Powoli opada medialny kurz wzniecony przez adwersarzy sprzedaży kolekcji dzieł sztuki fundacji XX. Czartoryskich polskiemu państwu. Transakcja warta 100 mln euro wzbudziła wiele kontrowersji i na wiele dni zdominowała tytuły największych polskich mediów; dzienników, tygodników i portali.
Temat szczególnie zabolał redakcje opiniotwórcze o charakterze lewicowym, w tym główny dziennik reprezentujący ten nurt. Dziś większość z tych tytułów publikuje piórem muzealników sprostowania i oświadczenia fundacji, wycofuje się też z bezpodstawnych zarzutów. Ale sprawa fundacji rzuciła światło na pozostające dotąd w cieniu meandry polskiego prawa, które niezmiennie od 1984 r. reguluje działalność fundacji i stowarzyszeń.
Ustawa, która dotyczy fundacji jako podmiotu, liczy sobie dwadzieścia krótkich artykułów, napisanych u schyłku dawnego systemu, jakim był PRL. Nowelizacje, które miały tchnąć w nie nowego ducha, nie sprostały oczekiwaniom. Przykładem jest działanie fundacji XX. Czartoryskich, której władze podjęły decyzje o przeniesieniu swoich funduszy na bezpieczny grunt Księstwa Liechtensteinu, należącego do Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
Jak słusznie zauważył dr Przemysław Litwiniuk, adiunkt w Zakładzie Finansów Publicznych i Prawa SGGW, na łamach dziennika Rzeczpospolita, nikt jak dotąd nie postawił publicznie pytania o stan prawa fundacyjnego w Polsce, który – w jego ocenie – uzasadnia i usprawiedliwia decyzje fundacji o przeniesieniu aktywów. Skromność regulacji skutkuje stanem niepewności prawa i powierzeniem niesprecyzowanej władzy rozproszonym organom nadzoru i referendarzom orzekającym w sądach rejestrowych. – Brak jasnych przepisów to silna władza sędziego, której nie można postawić zarzutu jakiegokolwiek naruszenia prawa – przekonuje Litwiniuk.
Ekspert idzie jednak dalej i jako prawnik kreśli czarne scenariusze, opierając się zresztą na realnych zdarzeniach. Korzystając z prawnych reliktów ustawy podaje przykład likwidacji i przejęcia przez państwo majątku Polskiej Fundacji Promocji i Rozwoju Małych i Średnich Przedsiębiorstw czy Polskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. – Skoro więc już w najnowszej historii państwo niejednokrotnie sięgało po mienie fundacji, dlaczego nie miałoby uczynić tego w przyszłości po raz kolejny, twierdząc przy tym, że przecież te 100 milionów euro pochodzi ze środków publicznych – pyta na łamach Rzeczpospolitej Litwiniuk. Dodaje też, że w takiej sytuacji nie istnieją żadne instrumenty ochrony prawnej.
W podobnym tonie na portalu Rzeczpospolitej zareagował też Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej, który jako jeden z pierwszych tłumaczył, że Liechtenstein wcale nie jest rajem podatkowym, tylko zwykłym państwem, którego dobra i stabilna legislacja przewyższa o głowę polskie przepisy o fundacjach z lat 80. ubiegłego wieku.
Można odnieść wrażenie, że prawo w Polsce stanęło w miejscu, a bezpiecznie czuć się mogą jedynie fundacje ubogie, które zebrane środki na bieżąco rozdysponowują. – Spokoju o swój los nie zaznają jednak fundacje zamożne, dysponujące znacznymi środkami – mówi dr Litwiniuk.
Ekspert tłumaczy, że Ustawodawca powinien zadbać wreszcie o nowoczesne prawo dla fundacji w Polsce, by podmioty te stały się rzeczywistą ostoją działalności dobroczynnej, a nie – jak dotychczas w wielu przypadkach – tanią formą obchodzenia przepisów o działalności gospodarczej, unikania podatków lub nawet wyzbywania się przez władze państwowe odpowiedzialności za realizację zadań publicznych.