- Decyzja ratusza o zwężeniu jezdni na pl. Zbawiciela jest dla mnie niezrozumiała - podkreślił radny PiS, wiceszef MSWiA Błażej Poboży, który w tej sprawie kieruje interpelację. - "Koszty" poniosą mieszkańcy, zwłaszcza kierowcy, ale "zysk" prawdopodobnie trafi do prywatnych przedsiębiorców - ocenił.
Ratusz o zmianach na placu Zbawiciela poinformował we wtorek. W ramach pilotażowego projektu strefa ogródków gastronomicznych objęła zewnętrzny pas jezdni mieszczącego się tam ronda, który w tym celu wyłączono z ruchu. Zmiany mają obowiązywać do 15 września, a to, czy okres ten zostanie wydłużony, ma zależeć od reakcji mieszkańców.
W związku z tą decyzją Poboży skierował do ratusza interpelację, w której pyta m.in., czym władze stolicy kierowały się, zwężając jezdnie na placu. Warszawski radny pyta też, czy i jaki koszt dostosowania ulicy poniosło miasto oraz jakie podmioty wykorzystają fragment jezdni na tzw. ogródki. Pyta też, ile wynosi opłata za wykorzystanie takich ogródków i ile na zmianach zarobi miasto.
"Decyzja ratusza jest dla mnie niezrozumiała. Zaraz skończą się wakacje, zwiększy się natężenie ruchu na głównych ulicach, a plac Zbawiciela jest przecież miejscem, przez które przechodzi ulica Marszałkowska. Przy naturalnie tworzących się tam korkach decyzja o ograniczeniu jezdni do jednego pasa jest już w tym wymiarze wątpliwa. Dość już zwężania ciągów komunikacyjnych w Warszawie, po której i tak jeździ się bardzo trudno"
- powiedział Poboży.
Druga, ale jego zdaniem główna wątpliwość, dotyczy tego, że zwężenia dokonano na rzecz ogródków gastronomicznych kawiarni przy placu Zbawiciela. - A zatem "koszty" tej zmiany poniosą wszyscy mieszkańcy, zwłaszcza kierowcy, ale "zysk" prawdopodobnie trafi wyłącznie do kieszeni prywatnych przedsiębiorców - stwierdził radny.
"Gdyby wygospodarowany w ten sposób fragment jezdni miał służyć wszystkim mieszkańcom, a nie tylko tym, którzy kupią kawę za kilkanaście złotych, można by jeszcze się nad tym zastanawiać. W tej formie jest jednak nie do zaakceptowania"
- ocenił.
Poboży zaznaczył, że na każdą tego typu sytuację patrzy podejrzliwie, i podkreślił, że kilka miesięcy temu na Bemowie wydzierżawiono dużą część parku na rzecz prywatnego podmiotu, który zorganizował tam Chiński Festiwal Świateł. "Wówczas ogólnodostępny teren został ogrodzony i za najniższą z możliwych stawek na bardzo długi okres wynajęty prywatnemu podmiotowi, który czerpał z niego ogromne zyski" - powiedział.
Aby rozwiać wszystkie wątpliwości, ponownie sięgnąłem po jedyne narzędzie kontrolne, jakie posiadają radni, i złożyłem interpelację do prezydenta Trzaskowskiego. Mam nadzieję otrzymać odpowiedź, że ta "inwestycja" opłacała się miastu i z jej tytułu Warszawa osiągnie wyraźną korzyść finansową. Mówię to z lekkim uśmiechem, bo pewnie tak nie będzie
- powiedział radny.
Osobną kwestią, jak mówił Poboży, jest to, że w jego odczuciu plac Zbawiciela "został po prostu oszpecony", a zmiana ma charakter prowizoryczny i tymczasowy. - W tych brzydkich betonowych ogródkach odnajduję nawiązanie do innego pomysłu Rafała Trzaskowskiego - słynnej w całej Polsce paletowej "strefy relaksu" na placu Bankowym - dodał.
Ratusz przekonywał we wtorek, że tymczasowa organizacja ruchu zwiększa przestrzeń dla pieszych i poszerza strefę ogródków gastronomicznych – tak, by osoby tam przebywające mogły zachować bezpieczny dystans między sobą.
Na początku czerwca z inicjatywą w sprawie zmian na placu Zbawiciela do ratusza wyszedł ruch miejski Miasto Jest Nasze. Aktywiści wraz z właścicielami kawiarni i barów postulowali zamknięcie placu w letnie weekendy dla ruchu i przekształcenie tego miejsca w wielki ogródek restauracyjny. Zwracali uwagę, że w ten sposób ułatwi się przedsiębiorcom, którzy w wyniku epidemii mogą notować straty, przestrzeganie reżimu sanitarnego.