W piątek, pomimo 14 godzin rozmów w różnych formatach, przywódcy nie zdołali porozumieć się w sprawie wieloletniego budżetu i funduszu odbudowy po kryzysie związanym z koronawirusem.
Większość przywódców, wchodząc w sobotę rano do budynku Rady UE, nie rozmawiała z prasą. To dlatego, że wśród państw utrzymują się nadal duże podziały co do tego, jak mają wyglądać przyszłe ramy finansowe UE i pierwszy dzień szczytu niewiele zmienił w tej sprawie. Chodzi o zaproponowany budżet UE na lata 2021-27 w wysokości ponad 1 bln euro oraz fundusz naprawczy o wartości 750 mld euro.
W efekcie w piątek przed północną szef Rady Europejskiej Charles Michel zdecydował o zakończeniu obrad i przywódcy rozjechali się do swoich hoteli. Dzisiaj rano, Michel przedstawił nową propozycję funduszu odbudowy.
Jak wynika z informacji Polskiej Agencji Prasowej, zakłada ona zmniejszenie kwot, jakie państwa UE miałyby otrzymać w formie bezzwrotnych subwencji na przezwyciężanie kryzysu.
Poza zmianą proporcji między grantami i pożyczkami Michel zaproponował też zmodyfikowanie klucza rozdziału środków, tak by 40 proc. było wydawanych w oparciu o dane dotyczące PKB i bezrobocia z lat 2015-2019, a 40 proc. w oparciu o dane z lat kryzysowych.
Całkowita suma 750 mld euro funduszu odbudowy miałaby się nie zmienić, ale inna byłaby jego konstrukcja niż zakładano wcześniej. Kwota, jaka w sumie mogłaby trafić do krajów w formie grantów, miałaby sięgnąć 450 mld euro, z tego 325 mld byłoby w specjalnym funduszu odbudowy i odporności. 300 mld euro w tym samym funduszu miałoby formę pożyczek. Do kwoty 625 mld euro doszłoby jeszcze 125 mld euro w innych instrumentach.