Czy kryminał można ocenić dobrze, choć w połowie filmu widzowie mają podane na tacy rozwiązanie zagadki? Jak najbardziej! Dowodem na potwierdzenie tej tezy jest "Na noże" w reżyserii Riana Johnsona, który wciąż można zobaczyć w kinach. To nieszablonowa, dekomponująca tradycyjną kryminalną formę produkcja, w której widz otrzymuje przy okazji sporo unoszącej się w powietrzu brytyjskiej flegmy i cały szereg świetnie nakreślonych ról.
Historia przynajmniej na początku przypomina absolutnie klasyczny scenariusz dla tego rodzaju filmów - oto po uroczystej rodzinnej imprezie zostaje znaleziony martwy nestor rodu, sławny pisarz Harlan Thrombey (w tej roli Christopher Plummer). Choć wszystkie pierwsze poszlaki wskazują na samobójstwo, za sprawą detektywa Benoita Blanca (zapadająca w pamięć rola Daniela Craiga) sprawa nie zostaje szybko zamknięta i odłożona do archiwum brytyjskiej policji. Pikanterii dodaje fakt, że sam pisarz na co dzień tworzył chętnie czytane kryminały, więc hipotezy, znaki zapytania i potencjalne roszady nieustannie się mnożą.
Detektyw Blanc z początku strzela oskarżeniami do wszystkich członków rodziny, a zarazem uczestników urodzinowej imprezy. Jak w najlepszych kryminałach Agaty Christie, uważni obserwatorzy z łatwością dostrzegą przesłanki, które każdego z potomków Thrombeya mogły przekonać do decyzji o morderstwie. Ale przesłanki to jedno, a dowody drugie... Film ma w sobie przynajmniej kilka interesujących etapów, które pozwalają reżyserowi zabawić się z widzem co do ciągu dalszego tej zadziwiającej historii. Kolejne okrążenia tego kryminalnego maratonu pozwalają widzowi odkryć następne poziomy piekła w na pozór niemal doskonałej i wzorowej rodziny Thrombeyów. Walka o wpływy, pieniądze i prestiż zaostrza się z każdą kolejną minutą i informacją, którą otrzymujemy razem z bohaterami "Na noże".
Nie zdradzając zbyt wiele, atrakcyjności produkcji nie zmienia nawet to, że w połowie filmu reżyser pozwala sobie na żonglerkę dotychczasowymi ustaleniami, resetując stan gry, w którą wprowadza widza. "Na noże" Riana Johnsona to więcej niż poprawna opowieść z zaskakującymi zwrotami akcji i historią mającą nie tylko dwa, ale czasem i trzy dna, które - co tylko ubarwia film - odkrywamy wraz z głównymi zainteresowanymi. Częste zmiany schematu kryminalnej historii nie są na szczęście przekombinowane, o co łatwo przy tego rodzaju próbach, ale całkiem sensownie poprowadzone.
Całość ogląda się tym przyjemniej, że reżyser z uwagą i precyzją żongluje także przekazem, jaki serwuje widzom. Z jednej strony to tylko niewinna kryminalna opowiastka, jakich wiele na regałach bibliotek i księgarń, z drugiej zaś twórcy dość regularnie mrugają okiem, wskazując na całkiem poważny przekaz filmu: o pieniądzach, które psują nawet najlepsze relacje, o lojalności ważniejszej od prawdy, wreszcie - o źródłach zasad, którymi posiłkujemy się w codziennym życiu. W tle całej historii (choć czasem przebijając się na główny plan) - za sprawą latynoskiej opiekunki w domu, w którym doszło do mordu (świetna rola Any de Armas) reżyser stara się opowiedzieć jeszcze jedną historię: tym razem tę o wojnie klasowej. A że na marginesie słyszymy rodzinne kłótnie o ocenę polityki Donalda Trumpa wobec imigrantów, ktoś mógłby doszukać się w całym filmie przekazu potwierdzającego jedną czy drugą wizję świata (tym bardziej, że publicystyka miesza się tu z czasem z kryminalną fabułą).
Niemniej jednak "Na noże" to przede wszystkim ponad dwie godziny fantastycznej, dobrej, nieźle nakręconej, świetnie zagranej, a przede wszystkim - skrupulatnie zbudowanej fabuły. Wszystko to daje przepis na naprawdę kunsztowny kryminał, który będzie punktem odniesienia do wielu następnych podobnych produkcji. Jeśli ktoś szuka rozrywki przez wielkie R, nie powinien czuć się zawiedziony.
Ocena: 8/10