Polski przemysł szklarski ma wielowiekowe tradycje. Pamięć o najdawniejszych zakładach produkujących szkło przechowała się do dziś w nazwach wielu miejscowości. Na mapie naszego kraju znajdziemy m.in. siedem wsi o nazwie Huta Szklana. Nieprzypadkowa jest też nazwa Szklarskiej Poręby, odnosząca się do wycinki lasu prowadzonej w celu zgromadzenia opału dla huty szkła. Badania archeologiczne dowodzą, że już w X wieku w Polsce wytwarzano szkło. Jednak prawdziwy rozkwit produkcji szkła na terenie Polski rozpoczął się dużo później - w XVIII i XIX wieku. Pod koniec XIX wieku rozwinęła się produkcja na skalę przemysłową. W 1918 roku w Polsce działało 35 hut szkła, a pod koniec okresu międzywojennego dwukrotnie więcej.
Po II wojnie światowej w Polsce powstał nowoczesny przemysł szklarski, którego wyroby były cenione na wielu zagranicznych rynkach. Większość rodzimych hut szkła nie przetrwała jednak procesu transformacji gospodarczej, a w ich miejsce weszły zagraniczne koncerny. Związek Pracodawców Polskie Szkło szacuje, że obecnie na polskim rynku szklarskim funkcjonuje ponad 100 przedsiębiorstw. Z tego około jedna trzecia posiada zdolność produkcyjną przekraczającą 20 ton dziennie. Funkcjonujące w Polsce huty produkują ponad trzy miliony ton szkła rocznie, co plasuje nasz kraj na piątym miejscu w Europie (w produkcji szkła płaskiego (float) nawet na trzecim). Pozycja europejskiego lidera na rynku szklarskim wynika jednak z obecności w Polsce wielkich międzynarodowych koncernów (takich jak Pilkington, Saint-Gobain czy Glaverbel), które większość swojej produkcji wysyłają na rynki zagraniczne.
Rosnący popyt winduje ceny surowców
W ostatnim czasie wielu firmom europejskim, w tym polskim, zaczęło brakować materiałów do produkcji. Problemy mają zarówno producenci mebli, stolarki budowlanej, chemii gospodarczej, sprzętu RTV, jak i koncerny motoryzacyjne. To efekt m. in. zerwanych bądź zaburzonych wskutek pandemii COVID-19 łańcuchów dostaw i zawieszania czy ograniczenia produkcji wielu zakładów dostarczających surowce. Obecnie w sytuacji ożywienia gospodarczego trudno zaspokoić rosnący popyt na surowce, co odbija się na działalności wielu branż przemysłu.
Jednym z surowców, na który popyt znacznie obecnie przewyższa podaż, jest szkło. Wynika to z coraz szerszego wykorzystania tego surowca w budownictwie, m. in. jako elementu elewacji i ścian, stolarki okiennej, a także rozwoju fotowoltaiki. Bardzo dużym odbiorcą szkła jest też przemysł motoryzacyjny. Według Grand View Research, wartość globalnego rynku produkcji szkła zwiększy się ze 127 mld dolarów w 2019 roku do 175 mld w 2027 roku. W opinii ekspertów, najszybciej zapotrzebowanie na ten materiał będzie rosło na Bliskim Wschodzie i w Afryce, gdzie zużycie szkła na mieszkańca jest jeszcze relatywnie niskie w porównaniu z Ameryką Północną czy Europą. Ale i na rynkach amerykańskim i europejskim, ze względu m. in. na rozwój technologiczny czy proces transformacji energetycznej, szklany boom potrwa jeszcze wiele lat.
Na rynku europejskim zapotrzebowanie na szkło rośnie, a tymczasem producentów ubywa. W Europie Zachodniej likwidowane są przestarzałe i mało wydajne huty szkła, które nie spełniają norm środowiskowych. Natomiast nowe nie powstają.- W efekcie zachodni producenci zaopatrują się w tańsze, ale bardzo dobrej jakości szkło produkowane m. in. w Polsce, a dla krajowych odbiorców brakuje tego materiału. Polskie firmy ratują się importem z Rosji, Turcji, Chin czy innych krajów spoza Unii Europejskiej. Jednak i te państwa często same odczuwają niedobór surowców w swoim przemyśle, czego efektem jest ograniczanie bądź wstrzymywanie eksportu albo nakładanie zaporowych ceł - twierdzi Bogdan Pęski, prezes zarządu firmy B.D. Art., która jest jednym z największych na świecie producentów luster, ram i listew ramiarskich.
W swojej ofercie firma posiada ponad 700 produktów, które w 80 proc. sprzedawane są zagranicą, na wszystkich kontynentach.
Z powodu problemów z dostępnością szklanego surowca wiele mniejszych polskich firm nie jest w stanie realizować zamówień, co grozi karami umownymi, a nawet utratą zagranicznych kontraktów. Konkurencyjność polskich producentów wyrobów szklanych, stolarki okiennej oparta jest nie tylko na wysokiej jakości, ale i na atrakcyjnej dla zagranicznego odbiorcy cenie. Bez tego drugiego elementu będzie znacznie trudniej walczyć o dobrą pozycję na konkurencyjnych rynkach. A ceny szkła w Polsce drastycznie rosną. - W ubiegłym roku ceny podskoczyły o 50 proc., a w tym już ceny zmieniały się już czterokrotnie – informuje Pęski.
Niewykorzystany potencjał
W związku z przewidywaną poprawą globalnej koniunktury gospodarczej należy spodziewać się dalszego zwiększenia popytu na szkło na świecie, w tym w Polsce. A to oznacza konieczność zwiększenia produkcji tego surowca. Polska mogłaby wykorzystać tę sytuację do rozwoju rodzimego przemysłu szklarskiego. Tym bardziej, że w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej ma do tego korzystne warunki (dostęp do dobrej jakości surowców, odpowiednie zasoby ludzkie, centralne położenie, rozwijający się rynek). Niestety pomimo tego, że w Polsce mamy bardzo dużo piasku i moglibyśmy więcej produkować szkła, nie wykorzystujemy tych możliwości. Mamy za mało hut. Obecnie większość hut szkła w Polsce należy do zagranicznych inwestorów, z Francji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Stanów Zjednoczonych i Japonii. A produkowane tam szkło trafia głównie za granicę. To zdaniem ekspertów, efekt niezbyt konsekwentnie prowadzonej polityki surowcowej przez ostatnie dekady. - Przez wiele lat uznawano, że każda inwestycja zagraniczna powinna być przyjmowana jako dar niebios, a państwo nie powinno grymasić, że jest to fabryka śrubek, wykorzystująca tanią siłę roboczą, a nie centrum wykorzystujące technologię i wiedzę polskich specjalistów i współpracujące z polskimi uczelniami. Bo w statystykach mamy liczby i wartość inwestycji, a nie ich faktyczny wpływ na rozwój polskiej gospodarki. W podobny sposób, czego teraz mamy efekty, traktowano politykę surowcową – pisze na swoim blogu Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”. – Oczywiście, to nie państwo ma budować huty szkła czy fabryki płyt wiórowych, ale państwo ma obowiązek prowadzić taką politykę, która sprzyja inwestycjom będącym solidnym zapleczem dla polskiego przemysłu – podkreśla Przybył.
Potrzebne wsparcie dla polskich inwestycji
W sferze deklaracji inwestycje surowcowe mogą liczyć na wszelkie ułatwienia i życzliwość urzędników. W praktyce wygląda to jednak inaczej, czego przykładem jest realizacja projektu budowy przez spółkę B.D. Art. huty szkła na Lubelszczyźnie. Według projektu, huta w Leszkowicach, w powiecie lubartowskim, ma produkować 20 mln m kw. tafli lustrzanej, przy wykorzystaniu bezpiecznych dla środowiska technologii. Inwestycja zakłada również budowę kopalni piasku, linii energetycznej oraz farmy fotowoltaicznej. Po czterech latach od rozpoczęcia prac projektowych, w październiku 2020 r. firma otrzymała pozwolenie na budowę. Ale do rozpoczęcia inwestycji jeszcze długa droga.
Oficjalnie władze różnego szczebla kibicują inwestycji i deklarują gotowość do pomocy. W praktyce jednak inwestor, który jest firmą rodzinną ze 100-procentowo polskim kapitałem, co raz napotyka na różne przeszkody. Najpierw samorząd województwa nie chciał się zgodzić na zamianę czy sprzedaż małej działki, która znajduje się w środku planowanej inwestycji. Teraz są problemy z zamknięciem finansowania projektu. Prowadzone rozmowy z państwowymi funduszami i bankami nie przynoszą pożądanego efektu. Co dziwi trochę inwestora, który uważa, że inwestycja mogłaby przyczynić się do ożywienia gospodarczego całego regionu. - W okolicy nie ma żadnego przemysłu, a tylko słabe ziemie piątej i szóstej klasy. A my przewidujemy zatrudnienie 400 osób. Wokół naszej inwestycji mogłoby też powstać wiele nowych przedsięwzięć biznesowych. Jest wiele zagranicznych firm i koncernów, które już ostrzą sobie zęby na wejście w ten projekt, licząc na zachowanie dotychczasowego monopolu na polskim rynku. Jednak chyba nie o to chodzi, żeby było tak, jak było ? – przekonuje Pęski.