Ogólnoświatowe problemy na rynkach związane z pandemią i rosnące ceny energii w Europie przyczyniły się do wzrostu cen w wielu krajach świata, w tym również w Polsce. Eksperci finansowi przekonują, że ten potrwa jeszcze pewien czas. Jak sobie z tym radzić? Swój przepis w wywiadzie dla "Newsweeka" zdradziła znana z antypisowskiej manii Krystyna Janda. "Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza. Ale ceny rosną" - biadoli celebrytka.
Problemy z łańcuchami dostaw wymuszone przez pandemię COVID-19 i polityka energetyczna - z jednej strony gazowy szantaż Rosji, z drugiej - wysokie ceny uprawnień do emisji CO2 na rynku europejskim - są przyczyną rosnącej inflacji w wielu krajach. Problem ten nie omija również Polski. Dodatkowo, co wskazywał niedawno m.in. prezes Pekao, Leszek Skiba, Polska mierzy się ze zjawiskiem osłabienia złotego, co również przekłada się na wzrost cen.
Rząd podjął działania zawarte w tzw. tarczy antyinflacyjnej, które mają złagodzić efekty m.in. rosnących cen energii oraz paliwa. Eksperci są zdania, że w pewnym stopniu interwencja rządu wpłynie na złagodzenie wzrostu inflacji w najbliższych miesiącach.
Rosnące ceny są częstym i istotnym tematem wśród opinii publicznej, zwłaszcza w perspektywie nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. Swoim sposobem na radzenie sobie ze wzrostem cen podzieliła się z czytelnikami "Newsweeka" aktorka Krystyna Janda. Okazało się, że celebrytka, która na brak pieniędzy nie może narzekać, twierdzi, iż... przymiera głodem.
- Mało jem ostatnio. Ktoś mi wytłumaczył, że głodówka jest bardzo zdrowa, i miał rację. Nawet na poprawę nastroju. Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza. Ale ceny rosną
- przyznała.
Dodała, że patrzy również na "koszty stałe teatrów, na rachunku za prąd i pensje". Krystyna Janda szefuje fundacji, która zarządza dwoma warszawskimi teatrami – Polonia i Och-Teatrem. Jesienią 2020 r. z Funduszu Wsparcia Kultury otrzymała na ten cel 1,8 mln złotych wsparcia. Nie ukrywała jednak wtedy rozgoryczenia, ponieważ wnioskowała o niecałe 6 mln.
Przyznała w wywiadzie dla Newsweeka, że ona sobie poradzi z kryzysem, ale "katastrofa wisi w powietrzu".
Wypowiedź Jandy o dzieleniu i mrożeniu chleba wywołała liczne komentarze internautów.
Ja też zamrażam chleb. Dzięki temu, w naszym domu nie marnuje się ani kromka.
— Gregor (@GregorWro) December 14, 2021
Cieszę się, że Pani Janda również szanuje chleb.
Jakkolwiek nie wiem, co to ma wspólnego z inflacją. ??? Ale jako twardy elektorat mogę tego po prostu nie rozumieć. Pewnie jest jakieś wyjaśnienie. ?
Janda pisze że jej status społeczny się pogorszył przez inflację. Chleb kroi na kromki i zamraża, jeżdżąc po niego suwem, który pali 17 litrów paliwa a w tym czasie gosposia ogarnia dom. Paradne pic.twitter.com/I6txrj3Fj2
— -Matylda- (@Matylda18630109) December 14, 2021
Janda ty dopiero teraz nauczyłaś się szanować chleb, a ja jeszcze przed RZĄDAMI PIS mrozilam chleb bo za PO nauczycielskie zarobki mi nie pozwalały na marnotrawstwo.Żyłaś w luksusie i żyjesz dzięki nam, którzy charowali za marne PEOWSKIE poniżające pensje. Szanuj chleb. Już czas
— Marika (@Marika72122139) December 14, 2021
"Biedna" Pani Krysia Janda mrozi z głodu chleb... pic.twitter.com/AS51nmgsee
— M Jacyna-Witt (@JacynaWitt) December 14, 2021
Nie żartuje z oszczedzania. Jestem dzieckiem lat 80tych. Wakacje u dziadkow. Chleb ze smietana o cukrem. Mleko od krowy. Ziemniaki z kwasnym mlekiem. Bylo skromnie.
— Dariusz Lasocki ??? (@Dariusz_Lasocki) December 14, 2021
Uwazam ze p. Janda profanuje to na co mln Polakow ciezko pracuja. Chleb. Chleb nasz powszedni.