Księżna Daisy opowiadała swych synom o przerażającym spotkaniu z karłem, który z uporem maniaka pojawiał się w nocy, w jednej z komnat, próbując napalić w kominku. Zjawy na zamku w Książu stukały w okno, pukały do drzwi, rzucały pogrzebaczem i wałęsały się nocami po ogrodach strasząc psy.
Opis działalności owych duchów nie wyszedłby poza zwykłe ramy legend, jakich pełno na wszystkich zamkach świata, gdyby nie fakt, że w miejscach w których straszyło znajdowano zamurowane w ścianach ludzkie szkielety. Tak opisywał pierwsze spotkanie Daisy z duchem, jej syn Hansel (jego opis przytaczają autorzy portalu walbrzych.dlawas.info):
Pewnego zimowego poranka, kiedy jeszcze było ciemno, podczas nieobecności ojca w domu mama, wtedy niedawno zaślubiona małżonka, została obudzona przez jakąś dziwną postać usiłującą zapalić w kominku. Postać opuściła nagle pogrzebacz i narobiła ogromnego hałasu, po czym znikła nie rozpalając na palenisku. Daisy nie mówiła jeszcze wtedy po niemiecku, ani słowa, więc tylko słuchała i patrzyła. Gdy mąż wrócił, powiedziała mu o wszystkim, a on poszedł wypytać służbę, ale nikt się nie przyznał do tej nietypowej wizyty w pokoju księżnej. Jakiś czas potem Daisy znów została obudzona przez to samo zjawisko, wyraźniej widoczne, aż w końcu, kiedy zjawiło się po raz trzeci, było już lato i brzask przeświecał przez firanki. W jego świetle księżna dojrzała przy kominku garbatego karła w kostiumie z innej epoki. Próbowała coś powiedzieć po niemiecku, ale postać nie zareagowała i znowu zniknęła. Jak relacjonował Hansel, to było już za wiele dla mamy: powiedziała ona ojcu, że zna już wszystkich pracowników, służących i gości, i jest pewna, że między nimi nie ma garbatego karła. I kategorycznie odmówiła dzielenia pokoju z nocnym intruzem”. Księżna zmieniła pokój, który od tej pory służył gościom odwiedzającym von Plessów, ale ci uskarżali się na służbę i nocne rozpalanie kominka. Tego było stanowczo za wiele, zarządzono remont pokoju, a gdy zerwano podłogę przy kominku, znaleziono zdeformowany szkielet. Tak potwierdziła się legenda o duchu zwanym Garbatym Jankiem, którego podobno regularnie widywał wcześniej Fritz, stryj Hansela o zdolnościach paranormalnych. Rodzina uznała, że odnalezione szczątki należą do katolika, wyprawiono więc Garbatemu Jankowi pogrzeb i duch przestał kręcić się wokół kominka.
Z kolei George, brat Daisy, został kiedyś przez nią umieszczony w innym pokoju, w którym także podobno straszyło, ale o tym oczywiście go nie poinformowała, chcąc sprawdzić tę zamkową legendę. Tak potem wspominał tę noc:
Jak tylko wszedłem do pokoju, w którym umieściła mnie siostra, wyczułem złowieszczą atmosferę – coś niewytłumaczalnego. W nocy obudziło mnie rytmiczne stukanie w okno: rat-a-tat-tat-tat-tat. Uznałem, że otwarła się okiennica, zapaliłem więc świecę, otwarłem okno i stwierdziłem, że z okiennicą wszystko było w porządku. Wróciłem do łóżka i już prawie zasypiałem, kiedy stukanie się powtórzyło. Gdy zapaliłem świecę, wszystko się uspokoiło. Bertie Paget miał pokój niedaleko mnie. Przypomniałem sobie, że tam jest sofa i postanowiłem przespać się u niego. Wszystko było lepsze niż pozostanie w tym pokoju. Ponownie zapaliłem świecę, pozbierałem pościel i skierowałem się do wyjścia. Wtedy odezwało się stukanie do drzwi. Uciekłem. Następnego ranka, kiedy nalegałem na zmianę pokoju, Daisy koniecznie chciała wiedzieć, dlaczego. Widząc błysk w jej oczach, zmusiłem ją do przyznania, że celowo umieściła mnie w rzadko używanym pokoju, w którym straszy – chciała sprawdzić, czy i ja coś odczuję. Powiedziałem jej, że to był kiepski żart.
(„Daisy of Pless” blog Bronisławy Jesse-Cybulskiej)
Tę część zamku, zbudowaną w średniowieczu, przebudowywano na początku XX wieku. W pokój, w którym próbował spać George, robotnicy odkryli zamurowane pomieszczenie. Po przebiciu się przez cegły zobaczyli mały schowek, w którym tkwił szkielet przykuty do ściany. I znów wyprawiono katolicki pogrzeb, a nieprzyjemne dźwięki ustały.
Także przepiękne tarasowe ogrody miały swoją zjawę, którą wyczuwały… psy. Okropnie bały się wchodzenia na niektóre ścieżki, podobnie zresztą jak na korytarz północny na parterze. Z tarasów duch sobie poszedł, kiedy – jak się już czytelnik zapewne domyśla – odkryto szkielet i pochowano go według katolickiego obrządku. Podobno ciągle trwają poszukiwania szkieletu z parteru…