Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

"Siedzę u dentysty i robię dłonie, jadę samochodem i lepię głowy". Z wizytą u Plastusiów Barbary Pieli

Geppetto miał jednego Pinokia, Barbara Piela ma całą rodzinę Plastusiów. Ożywają nie tylko przed kamerą, w domu także trzeba z nimi czasem porozmawiać, pogratulować występu, uścisnąć dłoń. Plastelinowe kukiełki Barbary Pieli w programie Michała Rachonia podbiły serca widzów, ale za kulisami, w rodzinnym domu, także mają coś do powiedzenia.

Barbara Piela z "Mateuszem Kijowskim"
Barbara Piela z "Mateuszem Kijowskim"
fot. witter.com/baspiela

Wszystko zawdzięczamy Kijowskiemu. To jego pierwszego Barbara Piela, chemik po doktoracie, zajmujący się między innymi ogniwami paliwowymi w LANL (USA), spontanicznie ulepiła jako pierwszego.

Siedziałam sobie przy stole w kuchni, wzięłam bryłę plasteliny i… ulepiłam

– opowiada „Gazecie Polskiej”.

W jadalni, a dalej w przedpokoju, salonie, gabinecie – zewsząd patrzą na nas kudłate sylwetki znanych polityków i ludzi mediów.

Kijowski wyszedł znikąd, nagle, on był najłatwiejszy, gdybym zaczęła od kogoś innego, mógłby się nie udać i prawdopodobnie zniechęciłabym się.

Dlaczego był najłatwiejszy?

Jest specyficznej urody, bardzo wyrazisty

 – śmieje się Piela. Gdy bierze do ręki plastelinowy blok, po kilku ruchach dłońmi widać już zarys twarzy. Chwila oburęcznego ugniatania, nagle wciska kciukami dwa wgłębienia na oczy i kawał martwej plasteliny zaczyna ożywać.

Najpierw wrzuciła na Facebooka, Twittera, ludziom się spodobało. Po roku spróbowała animacji.

Już kilka dni po zamieszczeniu na twitterze pierwszej animacji napisał do mnie Michał Rachoń i tak się zaczęła kariera telewizyjna Plastusiów

 – opowiada pani Barbara z ciepłym, pogodnym uśmiechem na twarzy.

Za nic nie można się doszukać w niej „mrocznej, pisowskiej aury”, jaką przypisują jej niechętne media. Gdy ulepiła Farmazona, aktywistę Komitetu Obrony Demokracji, niektórzy zarzucili jej antysemityzm, dopatrując się w rysach twarzy opozycyjnego działacza, żydowskiej fizjonomii. Piela rozprasza ten zarzut swoją łagodnością: „ulepiłam tak jak go widzę, a czego się dopatrują widzowie, to już ich prawo i interpretacja”. Swoje spojrzenie mają też dzieci. "Kiedyś odwiedziły nas dzieci. Całe piętro naszego domu jest zamieszkane przez Plastusiów, a dzieci były zachwycone. Nie znały kontekstu politycznego, ale postacie wydały im się fascynujące i sympatyczne. To była dla mnie najlepsza recenzja”.

Tworząc teatrzyk kukiełkowy staje się publicystką.

Komentuję rzeczywistość nie słowem, ale Plastusiami. Świat polityków, który jawi się nam jako niezwykle poważny, u mnie przybiera proste, dziecięce zachowania. Mój humor jest właśnie taki Gastonowski*

Jak u Flipa i Flapa? Charliego Chaplina? Piela ożywia się „Tak, jeszcze obowiązkowo dodałabym Louisa de Funès”.

Ale przygotowywanie scenek z Plastusiami to nie tylko „poezja” twórczości ale i proza ciężkiej pracy.

W scence, jak Trzaskowski i Gronkiewicz-Waltz liczą pieniądze musiałam szesnaście razy zmieniać dłonie, tak szybko się zużywają

– słyszymy w rozmowie.

Pani Barbara ma już taki nawyk, że w każdej wolnej chwili chwyta blok plasteliny i lepi „prefabrykaty” do Plastusiów. W godzinę jest w stanie zrobić 30 rąk.

Siedzę u dentysty i robię dłonie, jadę z mężem samochodem i lepię głowy

Skrzynka z głowami wygląda trochę makabrycznie, ale to dopiero pierwszy etap tworzenia. „To nie jest tylko plastelina, są tam przecież oczy, zarost, kolory, są wreszcie włosy. Często moje” – śmieje się Piela patrząc na nasze zdziwienie. „Rachoń ma moje włosy” – zdradza sekret swojej pracy, zapowiadając kolejne wątki w twórczości. „Tak, szykujemy teraz coś większego” – mówi tajemniczo. No dobrze, a ubrania?

Tutaj otrzymałam nieoczekiwaną pomoc. Pewnego dnia na twitterze zgłosiła się do mnie pani Ewa Tyszka i powiedziała, że ona też chce się włączyć w tę zabawę.

Od tamtej pory obie panie się zaprzyjaźniły, a Plastusie zyskały swoją osobistą, oddaną scenografkę i krawcową, która szyje im ubrania na miarę. I obie panie robią to za własne pieniądze. „To jest pasja, a póki mam na utrzymanie, to po co mi pieniądze? Na co miałabym to wydać?” – nie przestaje nas zdumiewać pani Barbara.

Kim są politycy w wykonaniu Pieli? Tusk – sługus, ale wiernie oddany, przejęty i zaangażowany w swoją pracę. Jak czyści buty Angeli Merkel to na błysk. Wałęsa?

Bolek to legenda, wystarczy spojrzeć na niego. Raz potrzebowałam do scenki nagrania jego słowa "dziękuję". Musiałam do tego przesłuchać kilku jego wykładów. Boże, co on tam wygadywał! Łącznie z tym, że ludziom trzeba chipy wszczepiać i wszystko będzie dobrze

Rafał Trzaskowski to gapa. A prezes Kaczyński? „Ciepły i spokojny człowiek, który jest doskonałym politykiem, choć myli się w swoich wyborach co do ludzi. Chciałam oddać jego ciepło i to, że lubi zwierzęta. Ja też lubię”.

Jedną dziennikarkę TVP robiła trzy dni, gdy Michnik wyszedł błyskawicznie. „Owsiak jest bardzo fajny, świetny wyszedł Balcerowicz. Od czasu Marszu Niepodległości szczególnie podchodzę do narodowców. Byli jak husaria – pełni dumy i chwały. Strasznie mi się to podobało” – wyznaje bez wahania publicystka.

„Te postacie są sympatyczne, nie budzą grozy” – słuchamy o świecie Plastusiów. „No może z kilkoma wyjątkami…”. Przyglądamy się przerysowanym twarzom plastelinowych kukiełek. Widzimy wyjałowionego życiem Pawła Kukiza, zaciętego Tomasza Lisa, jowialnego, czy wręcz przaśnego Bronisława Komorowskiego z kryształowym żyrandolem w ręku. Wreszcie wzrok zatrzymuje się na jednej kukiełce. „Ewa Kopacz. Nie lubię jej. Jest w niej coś, co mnie przeraża, dlatego praktycznie nie dostaje angażu w moich filmikach”. Plastusie żyją więc trochę własnym życiem i czasem wymykają się spod sprawczej dłoni artystki.

Tekst ukazał się w numerze 50 Gazety Polskiej z 12 grudnia 2018 r.

*Gaston – belgijska seria komiksowa autorstwa André Franquina

 



Źródło: Gazeta Polska, niezalezna.pl

#Barbara Piela #plastusie

Jakub Augustyn Maciejewski