Prokuratura nie jest od tego, by znajdować okoliczności, jak odmówić prowadzenia postępowania tylko ma prowadzić czynności celem znalezienia przestępcy i ukarania. Sąd nakazał prokuraturze prowadzenie postępowania - mówi nam mec. Andrzej Lew-Mirski, autor zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez tych, którzy systemowo odmawiali wpuszczenia Republiki na posiedzenia sztabów kryzysowych.
W ostatnim roku Telewizja Republika zanotowała przyrost oglądalności liczony w tysiącach procent. Dla milionów Polaków to jedyne źródło informacji. Również tych z południa Polski, którzy przed tygodniami mierzyli się z wielką wodą. Redakcje Strefy Wolnego Słowa dostarczały najbardziej rzetelne i sprawdzone informacje, mogące pomóc osobom na terenach powodziowych. Nasi odbiorcy nie mogli jednak obserwować posiedzeń organizowanych wówczas sztabów kryzysowych.
Jedno z takich głośnych zajść miało miejsce 17 września. W godzinach porannych we Wrocławiu zebrał się powodziowy sztab kryzysowy z udziałem premiera Donalda Tuska. Na miejscu pojawił się reporter TV Republika Janusz Życzkowski, który chciał zadać w imieniu milionów widzów pytania dotyczące obecnej sytuacji powodziowej. Niestety, reporter po raz kolejny usłyszał, że "nie ma go na liście".
W związku z systemowym niewpuszczaniem Republiki na wydarzenia z udziałem władz, adwokaci od lat reprezentujący media SWS złożyli zawiadomienie o o możliwości popełnienia przestępstwa.
Niedługo później Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście odpowiedziała, że… nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego. Słowem - sprawę po prostu zignorowała.
Dziś Sąd rozstrzygał ws. zażalenia, jakie na postanowienie prokuratury złożyli pełnomocnicy Republiki. Zapadł jasny werdykt. Więcej o sprawie mówi nam mec. Andrzej Lew-Mirski.
- Swego czasu złożyliśmy doniesienia o przestępstwie, które dotyczyło czterech zarzutów, w tym między innymi tłumienie krytyki prasowej i narażanie na niebezpieczeństwo oraz utratę życia i zdrowia osób, które miały nieszczęście znaleźć się na terenach powodziowych
- tłumaczy.
Podkreśla, że „Telewizja Republika przez ostatni rok stała się istotnym graczem na rynku medialnym”. - Są miliony ludzi, którzy tylko tę telewizję oglądają. Czerpią z niej głównie informacje. Jeżeli się odcina od informacji połowę społeczeństwa, i to informacji, która może ratować życie i zdrowie, to de facto odcina się społeczeństwo od informacji strategicznych - dodaje.
I dalej: „jak nie wpuszcza się takiej telewizji na sztab kryzysowy to można się liczyć z fatalnymi konsekwencjami”.
- Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście, której wręczyliśmy doniesienie o przestępstwie, zignorowała to. Nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego więc odmówiła wszczęcia postępowania - podkreśla adwokat.
- Na tą decyzję złożyliśmy zażalenie. Dziś sąd wysoce krytycznie odniósł się do postanowienia prokuratury. Wytknął, że w istocie prokuratura nie jest od tego, by znajdować okoliczności, jak odmówić prowadzenia postępowania tylko ma prowadzić czynności celem znalezienia przestępcy i ukarania. Sąd nakazał prokuraturze prowadzenie postępowania
- konkluduje mec. Lew-Mirski.