Wydarzenia ostatnich miesięcy zmiotły w pył od lat budowany styl życia i myślenia. Jak bańka mydlana pękła poprawnie polityczna wizja świata. W gruzy legły przeświadczenia i założenia ideologiczne. Przeniesienie znacznej części codziennych aktywności i obowiązków do internetu wymagało zmiany dotychczasowego stylu życia praktycznie z dnia na dzień.
Były to definicje i założenia: że w świecie nie powinno być żadnych granic, że każdy, wszędzie gdzie jest - będzie się czuł jak u siebie, że pojęcie narodu i państw narodowych to przeżytek, który trzeba usunąć, że najważniejsza jest wspólnota międzynarodowa, europejska czy ogólnoświatowa, że człowiek jest panem stworzenia, panuje nad naturą i wszystko zależy od niego.
Pandemia koronawirusa ujawniła słabość wielu idei wspólnot międzynarodowych i międzykulturowych. W nieprzewidzianych sytuacjach granicznych, w pierwszej kolejności można było bowiem liczyć na siebie, w drugiej na władze lokalne i narodowe.
Interwencje i pomoc wspólnot międzynarodowych okazały się bardzo odległą rzeczywistością. Najbadziej dotkliwie można było odczuć to w związku z kryzysem szczepionkowym i poważnymi problemami w płynności dostaw preparatów do wielu krajów. Dość szybko okazało się, że najskuteczniej epidemię można było zwalczać tylko w ramach struktur państwowych.
Poza przyspieszonym egzaminem z zarządzania kryzysowego, także poszczególni obywatele państw musieli dość szybko zmienić swoje przyzwyczajenia. Zdalne nauczanie, zdalna praca, rozwój e-commerce, czyli sprzedaży elektronicznej. Przeniesienie znacznej części codziennych aktywności i obowiązków do internetu wymagało zmiany dotychczasowego stylu życia praktycznie z dnia na dzień.
Obecna sytuacja uświadomiła potrzebę odpowiedzi na rzadko zadawane pytania: w jakim kierunku może prowadzić niczym nieograniczona globalizacja i mobilność? Dokąd dąży i czego naprawdę szuka ludzkość?
Odpowiedzi mogą iść w dwóch kierunkach.