczyli w internecie, że na komputerze lidera KOD-u Mateusza Kijowskiego znaleźli… pornografię dziecięcą. Czy więc miała miejsce prowokacja „PiS-owskich służb”? Prawica musiała sprawić opozycji spory zawód, bo nie podchwyciła tematu – o incydencie napisały drugorzędne portale internetowe, nie było też spektakularnych reakcji władz. Trudno się oprzeć wrażeniu, że Kamil Dąbrowa nie tyle przestrzegał przed prowokacjami związanymi z pedofilią, ile wręcz sobie ich życzył. Kreowanie ofiar „PiS-u” miał już przećwiczone, skoro dla zachodnich mediów zaistniał dzięki płaszczykowi męczeństwa, jaki przybrał wobec utraty stanowiska. Jako człowiek mediów wiedział, że jego przypadek musi dać się opisać w jednym-dwóch zdaniach, aby prasa chciała to podchwycić. Puszczanie na falach radiowych hymnu narodowego i „Ody do radości” zbudowało obraz obrońcy demokratycznej reduty, obalanego niemal siłą. Udało się więc dorysować rogi i ostre kły Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale do przedstawienia współczesnej Polski jako faszystowskiej nadal brakuje rozlewu krwi, aresztowań, prowokacji i zamieszek. Bez tego Komitet Obrony Demokracji pozostaje papierową opozycją, pozbawioną bohaterów i ofiar reżimu.

KOD miał wyglądać jak druga Solidarność

Do opinii publicznej trzeba docierać znanymi obrazami, aby dała się porwać dziennikarskiej narracji. Lewica i liberałowie jednoznacznie podchwycili wizerunek KOD-u jako drugiej Solidarności, a PiS-u jako nowej, prawicowej PZPR. Nawet logo Komitetu Obrony Demokracji pisane jest specyficzną czcionką, naśladującą solidarycę. Kijowski jako specyficzny outsider ma być nowym Wałęsą (może nawet ma kilka podobnych cech). O ile dla lat 80. charakterystyczna była „Matka Boska w klapie”, o tyle dziś kolczyk w uchu i włosy spięte w kucyk są powielane jako znaki rozpoznawcze lidera. Nawet mieszkanie Kijowskiego zostało w niemieckiej prasie opisane jakby wyjęte z lat Solidarności – małe, swojskie, z nieposprzątaną kuchnią, z kanapami, na których zalegają członkowie ruchu.

Choć nie powiodła się w Polsce próba wykucia z protestów KOD-u kolejnej Solidarności, ich twórcy nadal pracują, by tak postrzegano je w zachodnich stolicach. Na protesty KOD-owców trzeba patrzeć przez pryzmat intencji zyskania poparcia lewicowo-liberalnych sił w Unii Europejskiej, a zaangażowanie zmanipulowanych obywateli ma być tylko narzędziem. Nic więc dziwnego, że Rosjanie tak enigmatycznie relacjonują działania Kijowskiego – nie do nich jest ten spektakl skierowany. Przecież to nie Moskwa będzie upominała Beatę Szydło, by zachowywała standardy demokratyczne.

Wstrząsnąć Zachodem

Aby tłuste koty brukselskiej polityki na serio zabrały się za konserwatywnych Polaków, trzeba czegoś więcej niż papierowej odwagi. Leciwi KOD-owcy mogą sobie w tramwajach z dumą opowiadać o swojej antyfaszystowskiej działalności i odwadze w obliczu autorytaryzmu Kaczyńskiego, ale Angela Merkel czy François Hollande nie będą przedkładali opozycyjnej mitologii nad prawdziwe zagrożenie terroryzmem czy falującą gospodarką. Rzekome „materiały pedofilskie”, które miały pokazać Kijowskiego jako ofiarę prowokacji, okazały się niewypałem. Są jednak tematy, które opozycja może wykreować, by zagrozić Polsce.

Jak z Macierewicza zrobić przyjaciela Putina?

Przede wszystkim rozgłaszaniem o rzekomej putinizacji Warszawy. Czytelnikom „Gazety Polskiej” nie trzeba udowadniać, że nie ma w Europie rządów bardziej sceptycznych wobec Kremla niż Rada Ministrów z Antonim Macierewiczem jako szefem MON-u. Polscy liberałowie pracujący w zagranicznych mediach z trudem są w stanie pogodzić „teorię o zamachu” z „prorosyjskością Beaty Szydło”, jednak każdy pozór proputinowskiej postawy będzie brutalnie wykorzystany. Doszło już do prób zestawienia polskiego pomysłu Obrony Terytorialnej Kraju z Gwardią Narodową Władimira Putina. Niefortunny zapis w dokumencie Narodowego Centrum Studiów Strategicznych zawierał stwierdzenie, że obrona terotyrialna: „Wyposażona w broń maszynową, umundurowana formacja paramilitarna, może stanowić skuteczny środek zapobiegawczy (odstraszający) działaniom antyrządowym, a także wzmocni w wymierny sposób potencjał operacyjny formacji policyjnych w czasie pokoju”. Choć z całego dokumentu jasno wynika, że „działania antyrządowe” mogą się pojawić ze strony przestępczości zorganizowanej, KOD-owcy już widzieli siebie w roli pałowanych przez ORMO. Cóż, jeśli autorzy dokumentów i oświadczeń rządowych choć na chwilę zapomną, że są na froncie wojny informacyjnej, to następne lapidarne sformułowania mogą nas kosztować polityczną interwencję z zewnątrz.

Oskarżenia o nietolerancję

W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” socjolog prof. Paweł Śpiewak stwierdził, że w PiS-ie jest wiele zła, ale „nie ma jednego – antysemityzmu. Tej granicy PiS nie przekroczył. Są w nim nacjonaliści, są pewnie i antysemici, ale na razie zwycięża dyscyplina i antysemityzmu się nie tyka”. Dziennikarz Maciej Stasiński próbował imputować konserwatystom antysemityzm: „PiS nie zareagował na spalenie kukły Żyda we Wrocławiu”, ale prof. Śpiewak nie podtrzymał tematu.

Przy wieloletniej kampanii dezinformacyjnej powtarzającej frazę o „polskich obozach koncentracyjnych” zarzut o antysemityzm mógłby się odbić szerokim echem w świecie. Nawet gdy media opisują „nazistowskie obozy koncentracyjne”, dodając ich lokalizację – Polskę – otrzymujemy wiadomość, że ludobójstwa dokonali „jacyś” naziści, ale o niemieckim sprawstwie trudno doczytać. Jeśli w Polsce pojawiłyby się akty wandalizmu wobec miejsc pamięci związanych z kulturą żydowską albo Holokaustem, zagraniczne grupy interesu mogłyby się posłużyć etykietą antysemityzmu, aby zdelegitymizować polskie władze. Historyk Brian Porter-Szűcs już opisywał PiS jako partię, która „swoje korzenie ideologiczne odnajduje w tradycji Narodowej Demokracji”. Choć partia Jarosława Kaczyńskiego twardo zakorzeniała się w ideach Józefa Piłsudskiego i polityki jagiellońskiej, jak widać nawet profesor z Uniwersytetu z Michigan może plątać polityczne wątki, by obciążyć PiS. W swoim tekście dla portalu „The Conversation” wspominał także o wątkach antysemickich.

W czasie kryzysów strzeżcie się… prowokacji

Wreszcie fizyczna pacyfikacja demonstracji opozycji byłaby dla niej medialnym prezentem. Choć prawica nieraz czuła zapach policyjnego gazu na marszach 11 listopada lub podczas manifestacji w obronie krzyża na Krakowskim Przedmieściu, prasa w Niemczech przemilczała akty agresji ze strony władzy PO. Jeśli jednak policja okaże się teraz najspokojniejszą i najbardziej profesjonalną służbą w kraju, wystarczy, że ataku na KOD dokona anonimowy prowokator i obraz represji „PiS-owskiego reżimu” pójdzie w świat.

Wobec pułapek porozstawianych dookoła konserwatywnego rządu i prezydenta nie tylko ministrów i dziennikarzy musi obowiązywać spokój i opanowanie. Im mniej wyzwisk, emocji i niechęci do opozycji, tym mniej paliwa buntu otrzymają ludzie Kijowskiego, Schetyny i Petru.