W środę sąd wpisał do rejestru przedsiębiorców w KRS połączone siły PKN ORLEN i PGNiG. Tym samym dokonała się fuzja, zapowiadana od miesięcy przez płocki koncern. Po Enerdze i Lotosie to kolejna spółka, która została połączona w ramach budowy multienergetycznej firmy, by działać z powodzeniem na międzynarodowych rynkach. - Nie ma obawy przed „wrogim przejęciem” ze strony zagranicznych korporacji. Tego typu tezy to jakaś farsa. Państwo polskie zwiększyło swoje udziały w Orlenie – komentuje dla Niezalezna.pl Jakub Wiech, publicysta, ekspert ds. energetyki.
Według prezesa PKN ORLEN Daniela Obajtka, fuzja sprawi, że potentat paliwowy wypłynie na szersze wody z przychodami rzędu 400 mld złotych rocznie. - Wchodzimy do grona 150 największych firm na świecie. Stworzyliśmy potencjał do realizacji wielomiliardowych inwestycji wzmacniających bezpieczeństwo i niezależność energetyczną Europy Środkowej – zapowiadał po decyzji sądu Obajtek.
- Jeżeli chodzi o oczywiste korzyści z fuzji Orlenu z PGNiG, to przede wszystkim: akumulacja aktywów, które do pewnego stopnia były zbieżne dla obu firm. PGNiG wszak dysponuje koncesjami na wydobycie ropy i gazu. To spore wzmocnienie dla PKN ORLEN, dołączenie węglowodorowo-gazowej odnogi do multienergetycznego koncernu, który wszak chce budować płocki koncern
– zaznacza Jakub Wiech, dziennikarz portalu Defence24.
Część opozycji krytykowała fuzję, twierdząc, że nie ma ona podstaw ekonomicznych, a Orlen i PGNiG powinny działać oddzielnie. Innym argumentem była chęć zawłaszczenia rynku paliw i wydobycia w Europie Środkowo-Wschodniej przez płocką spółkę i Obajtka. Padały nawet porównania Orlenu do Gazpromu, czyli molocha energetycznego.
- Porównanie do Gazpromu? To zupełnie nietrafiony zarzut. Rosyjski moloch to podmiot nieliczący się z regułami rynkowymi, będący narzędziem czysto politycznym, zgodnym z imperialnym kursem Kremla. Najważniejsze w tym jest, że Gazprom totalnie oderwano od realiów rynkowych, w tym od zasad prawnych, które rządzą rynkiem unijnym; nie podlega on zatem sensownej ocenie ekspertów. Dlaczego? Bo jest właśnie narzędziem realizacji wyłącznie polityki energetycznej Rosji i geostrategii tego państwa. Nie budowałbym tu zatem analogii z rosnącym w siłę Orlenem - ocenił Wiech. - Pytanie, które powinno paść po fuzji: czy PKN ORLEN ma strategię zagospodarowania aktywów PGNiG, by po połączeniu odnieść pożądany skutek? Tak, aby zagregowane siły PGNiG pracowały na korzyść płockiej spółki, również po przejęciu Lotosu? Trzeba poczekać na rozwinięcie wizji rozwoju potężnych aktywów, jakie zdobył Orlen, które powinny przełożyć się na aktywność na rynkach międzynarodowych – sugeruje Wiech.
Przeciwna fuzji była też Konfederacja, która wsłuchana w opowieści inżyniera Krzysztofa Tytki, suflowała narrację o rzekomym zagrożeniu utraty złóż na rzecz międzynarodowych koncernów.
Kilka tygodni temu zorganizowano nawet debatę w Sejmie z udziałem Tytki, który nie przekonał do swoich tez ekspertów, zaproszonych przez posła Roberta Winnickiego. Udział skarbu państwa w połączonym gigancie wynosi ponad 49 proc. W Orlenie przed fuzją z Lotosem i PGNiG takowy wpływ był w ok. 27.5 proc.
- Abstrahując od wniosków formalnych i obowiązków zgłoszeń, warto pamiętać, że udział skarbu państwa w Orlenie przed transakcją był dużo mniejszy, a jakoś nikt nie podnosił argumentu z ryzykiem wykupu zbóż. Nie ma więc obawy przed „wrogim przejęciem” ze strony zagranicznych korporacji. Tego typu tezy to jakaś farsa. Państwo polskie zwiększyło swoje udziały w Orlenie
– przypomina Wiech.