Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Twitter będzie miał nowego właściciela. Ale Donald Trump twierdzi, że już tam nie wróci

Republikanie nie kryją radości z tego, że miliarder Elon Musk kupi wkrótce Twittera. Donald Trump także pochwalił tę decyzję – ale zapowiedział, że już nie wróci na tę platformę. 

Donald Trump
Donald Trump
Aleksiej Witwicki/Gazeta Polska

Elon Musk jakiś czas ujawnił, że kupił 9,2 % akcji Twittera, tym samym zostając jego największym udziałowcem. Wkrótce potem wyszło na jaw, że chce kupić pozostałe akcje i zmienić Twittera w swoją prywatną firmę. Rada nadzorcza portalu, nie chcąc do tego dopuścić, zastosowała procedurę zwaną „trującą pigułką”, której używa się w obronie przed wrogim przejęciem. Wywołało to ogromne kontrowersje i oskarżenia, że nie działają w interesie akcjonariuszy, do czego są zobowiązani. 

W niedzielę odbyli w tej sprawie spotkanie i w poniedziałek ogłoszono, że przyjęli ofertę Muska. Najbogatszy człowiek świata zapłaci za Twittera aż 44 miliardy dolarów. Oznacza to, że na każdą akcję, której jeszcze nie posiada, wyda 54 dolary i 20 centów. To więcej o 38% w stosunku do tego, ile były warte zanim ujawnił, że zaczął je kupować, ale mniej, niż były warte w zeszłym roku. Transakcja najprawdopodobniej zostanie sfinalizowana do końca roku. 

Musk jest postacią raczej apolityczną, ale kupno przez niego Twittera wywołało żywiołową radość wśród amerykańskiej prawicy. Miliarder przedstawia się bowiem jako wielki zwolennik wolności słowa. Republikanie od dawna oskarżają wiodące social media o cenzurowanie prawicy, a ocenzurowanie przez Twittera artykułu NYPost o podejrzanych interesach syna Bidena było nawet tematem przesłuchań przed Kongresem. Musk w przeszłości krytykował cenzurę na Twitterze, a w poniedziałek powiedział, że „wolność słowa jest fundamentem funkcjonalnej demokracji, a Twitter jest miejskim placem, na którym debatuje się o sprawach kluczowych dla przyszłości ludzkości”. 

Wygrała wolność słowa

Prominentni Republikanie nie ukrywali, że bardzo cieszą się z tej transakcji. „To wspaniały dzień, aby być konserwatystą na Twitterze” - napisała senator Marsha Blackburn - „Elon Musk kupujący Twittera przeraża lewicę, ponieważ nie chcą, żeby coś zagroziło ich możliwości cenzurowania konserwatystów”. Dodała, że to „zachęcający dzień dla wolności słowa” i wyraziła nadzieję, że Musk powstrzyma cenzurę konserwatystów przez big tech. 

Radości nie krył również kongresman Jim Jordan, jeden z liderów republikańskiej walki z cenzurą w social media. W reakcji na ogłoszenie umowy z Muskiem napisał, że „wolność słowa czeka wielki powrót”. Wcześniej Jordan i 17 innych republikańskich kongresmanów polecili szefostwu Twittera zachowanie kopii wszelkich komunikacji, także prywatnych, dotyczący rozmów o ofercie Muska. Cel tego żądania był dla wszystkich jasny. Była to sugestia, że w razie odzyskania większości w Izbie, co najprawdopodobniej stanie się już tej jesieni, Republikanie przeprowadzą oficjalne kongresowe śledztwo w tej sprawie. Zdaniem wielu komentatorów groźba takiego śledztwa mogła skłonić radę Twittera do przyjęcia oferty Muska. 

Przejęcie Twittera przez Muska obudziło oczywiście pytania o dalsze losy jednego z najsłynniejszych użytkowników tej platformy, byłego prezydenta Donalda Trumpa. Trump założył konto na Twitterze już w 2009 roku. Gdy został prezydentem Twitter stał się dla niego głównym środkiem komunikacji z wyborcami, ogłosił na nim większość ważnych decyzji. Co ciekawe twittował głównie ze swojego prywatnego konta, a nie oficjalnego @POTUS – Biały Dom musiał wydać oświadczenie, że należy je traktować jako oficjalną komunikację. Twitter, wbrew naciskom lewicy, starał się nie cenzurować jego konta, ale zawiesił je po zamieszkach na Kapitolu, jako powód podając rzekome nawoływanie do przemocy politycznej. 

Fakt, że konto urzędującego prezydenta zostało zawieszone, wywołał zrozumiałe oburzenie prawicy i obrońców wolności słowa. Na razie nie jest jednak jasne, czy Musk zdecyduje się na jego odwieszenie. Sam miliarder jak na razie starannie unika jakichkolwiek deklaracji w tym temacie. Business Insider donosi, że to pytanie padło podczas spotkania z pracownikami Twittera, które zorganizowano po jego sprzedaży. Obecny CEO Twittera Parag Agrawal odpowiedział, że na razie nikt nie wie w jakim kierunku pójdzie Twitter pod nowym zarządem. 

Czy Trump wróci na Twittera?

Sam Trump również nie krył radości z zakupu Muska. Powiedział jednak, że nie wróci na Twittera nawet, jeśli jego konto zostanie odblokowane. Wyznał, że zamiast tego zostanie na własnej platformie społecznościowej, Truth Social. „Mam nadzieję, że Elon kupi Twittera, bo go ulepszy, i jest dobrym człowiekiem, ale ja zostaję na TRUTH” - powiedział. Dodał, że fala banów dla konserwatystów po jego odejściu sprawiła, że Twitter stał się bardzo nudnym miejscem. Wcześniej były kongresman Devin Nunes, który obecnie jest CEO Truth Social, także twierdził, że Trumpa „nie interesuje powrót na Twittera”. 

Nie wszyscy są jednak przekonani, że mając taką szansę nie zdecyduje się jednak na powrót. Dziennik Washington Post ujawnił, powołując się na anonimowe źródła bliskie Trumpowi, że mimo blokady były prezydent dalej przegląda Twittera, zwykle w formie wydruków tweetów dziennikarzy i polityków, które przygotowują mu jego asystenci. Źródła WaPo twierdzą też, że regularnie narzeka na to, jak po blokadzie spadły zasięgi jego wiadomości. Trump publikuje obecnie swoje oświadczenia za pośrednictwem konta jego rzecznik prasowej Liz Harrington. Jej konto śledzi jednak zaledwie 265 tysięcy osób, podczas gdy konto Trumpa przed blokadą zbliżało się do 90 milionów śledzących użytkowników. 

 



Źródło: Business Insider, Reuters

#Elon Musk #Donald Trump #Twitter

Wiktor Młynarz