Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Po ogłoszeniu wyników „Kultury w sieci” zawrzało. Steczkowska dostała rykoszetem

Po ogłoszeniu wyników programu „Kultura w sieci” w środowiskach artystycznych rozpętała się szeroka dyskusja. Jedni byli zadowoleni, inni oburzali się, że ich projekty nie przeszły i całą winę zrzucali na komisję. Rykoszetem oberwała m.in. Justyna Steczkowska, która otrzymała dotację na swój koncert z orkiestrą. O tym, jak przebiegały prace przy programie, mówi nam Rafał Wiśniewski, dyrektor Narodowego Centrum Kultury.

NCK

 „Kultura w sieci” to projekt imponujący, z budżetem, jakiego dotąd w kulturalnych programach nie było. Przypomnijmy: 60 mln zł wsparcia dla blisko 1200 beneficjentów w ramach dotacji i do tego 20 mln zł na stypendia dla 2223 artystów. W dodatku wszystko wymagało niemal natychmiastowego rozstrzygnięcia. Jak wyglądały prace przy tym projekcie?

Ten projekt jest przede wszystkim wielkim wyzwaniem, do którego podjęcia byliśmy bardzo zmotywowani, ponieważ w ten sposób mogliśmy pomóc ludziom kultury. Ostatnie kilka tygodni to były działania pod ogromną presją czasu, żeby jak najszybciej opracować założenia programu, później przeprocesować go w ministerstwie kultury, następnie dzięki życzliwości Pana Premiera, prof. Piotra Glińskiego uzyskać zwiększenie budżetu (z 20 do 80 milionów), bo zainteresowanie programem było gigantyczne. I co równie ważne, wdrożyliśmy go w rekordowym czasie. Ze względów budżetowych standardowo programy dotacyjne przygotowuje się rok wcześniej. Zgodnie z maksymą, spopularyzowaną przez wielkiego bohatera popkultury – Supermana, że „wielka moc to wielka odpowiedzialność” – dla Narodowego Centrum Kultury to było wielkie wyzwanie, ale i wielka odpowiedzialność. 

Zaraz po rozstrzygnięciu części dotacyjnej programu pojawiły się głosy, że dofinansowanie otrzymały projekty promowane przez ministra kultury. Że to wicepremier Gliński zadecydował, iż dotację dostaną propozycje związane z patriotyzmem i z kościołem. Jak się Pan odniesie do tych zarzutów?

Około 6 tys. zgłoszeń wpłynęło w części dotacyjnej programu, zarządzanej przez NCK. Chciałoby się pomóc wszystkim, ale musieliśmy się zmieścić w budżecie – rekordowym nie tylko w historii NCK, ale też ministerstwa. Moi współpracownicy spisali się na piątkę (mówię to jako profesor uniwersytecki, a na uczelniach wyższych nie ma szóstek). Wsparcie w kwocie 60 mln zł otrzymało blisko 1200 podmiotów z całego kraju, reprezentujących różne kategorie i dyscypliny, jednak przedstawione we wnioskach wyjściowe budżety ich projektów opiewały na kwotę blisko pół miliarda! Gdybyśmy tyle mieli, wszyscy byliby usatysfakcjonowani, ale to nierealny scenariusz. 
Dla nas najważniejsza była jakość. Każdy projekt oceniało trzech niezależnych ekspertów. Żaden z nich nie wiedział, kto jeszcze ocenia dany wniosek. Wszystko po to, aby mogli podejmować decyzje autonomiczne. Prawidłowością jest, że beneficjenci nie kwestionują kryteriów i sposobu oceny, natomiast ci, którzy nie otrzymują dofinansowania, uważają że zostali niesłusznie potraktowani. Kiedy ja przegrywam w jakimś konkursie o grant naukowy, to nie zrzucam odpowiedzialności na komisję, tylko staram się wyciągnąć wnioski, by poprawić projekt, i żeby następnym razem się udało.

Zatem nie było uprzywilejowania, jak marudzą niektórzy.

Wspomniała Pani o projektach kościelnych. Było ich bardzo mało. Dotacje dostało ledwie kilkanaście podmiotów na niemal 1200, a więc ok. 1,5%. Były wśród nich parafie katolickie, także jedna diecezja i archidiecezja, protestanckie, ale też semickie. A przecież kultura i sztuka sakralna od stuleci zawsze stanowiły ważny element narodowego dziedzictwa, kształtowały naszą tożsamość, pomagały przetrwać w trudnych czasach. Warto przywołać choćby nasze PRLowskie doświadczenia, a więc występy artystów w kościołach w latach 70-tych i 80-tych. System aksjologii judeo-chrześcijańskiej to inspiracja i ważny temat dla wielu twórców. Ludzie wierzący, podobnie jak mniejszości narodowe, których projekty wsparliśmy, chcą uczestniczyć w swoich wydarzeniach, a wspólnoty wyznaniowe mają prawo składać wnioski. Kultura judeo-chrześcijańska znalazła się w tym programie w minimalnej skali. 

Burza zrobiła się w środowisku muzyków. Doszło nawet do kuriozalnej sytuacji, w której Kayah wylała swoje żale, że dotację otrzymała Justyna Steczkowska, a ona nie. Bo niby grała na wiecach Kaczyńskiego. Później na Steczkowską część środowiska wylało wiadro pomyj, że za koncert weźmie aż 90 tys. Justyna tłumaczyła, że dotacja nie uwzględnia jej honorarium, bo koncert będzie z orkiestrą i ona chce te pieniądze rozdzielić między innych. Artystka nawet postanowiła odstąpić Kai swoją dotację, ale się okazało, że to nie jest możliwe.

W tym konkursie - w mojej ocenie - wszyscy są zwycięzcami, bo złożyli w bardzo krótkim czasie bardzo dobre projekty, ale nie wszyscy stanęli na podium. Załóżmy, że oglądamy zawody sportowe. Ktoś wygrywa pierwsze miejsce i mówi, że przekaże innemu uczestnikowi swój złoty medal. Nie jest to możliwe. W procedurach konkursowych ci, którzy nie zdobywają laurów, uważają się za pokrzywdzonych. Mają prawo czuć się zawiedzeni. Jednak takie słowa krytyki, które padły publicznie, nie są sprawiedliwe. Na szczęście pojawiły się też głosy rozsądku. Znam artystów, którzy nie otrzymali dofinansowania, ale wypowiadali się racjonalnie. Mówili, że to jest dobry program i choć im się nie udało, to się nie obrażają i będą dalej szukali środków na realizację swoich pomysłów. My też nie ustajemy w dalszych poszukiwaniach rozwiązań finansowych i organizacyjnych, które będą ich wspierać. 

Trzymam za nich kciuki.

Ważne jest to, że ludzie kultury nie zostali sami. 60 mln zł trafiło w połowie do organizacji pozarządowych oraz wielu podmiotów samorządowych, czyli domów kultury, gminnych ośrodków, czytelni czy bibliotek, które na poziomie lokalnym mają charakter kulturotwórczy. Trzeba pamiętać, że kulturę tworzymy nie tylko w dużych miastach, ale też małych miejscowościach,  nieobecnych w wielkich mediach. Tam dzieją się niezwykle ciekawe rzeczy. 

Warto też przypomnieć, że „Kultura w sieci” to nie jedyne środki, które z budżetu ministerstwa kultury za pośrednictwem NCK trafiają do sektora kultury. W ramach dziesięciu programów dotacyjnych i stypendialnych, którymi zarządzamy, w 2020 r. łącznie przekażemy twórcom i instytucjom kultury ponad 125 mln zł.

A kwota 4 mld, o której mówił premier prof. Piotr Gliński, dotyczy różnego rodzaju działań, które mają charakter wspomagający. Obejmuje np. programy ministerialne (w tym stypendia, zapomogi i dotacje), działania pomocowe Narodowego Instytutu Wolności, PiSF-u oraz innych instytucji znajdujących się w nadzorze resortu kultury, ale też wszelkie mechanizmy wspierania przedsiębiorców w ramach kolejnych tarcz antykryzysowych, które obejmują też sektor kultury. To szerokie spektrum. Myślę, że rząd polski wykazał się dużą wrażliwością w redystrybucji środków na wsparcie, a minister kultury bardzo skutecznie pozyskuje finanse dla sektora kultury, co dostrzegają nawet sceptycy. 

Niektórzy się oburzają, że dotacje zostały przyznane instytucjom, które i tak są na utrzymaniu ministra kultury, a nie trafiły do artystów. Proszę o wyjaśnienie tej kwestii.

Regulamin określa, że instytucje, dla których organizatorem jest Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, wpisane w rejestrze instytucji kultury, oraz instytucje współprowadzone, wpisane w rejestrze organizatorów samorządowych, nie mogły aplikować do programu. Na liście podmiotów, które otrzymały dotacje, znalazły się organizacje pozarządowe, instytucje samorządowe i prywatne. Wsparcie otrzymało np. blisko 140 projektów teatralnych realizowanych przez teatry dramaturgiczne, muzyczne, lalkowe, stowarzyszenia artystyczne działające  edukacji i działalności scenicznej. 
Warto podkreślić, że poziom zgłoszonych projektów był bardzo wysoki. Wybór między dobrym a bardzo dobrym przedsięwzięciem to trudne zadanie. Dzięki naszemu programowi te instytucje mogą przetrwać. „Kultura w sieci” to takie podanie dłoni. Niezwykle ważne dla aplikujących było również zapewnienie finansowania wszystkich inicjatyw w całości, w 100 procentach, co jest ewenementem. Przy innych projektach wymagany jest bowiem wkład własny. Cieszy też to, że program objął zasięgiem cały kraj. Wsparcie finansowe trafiło do wszystkich województw. Nigdy dotąd w NCK nie było tak wielkiego wsparcia dla różnych typów instytucji w całej Polsce.

Z jakich innych programów dotacyjnych w NCK mogą korzystać twórcy i artyści, którzy nie otrzymali dofinansowania z „Kultury w sieci”? 

Przed ogłoszeniem wyników „Kultury w sieci” ogłosiliśmy program „Kultura Interwencje” - 10 mln trafiło do 277 podmiotów. Wcześniej rozstrzygnęliśmy program „Infrastruktura domów kultury”, którego budżet został podwojony z 10 do 21 mln zł. Tuż przed był projekt „EtnoPolska”, w którym dofinansowaliśmy 293 instytucje. Gdybyśmy zsumowali te programy, to okaże się, że ok. 2 tys. beneficjentów otrzymało wsparcie z NCK. A to przecież dopiero połowa roku.

Zdaję sobie sprawę, że podmioty, które aplikowały o dotacje przed pandemią, przed decyzją o zamknięciu instytucji kultury i odwołaniu imprez masowych, mogą mieć teraz problemy z wywiązaniem się ze swoich projektów. Czy muszą zwracać pieniądze?

To był pierwszy ruch, który wykonał premier prof. Piotr Gliński – wprowadził mechanizmy związane z uelastycznieniem wymogów formalnych w programach. W Narodowym Centrum Kultury stale pracujemy nad aktualizacją wniosków naszych beneficjentów, żeby przyznane im środki mogły zostać spożytkowane dla realizacji ich pomysłów oraz dla dobra odbiorców i uczestników wydarzeń. Szukaliśmy wspólnie mechanizmów, by dotacje zostały wykorzystane zgodnie z normami prawnymi, ale też aby te projekty miały rację bytu. 

Domyślam się, że nie przeglądał Pan szczegółowo projektów „Kultury w sieci”, ale zerkając na tytuły – czy któreś wydały się dla Pana szczególnie interesujące? 

Nie można powiedzieć, że jedno dziecko kocha się bardziej niż drugie. Te projekty są tak różne w formie i treści, że trudno porównywać te działania. Jeśli musiałbym wskazać, szczególnie cieszą mnie projekty o charakterze lokalnym, realizowane przez artystów, którzy nie mają dostępu do mediów mainstreamowych. Dzięki środkom z programu dostają głos, równoprawną możliwość zrealizowania swoich pomysłów i zaprezentowania ich ogólnopolskiej widowni w internecie. Siedząc w domu, korzystając z laptopa czy smartfona każdy twórca, animator, zespół może pokazać swoją wizytówkę. Myślę, że to będzie ważne po pandemii. „Spodobało ci się to, co robię, to przyjedź, zapraszam”. Kultura może być inspiracją, pretekstem do wyjazdów turystycznych. Przyjeżdżamy do danej miejscowości, mamy tam nocleg, po drodze tankujemy na polskiej stacji paliw – to wszystko napędza gospodarkę, tworzy miejsca pracy. Promujmy patriotyzm gospodarczy. Tak wiele zależy dziś od naszych decyzji konsumenckich. Tak wiele regionów w Polsce zasługuje na odkrycie. Warto oczywiście podróżować po całym świecie, ale teraz jest najlepszy okres, żeby poznawać Polskę – nie tylko na mapie.  Niezależnie od kwestii otwarcia granic, na pewno będą to mniej ryzykowne podróże w kontekście zdrowotnym. Jest tyle ciekawych miejsc w naszym kraju.

Jak my – jako odbiorcy sztuki – możemy teraz korzystać z efektów programu „Kultura w sieci”? Jak ich szukać?

Wypracowaliśmy konsensus między interesem odbiorców, którzy chcą mieć za darmo dostęp do kultury, oraz artystów i instytucji, które muszą pozyskiwać środki na swoje utrzymanie. Przez okres do 6 miesięcy po zakończeniu realizacji projektu, kiedy wpiszemy w wyszukiwarkę hasło „kultura dostępna” i tam nazwę projektu, czy repertuar, to udamy się w podróż po „Kulturze w sieci”. Myślę, że dobrze byłoby podsumować te wyprawy i spotkania z kulturą w internecie pod koniec roku. Powiedzieć o dobrych praktykach, o tym, co udało się zrobić, jak kreatywni są polscy artyści, jaką drogę znaleźli do serc odbiorców. 

Chciałbym na zakończenie podziękować moim współpracownikom. To było kilka tygodni niezwykle intensywnej pracy, przeorganizowanie całej instytucji, działanie na trzy zmiany. Słowa uznania kieruję też pana ministra Jarosława Sellina za nieustanne wsparcie dla naszych inicjatyw i pana ministra Piotra Glińskiego, który zapewniając rekordowe środki dla tego programu był architektem jego sukcesu. 

Rafał Wiśniewski – socjolog, dyrektor Narodowego Centrum Kultury, wykładowca akademicki, dr hab., profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Organizator  Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej EUFONIE. 

 Z dyrektorem NCK RAFAŁEM WIŚNIEWSKIM rozmawiała ANNA KRAJKOWSKA
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Anna Krajkowska