Celem badania było sprawdzenie, jak i czy obiekty pokroju asteroid, które przelatują blisko planet naszego układu, wpłyną na orbity tychże ciał - torów, po jakich krążą wokół gwiazdy centralnej - Słońca. Układ Słoneczny oraz obiekty w nim skupione, są ze sobą ściśle powiązane (m.in. ze względu na wzajemne oddziaływania grawitacyjne).
Życie na Ziemi - dlaczego akurat ta planeta?
To jeden z powodów, przez który na Ziemi mogło rozwinąć się życie. Planeta, na której egzystujemy znajduje się w tzw. strefie Złotowłosej, gdzie panują odpowiednie warunki kosmiczne (np. dociera odpowiednia ilość światła), by mogły powstać mniej lub nieco bardziej skomplikowane formy życia. Istotną rolę odgrywa tu również Jowisz, który jest swoistą kosmiczną tarczą Ziemi.
Kanadyjscy naukowy - Garett Brown i Hanno Rein, przenalizowali ok. trzy tysiące różnych kombinacji, w których obiekty o różnej wielkości przelatywały blisko konkretnych planet w Układzie Słonecznym. Wyniki ich badań mówią, że przesunięcie orbity Neptuna o 0,1 proc. względem aktualnego toru spowodowałoby poważną destabilizację w całym Układzie Słonecznym.
Co byłoby dalej?
Następstwem tego ruchu byłoby zderzenie dwóch pierwszych planet w naszym systemie, czyli Merkurego i Wenus. Dlaczego to właśnie Neptun okazał się najbardziej wrażliwym elementem układanki? Jak wiadomo - jest on najbardziej wysuniętą planetą w układzie, dlatego grawitacja Słońca oddziałuje na niego najsłabiej. To z kolei może powodować, że dostatecznie duży obiekt przelatujący blisko Neptuna mógłby wpłynąć na orbitę planety.
Badacze uspokajają jednak, że nawet gdyby faktycznie doszło do destabilizacji Układu Słonecznego w wyniku zmiany orbity Neptuna, istoty żyjące na Ziemi odczułyby to dopiero za miliony lat. Dlatego... nawet jeśli istnieje takie zagrożenie, to nie wpłynie ono na nasze doczesne życie.