„Komendant »Zapora«, mężczyzna niewysokiego wzrostu, szczupły, zwykle w butach o nieco za szerokich cholewach, w opiętym mundurze, bryczesach i polówce – z nastroszonymi wąsikami i krótkimi, na bok zaczesanymi włosami, był człowiekiem silnym i niezwykle wytrwałym” – tak opisał jednego z najbardziej niezłomnych dowódców polskiego podziemia niepodległościowego jego podwładny.
Hieronim Dekutowski urodził się w Dzikowie pod Tarnobrzegiem. Ojciec był zagorzałym piłsudczykiem, wychowującym dzieci w miłości do ojczyzny. Nic więc dziwnego, że kiedy wybuchła wojna, młody harcerz, członek Sodalicji Mariańskiej, osiemnastoletni Hieronim, ze świeżo zdaną maturą w kieszeni, zgłosił się na ochotnika do wojska. Po Wrześniu 1939 roku przeszedł z oddziałem na Węgry, a stamtąd do Francji i Anglii.
Na Wyspach ukończył Szkołę Podchorążych i kurs cichociemnych. Jako jeden z pierwszych był zrzucony na terytorium Polski, został szefem Kedywu AK Lublin. Po wybuchu Powstania Warszawskiego nie udało mu się przedrzeć na pomoc walczącej stolicy, zorganizował więc oddział partyzancki działający na Lubelszczyźnie. „Wkrótce zyskał opinię wybitnego dowódcy. Cechowała go odwaga, szybkość decyzji, a jednocześnie ostrożność i ogromne poczucie odpowiedzialności za ludzi. Znakomicie wyszkolony w posługiwaniu się bronią ręczną i maszynową, niepozorny, ale obdarzony wielkim czarem osobistym umiał być wymagający i utrzymywał żelazną dyscyplinę w podległych mu oddziałach, co w połączeniu z umiarem i troską o każdego żołnierza zapewniało mu u podkomendnych ogromny mir. Nazywali go »Starym«, choć nie miał jeszcze trzydziestu lat” – pisał Władysław Siła-Nowicki, przełożony Dekutowskiego.
Hieronim Dekutowski „Zapora” z oddziałem. Fot. IPN
Kiedy Sowieci coraz bardziej panoszyli się na polskich ziemiach, polowali na akowców, wyłapywali i torturowali w katowniach UB żołnierzy podziemia niepodległościowego, wywozili ludzi na Sybir lub mordowali strzałem w tył głowy i zakopywali w bezimiennych grobach, Dekutowski nie mógł na to nie odpowiedzieć. Powiedział swej narzeczonej: „Idę do lasu, nie wiem, czy przeżyję, nie możemy być razem”. Ponad dwustuosobowy oddział „Zapory” (jego doskonała opinia jako dowódcy spowodowała, że podporządkowała mu się większość grup partyzanckich na terenie Lubelszczyzny) dokonał szeregu brawurowych akcji odwetowych przeciwko NKWD, UB, KBW i MO, zadając im znaczne straty. Byli pod jego komendą wspaniali bohaterowie: Zdzisław Broński „Uskok”, Stanisław Łukasik „Ryś”, Jana Szaliłowa „Renka”, Tadeusz Skraiński „Jadzinek”, Stanisław Jasiński „Samotny”, Michał Szeremiecki „Miś” i wielu innych. W lipcu 1946 roku doszedł oddział Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, potem zaś jeszcze Kazimierza „Wodniaka” Szatana.
Rok później, w kwietniu, Dekutowski dostał rozkaz przełożonych, by rozformować oddział. „Zapora” wyruszył w stronę granicy, by przedrzeć się na Zachód. Niestety cała akcja przerzutu była przygotowaną przez UB pułapką. Dziś wiadomo, że jednym z agentów, który doprowadził do aresztowania „Zapory” i jego żołnierzy, był Stanisław Wnuk ps. Opal, zastępca majora.
We wrześniu „Zapora” trafił na Rakowiecką, był przesłuchiwany i torturowany przez dwóch sadystycznych oprawców z Rakowieckiej: por. Jerzego Kędziorę (w 2012 roku został skazany na trzy lata więzienia za bicie więźniów gumą i żelazem owiniętym w szmaty) i Eugeniusza Chimczaka. Proces rozpoczął się 3 listopada 1948 roku w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, prócz Dekutowskiego na ławie oskarżonych zasiedli jego podkomendni: kpt. Stanisław Łukasik ps. Ryś, por. Jerzy Miatkowski ps. Zawada – adiutant, por. Roman Groński ps. Żbik, por. Edmund Tudruj ps. Mundek, por. Tadeusz Pelak ps. Junak, por. Arkadiusz Wasilewski ps. Biały i ich polityczny przełożony Władysław Siła-Nowicki. Oskarżał: Tadeusz Malik. Sądzili: Kazimierz Obiada i Wacław Matusiewicz (ławnicy) i Józef Badecki (przewodniczący; sądził też rotmistrza Witolda Pileckiego i wielu innych patriotów). Na rozprawę ubrano ich w mundury Wehrmachtu: „Ten mundur hańbił katów, nie ofiary. I nieskończenie ważniejszym od naszego ubrania było to, co przed sądem krzywoprzysiężnym mówiliśmy podczas procesu” – zapisał Nowicki.
Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał Hieronima Dekutowskiego na siedmiokrotną karę śmierci. Wyrok wykonano 7 marca 1949 roku. Przed egzekucją „Zapora” krzyknął: „My nigdy nie poddamy się!”.