- Czy nauki humanistyczne, w tym przypadku historia, ma opierać się na faktach, czy na mistyfikacjach? Czy mamy w nauce operować rzetelnym warsztatem i właściwą metodologią badań naukowych, czy zajmować się hochsztaplerstwem, propagandą i relatywizacją wydarzeń historycznych? To jest spór, w który sąd jednoznacznie wszedł i opowiedział się po stronie mistyfikacji i oderwania od świata faktów - tak wyrok sądu w procesie wobec autorów książki "Dalej jest noc" komentuje w rozmowie z portalem niezalezna.pl Tomasz Rzymkowski, sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki.
Dzisiaj zapadł prawomocny wyrok w procesie, który Filomena Leszczyńska, bratanica dawnego sołtysa opisanego w książce "Dalej jest noc", wytoczyła jej autorom. prof. Barbarze Engelking oraz prof. Janowi Grabowskiemu. Według Leszczyńskiej jej stryj, sołtys wsi Malinowo Edward Malinowski, został fałszywie pomówiony w spornej książce o ograbienie Żydówki i współpracę z Niemcami podczas II wojny światowej. Pomówienie to - w jej ocenie - dotyczy opisanej przez prof. Barbarę Engelking historii Estery Siemiatyckiej, której Malinowski ocalił życie. Powódka domagała się 100 tys. zł zadośćuczynienia i przeprosin.
Sąd w I instancji orzekł, że autorzy muszą przeprosić, ale jednocześnie oddalił żadanie o zadośćuczynienie. Dziś sąd apelacyjny zdecydował, że historycy nie muszą przepraszać za to, co napisali w książce "Dalej jest noc" na temat Edwarda Malinowskiego.
W uzasadnieniu tego orzeczenia sędzia Joanna Wiśniewska-Sadomska zwróciła uwagę, że w tej sprawie doszło do zderzenia wartości: prawa do wolności badań naukowych i prawa do ochrony dóbr osobistych polegających na kulcie pamięci osoby zmarłej.
Sędzia podkreśliła, że podczas prac nad książką prof. Engelking zgromadziła obszerny materiał źródłowy, dokonała jego krytycznej oceny i ustaleń.
- W takiej sytuacji, zdaniem sądu apelacyjnego, weryfikowanie i podważanie oceny pozwanej, do czego w istocie zmierza w tej sprawie strona powodowa, stanowi niedopuszczalną ingerencję w wolność badań naukowych i swobodę wypowiedzi
- wskazała sędzia.
Tomasz Rzymkowski, wiceminister edukacji i nauki, ocenił, że wolność badań naukowych nie ma nieograniczonego charakteru, a cezurę stanowią fakty.
- Sąd apelacyjny, uchylając wyrok sądu okręgowego, legitymuje tym samym możliwość bezkarnego głoszenia pomówień w przestrzeni publicznej. Bardzo smutne, zwłaszcza że chodzi o niezwykle bolesne sprawy z II wojny światowej - podkreślił.
Dodał, że sprawa dotyczy kwestii natury metodologicznej.
- Czy nauki humanistyczne, w tym przypadku historia, ma opierać się na faktach, czy na mistyfikacjach? Czy mamy w nauce operować rzetelnym warsztatem i właściwą metodologią badań naukowych, czy zajmować się hochsztaplerstwem, propagandą i relatywizacją wydarzeń historycznych? To jest spór, w który sąd jednoznacznie wszedł i opowiedział się po stronie mistyfikacji i oderwania od świata faktów. Zarzuty formułowane przez powodów opierały się właśnie na kwestii przekłamań, nieprecyzyjności, zakłamywania faktów w publikacjach obydwu osób pozwanych
- powiedział w rozmowie z portalem niezalezna.pl Tomasz Rzymkowski.
Wiceminister edukacji i nauki był także w niedzielę gościem programu, w którym poseł Koalicji Obywatelskiej, Artur Łącki, powiedział głośno komentowane dzisiaj słowa dotyczące niemieckiech nazistowskich obozów koncentracyjnych.
- (...) dawno historycy stwierdzili ten fakt, że obozy koncentracyjne, w których mordowało się Żydów i Polaków, powstały na terenie Polski, dlatego że w Polsce był największy antysemityzm przed II wojną światową - powiedział w programie "Minęła 20" w TVP Info Łącki.
Tomasz Rzymkowski określił to mianem "haniebnej tezy".
- Jest to kłamstwem historycznym, ale też wpisywaniem się posła Łąckiego, czy szerzej - formacji politycznej, która jak mniemam nie odetnie się od jego wypowiedzi, czyli PO - w narrację Republiki Federalnej Niemiec, która poszukuje współsprawców Holokaustu, czy w retorykę Izraela, który wraz z Rosją w tej chwili próbuje pisać historię na nowo
- powiedział wiceminister.
Ocenił, że słowa Łąckiego znieważają wszystkich Polaków.
- Byliśmy pierwsza ofiarą II wojny światowej i mówienie, że Polacy odpowiadają za zbrodnie niemieckie na narodzie żydowskim na terenie Polski jest skandalem Państwo polskie robi wszystko, by prawdę historyczną przenieść do opinii światowej, by tego typu haniebne słowa się nie pojawiały. Tutaj członek polskiego parlamentu wpisuje się w propagandę innych państw, które czy próbują relatywizować swoje zbrodnie, czy próbują wyłudzić środki finansowe czy wyzuć się odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej - stwierdził Tomasz Rzymkowski w rozmowie z portalem niezalezna.pl.
Jako bardzo dobre wiceminister edukacji i nauki ocenił złożenie zawiadomienia ws. słów Łąckiego do prokuratury oraz do Komisji Etyki Poselskiej.
- Mogę tylko temu przyklasnąć i powiedzieć: "tak, tego typu zachowania trzeba wypalać gorącym żelazem". Ale to i tak za mało. W tej sytuacji powinien zabrać głos lider formacji politycznej, której częścią jest pan Łącki, Donald Tusk, i Polaków przeprosić. Jeśli tego nie zrobi, to znaczy że podpisuje się pod tym i to jest wprost realizacja polityki zagranicznej RFN
- stwierdził Rzymkowski.