Krok w stronę porządku: ustawa regulacyjna
Podpisana w maju 2025 r. przez prezydenta ustawa o wyrobach nikotynowych innych niż wyroby tytoniowe po raz pierwszy kompleksowo uregulowała rynek saszetek nikotynowych w Polsce. Nowe przepisy:
- zakazują sprzedaży osobom niepełnoletnim,
- określają obowiązkowe oznaczenia zdrowotne,
- wprowadzają normy jakościowe,
- obejmują saszetki podatkiem akcyzowym.
Dzięki tym regulacjom Polska dołączyła do grupy krajów europejskich, które zdecydowały się włączyć nowe produkty nikotynowe do systemu kontroli fiskalnej i sanitarnej. Według szacunków rynkowych, wartość tego segmentu przekracza 1 mld zł rocznie, a pełne opodatkowanie mogłoby przynieść budżetowi nawet 2–3 mld zł wpływów.
UD213 – nowe przepisy, nowe ryzyka
Zaledwie kilka tygodni później pojawił się projekt nowelizacji o numerze UD213, przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia. Przewiduje on m.in. zakaz stosowania aromatów w saszetkach nikotynowych – co stanowi główną cechę większości dostępnych dziś produktów. Zmiana ta oznaczałaby de facto ich usunięcie z rynku, mimo że wcześniej zostały objęte legalnym obrotem i opodatkowaniem.
Branża i eksperci ds. polityki fiskalnej ostrzegają, że takie działanie może prowadzić do:
- wypchnięcia popytu do szarej strefy,
- utraty wpływów budżetowych,
- chaosu regulacyjnego, zwłaszcza w oczach producentów, dystrybutorów i konsumentów, którzy właśnie dostosowali się do nowego prawa.
Szara strefa już dziś jest problemem
Według raportu firmy KPMG, opublikowanego w czerwcu 2024 r., szara strefa na rynku wyrobów tytoniowych w Polsce wyniosła 36% – to ponad czterokrotnie więcej niż średnia w Unii Europejskiej (8,3%). Zjawisko to generuje straty budżetowe, osłabia skuteczność polityki zdrowotnej i sprzyja rozwojowi nielegalnego handlu, szczególnie w internecie i w regionach przygranicznych.
Zgodnie z analizami ekspertów ds. zdrowia publicznego, utrzymanie produktów nikotynowych w ramach legalnego systemu regulacyjnego i podatkowego jest istotnym narzędziem ograniczania szkód i kontroli zachowań konsumenckich. Radykalne zakazy – bez oceny skutków uprzednich reform – mogą prowadzić do odwrotnych rezultatów.
Wątek publiczny: gest, który uruchomił debatę
Równolegle do procesu legislacyjnego, szeroką dyskusję wywołał fakt, że podczas jednej z debat publicznych prezes Instytutu Pamięci Narodowej, Karol Nawrocki, użył saszetki nikotynowej – w kontekście podkreślenia, że jest to produkt legalny i przeznaczony dla dorosłych. Gest został zarejestrowany przez media i zyskał dużą uwagę komentatorów.
Krótko po tym wydarzeniu pojawił się projekt UD213, zakładający istotne ograniczenia w tej samej kategorii produktów. Choć nie ma bezpośrednich dowodów na związek między tymi faktami, część opinii publicznej oraz obserwatorów sceny politycznej dostrzega w tym możliwy kontekst polityczny, wskazując na rosnące napięcia między środowiskami konserwatywnymi a resortami odpowiedzialnymi za zdrowie i ustawodawstwo.
Co dalej?
Sprawa saszetek nikotynowych odsłania szerszy problem – braku stabilnej, spójnej strategii państwa wobec nowych kategorii produktów nikotynowych. Z jednej strony wprowadzono odpowiedzialną ustawę, która miała uporządkować rynek, zapewnić dochody i chronić młodzież. Z drugiej – wkrótce potem zaproponowano przepisy, które mogą zlikwidować ten sam rynek i unieważnić wcześniejsze założenia.
Jak pokazuje przykład rynku tytoniowego, zakazy często prowadzą do skutków odwrotnych do zamierzonych – zwłaszcza jeśli są wdrażane bez analizy skutków wcześniejszych reform. Efektem może być wzrost szarej strefy, spadek jakości produktów, brak nadzoru nad ich składem, a także nieprzewidywalne konsekwencje polityczne, gdy decyzje ustawodawcze są odbierane jako reakcja na wydarzenia medialne, a nie wynik ekspertyzy.
W dobie rosnącego deficytu budżetowego i potrzeby odbudowy zaufania do instytucji państwowych, prawo powinno być stabilne, logiczne i przewidywalne. W przeciwnym razie zakaz – zamiast chronić – szkodzi.