Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Niewydolność serca – bijemy na alarm, bo liczy się czas

16 osób - tylu Polaków umiera co godzinę z powodu niewydolności serca. Ich jakość życia w związku z chorobą spada dramatycznie. Część z nich nie jest w stanie egzystować bez wsparcia najbliższych. Połowa z nich nie przeżyje pięciu lat od rozpoznania choroby. Osoby z niewydolnością serca są ciągle niewidoczne dla systemu, ponieważ schorzenie to w percepcji społecznej nie przebiega tak katastrofalnie jak np. choroba nowotworowa.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
Bianca Mentil, pixabay

Niewydolność to końcowy etap przewlekłych chorób serca. Polega na tym, że serce nie jest w stanie dostarczyć organizmowi takiej ilości tlenu, jakiej on potrzebuje.

W krajach rozwiniętych, czyli również i w Polsce, najczęstszą przyczyną niewydolności serca jest choroba wieńcowa, czyli to, co popularnie nazywamy zawałem serca, stanem przedzawałowym. Drugą przyczyną, która prowadzi w odległej perspektywie do rozwoju niewydolności serca, jest nadciśnienie tętnicze. Ale też wady zastawkowe, zapalenie mięśnia sercowego, serce ulega czasami powiększeniu z nieznanych przyczyn.

- wyjaśnia prof. Piotr Ponikowski, kierownik Centrum Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu oraz Kliniki Chorób Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

Niewydolność serca wiąże się z bardzo złą jakością życia.

Pacjent w pewnym momencie zaczyna coraz gorzej tolerować wysiłek, codzienną aktywność fizyczną. Często osoby w średnim wieku mówią: Kiedyś mogłem wejść po schodach, normalnie żyć, a teraz umiarkowany wysiłek powoduje uczucie duszności, osłabienia.

- mówi prof. Ponikowski. 

Niestety, jak podkreśla ekspert, na jakość życia pacjentów z niewydolnością serca wpływają też negatywnie zaostrzenia choroby, będące przyczyną częstych hospitalizacji. Polskie dane pochodzące z Narodowego Funduszu Zdrowia za rok 2019 dowodzą, że na 100 chorych ok. 15 jest hospitalizowanych. Daje to rocznie ok. 280 tys. zajętych łóżek. A to generuje ogromne koszty. Najnowsze dane NFZ pokazują, że wartość refundacji świadczeń z powodu niewydolności serca w 2019 r. wyniosła 1 676 mln zł i była o 867 mln zł wyższa niż w 2014 r. (wzrost o 107%). Na wartość refundacji składały się głównie koszty leczenia szpitalnego (w 2019 r. wyniosły 1 588 mln zł, co stanowiło 95% łącznej wartości refundacji świadczeń w niewydolności serca).

Ale to nie wszystko. W Polsce z powodu niewydolności serca co godzinę umiera 16 osób. Środowisko pacjentów i lekarzy od lat zabiega o zmiany systemowe w leczeniu, które obecnie znacząco odbiega od standardów europejskich. W 2019 r. miał ruszyć pilotaż programu opieki koordynowanej w niewydolności serca (tzw. KONS-y, od Opieki Nad Osobami z Niewydolnością Serca), ale wdrażanie tego rozwiązania zostało wstrzymane.

Jak przyznał w jednym z ostatnich wywiadów minister zdrowia, kardiolog prof. Łukasz Szumowski niewydolność serca

jest plagą i tutaj trzeba będzie coś na pewno zrobić, ale to idzie opornie i jest skomplikowane. 

Sytuację chorych mogłoby poprawić nie tylko uruchomienie programu pilotażowego KONS-ów, ale i wdrożenie nowych terapii.

Wśród leków stosowanych od kilku lat przybywa takich, które zmniejszają ryzyko postępu schorzenia, rehospitalizacji chorego. Ostatnią grupą leków, jaka weszła do kardiologii, chociaż wcześniej była stosowana u chorych na cukrzycę, są flozyny.

- mówi prof. Ponikowski.

 



Źródło: pap, niezalezna.pl

#zawał serca #choroby serca #serce

ms