Tysiące odwiedzających po raz pierwszy od trzech miesięcy powróciło do Disneylandu w Szanghaju. Chiński park rozrywki został ponownie otwarty po tym, jak pandemia koronawirusa zatrzymała Magiczne Królestwo.
Choć Myszka Miki i inne postacie Disneya ponownie powitały tłumy, to w Disneylandzie w Szanghaju nic nie jest takie samo. Zamiast parad i fajerwerków - obowiązkowe maski, sprawdzanie temperatury i dystans zachowywany przez gości i pracowników.
Jeden z pasjonatów Disneylandu z Szanghaju Kay Yu wstał już o 4 rano, by udać się do parku. W jego ocenie "dzięki zachowanym środkom ostrożności turyści czują się bezpiecznie".
Chiński park Disneya jest pierwszym z sześciu ośrodków na całym świecie, które ponownie otworzyły się po pandemii. Według szacunków, koronawirus miał narazić firmę na straty w wysokości 1,4 miliarda dolarów.
Ograniczony zakres ponownego otwarcia w Szanghaju nie przyniesie jednak wysokich zysków. Podczas gdy w pierwszym roku po otwarciu w 2016 r. Disneyland przyjął ponad 10 milionów gości, to park musi ograniczyć teraz liczbę odwiedzających do 20 proc. dziennej przepustowości, czyli około 16 tys. osób.
Ponadto nie będzie parad i fajerwerków - zamiast tego wieczorny pokaz świetlny. Disney zamknął również interaktywne place zabaw dla dzieci i pokazy w teatrze.
Zdecydowana większość przejażdżek, a także restauracji i pokazów będzie otwarta - mówi Andrew Bolstein, starszy wiceprezes parku. Dodał, że więcej atrakcji może się ponownie otworzyć w zależności od sytuacji i przepisów rządowych.