Kilka lat zajęły procedury związane z wydaniem koncesji na dalsze wydobycie węgla w kopalni Turów. Już na tym etapie pojawiły się zaskakujące działania strony czeskiej, choć w ramach konsultacji transgranicznych podpisano porozumienie. Z upływem czasu roszczenia Czech eskalowały aż do ultimatum likwidacji kopalni, czyli w praktyce całego kompleksu energetycznego. Decyzje Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, które zagrażają bezpieczeństwu energetycznemu Polski i mogą doprowadzić do katastrofy ekonomicznej regionu, były tego skutkiem. Niestety w debacie na temat Turowa nie brakuje przekłamań, warto więc przedstawić precyzyjne kalendarium wydarzeń.
Premier Mateusz Morawiecki zaznaczył: „Polski rząd nie wyłączy kKompleksu Turów”. „Nie możemy zamknąć kopalni Turów” – podkreślił prezydent Andrzej Duda.
„Chcę zapewnić pracowników PGE o tym, że Kompleks Turów będzie nadal pracować” – przekazał Wojciech Dąbrowski, prezes PGE Polska Grupa Energetyczna.
Wszystkie te deklaracje padły po decyzji TSUE o nałożeniu kar na Polskę za to, że nie zatrzymano wydobycia w Kopalni Węgla Brunatnego Turów.
Patrząc na mapę Polski, niemal od razu rzuca się w oczy zachodnio-południowy skraj naszego państwa, bo Kotlina Turoszowska jest położona w specyficznym miejscu, tworzy swoisty „cypel” wchodzący w głąb Czech i równocześnie sąsiadujący z Niemcami. Tam właśnie działa Kompleks Energetyczny Turów.
Tradycja wydobycia węgla na tym terenie jest bardzo długa, bo pierwsze informacje pochodzą z początku XX wieku. Oczywiście z upływem czasu sytuacja się zmieniała, funkcjonowały różne nazwy, przedsiębiorstwo trafiało w ręce kolejnych właścicieli, ale po zakończeniu II wojny światowej wprowadzono nazwę, która funkcjonuje do dziś, czyli „Turów”.
Współcześnie Kopalnia Węgla Brunatnego Turów, jak i Elektrownia Turów, należące do Grupy PGE, tworzą ogromny kompleks energetyczny, nierozerwalnie ze sobą połączony.
W kopalni wydobywa się od 7,5 do 10 milionów ton rocznie węgla brunatnego, a ponad 90 proc. urobku trafia do elektrowni. Ta z kolei dysponuje mocą 2 tysięcy MW – składa się 7 bloków energetycznych, a najnowocześniejszy w Polsce blok nr 7, o mocy 496 MW, został oddany do użytku 14 maja 2021 roku.
Turów spełnia ogromną rolę w regionie. Ze względu na brak alternatywnych źródeł ciepła, w tym brak sieci gazowniczej, elektrownia jest jedynym dostawcą ciepła dla liczącego 17 tys. mieszkańców miasta Bogatynia oraz całej gminy. Brak wydobycia w Kopalni Węgla Brunatnego Turów oznacza konieczność całkowitego wyłączenia elektrowni, ponieważ nie ma możliwości technicznych korzystania z innego paliwa, np. dostarczanego z zagranicy.
Poza tym kompleks energetyczny zapewnia środki utrzymania dla blisko 80 tys. osób – to łączna liczba wszystkich, których byt jest związany z istnieniem kompleksu. Nie tylko 5 tys. pracownikom i ich najbliższym, ale również współpracownikom i kooperantom. Pamiętać również należy, że Turów jest partnerem biznesowym dla blisko 3 tys. dostawców i podwykonawców, utrzymujących się z zaopatrzenia i usług na rzecz kopalni i elektrowni. Tylko w ostatnich dwóch latach kompleks zawarł kontrakty z firmami zewnętrznymi o wartości ok. 5,5 mld zł – w większości z małymi i średnimi polskimi firmami.
Przez minione ćwierć wieku wydobycie węgla brunatnego w KWB Turów odbywało się na podstawie koncesji wydanej w 1994 roku – jej ważność kończyła się jednak w kwietniu 2020 roku. Dlatego już pięć lat przed upływem terminu PGE GiEK rozpoczęło starania o jej przedłużenie.
Jednym z kluczowych zadań była ocena oddziaływania eksploatacji złoża na środowisko, także – zgodnie z unijnym prawem – w kontekście transgranicznym. Dlatego od początku sprawa była omawiana ze stroną czeską. Odbyły się liczne spotkania, nie zabrakło konsultacji społecznych z mieszkańcami regionów przygranicznych, władze Kraju Libereckiego przedstawiały uwagi, które sukcesywnie uwzględniano. Także dotyczące obaw, że kontynuacja wydobycia węgla spowoduje szkody środowiskowe, w szczególności obniżanie poziomu wody po czeskiej stronie.
Na początku października 2019 roku przeprowadzono kolejne konsultacje z udziałem przedstawicieli administracji i ekspertów reprezentujących Czechy, a ustalenia spisano w protokole, który został przez obie strony podpisany. Zawierał szereg warunków związanych z realizacją środków minimalizujących oddziaływanie na terytorium Czech eksploatacji złoża węgla brunatnego Turów.
Pomimo to strona czeska niemal od razu zaczęła kwestionować wspólne uzgodnienia.
Procedury dotyczące przyznania koncesji na dalsze wydobycie węgla w kopalni Turów się przeciągały, a termin wygaśnięcia starej nieuchronnie się zbliżał. Dlatego PGE GiEK złożyło wniosek o wydanie koncesji tymczasowej. W oparciu o krajowe przepisy prawa górniczego i geologicznego, które dawały możliwość jednorazowego przedłużenia koncesji maksymalnie do 6 lat. Oczywiście, to nie zatrzymywało starań o wydanie docelowej koncesji, w tym starań o decyzję środowiskową, która finalnie została wydana 21 stycznia 2020 r.
20 marca 2020 roku Minister Klimatu i Środowiska wydał decyzję o przedłużeniu koncesji do 2026 roku na kontynuację wydobycia węgla brunatnego ze złoża węgla brunatnego Turów.
Wcześniej jednak władze czeskiego Kraju Libereckiego złożyły wniosek do Komisji Europejskiej, a do Parlamentu Europejskiego trafiła petycja (z kilkunastoma tysiącami podpisów) przeciwko kontynuacji wydobycia węgla brunatnego w kopalni. W obu pismach dominowały twierdzenia, że dalsza eksploatacja węgla przez KBW Turów stwarza zagrożenie dla źródeł wody pitnej w przygranicznych miejscowościach po czeskiej stronie granicy. I postulowano wszczęcie postępowania przeciwko Polsce. Co zaskakujące, wśród argumentów znalazł się zarzut „braku współpracy z władzami czeskimi ze strony polskich władz”.
Z upływem czasu działania Czechów zostały zintensyfikowane, krytycznie o działalności Turowa wypowiadali się już nie tylko przedstawiciele lokalnych władz, ale również rządu, a w oficjalnych stanowiskach podnoszony był argument jakoby kopalnia Turów działała nielegalnie od maja 2020 roku, czyli po wygaśnięciu starej koncesji. W sprawę zaangażowali się czescy, ale również niemieccy europosłowie, reprezentujący regiony położone w bezpośrednim sąsiedztwie z kopalnią.
W odpowiedzi do Parlamentu Europejskiego polską petycję w obronie Kopalni i Elektrowni Turów złożyli europosłowie Prawa i Sprawiedliwości. Pod dokumentem podpisało się 30 tys. przeciwników likwidacji kompleksu, przede wszystkim Polacy, ale również Czesi i Niemcy żyjący na co dzień w regionie.
Tym samym chcieli zaprotestować przeciwko sugestiom likwidacji kompleksu energetycznego zapewniającego nie tylko bezpieczeństwo energetyczne, ale pracę, a tym samym utrzymanie dziesiątkom tysięcy osób. Co znamienne, poparcia udzielili Polacy, ale również obywatele Czech i Niemiec.
Pod koniec września ubiegłego roku czeskie ministerstwo spraw zagranicznych i ministerstwo środowiska złożyły formalną skargę, która wpłynęła do Komisji Europejskiej.
Przez następne miesiące trwały intensywne negocjacje – na poziomie politycznym, jak i eksperckim. Niestety, lista roszczeń Czechów narastała. Pomimo to Polska była gotowa pójść na ustępstwa.
Z kolei w połowie grudnia Komisja Europejska wydała opinię, w której przyjęła salomonowe rozwiązanie. Uznała część argumentów Czechów, ale równocześnie w dużej mierze i polskiej strony. Miało to skłonić obie strony do dalszego poszukiwania kompromisu.
Przewidziano więc kolejne konsultacje, ale w lutym 2021 roku doszło do zadziwiającego incydentu. Gdy zaplanowano spotkanie szefów dyplomacji obu państw, Czesi nagle zażądali rozmów również z udziałem ministra klimatu. Ponieważ w tamtym momencie nie było to możliwe z powodu napiętego harmonogramu, zaproponowano inny termin – to zostało jednak wykorzystane jako pretekst do zerwania rozmów i Czesi przedstawili lutową delegację jako przykład lekceważenia ich kraju. A już 26 lutego do TSUE trafiła skarga Czech.
Dołączono do niej wniosek o zastosowanie środka tymczasowego obejmującego żądanie „nakazania Rzeczypospolitej Polskiej niezwłocznego wstrzymania działalności wydobywczej w kopalni Turów do czasu wydania wyroku kończącego postępowanie w przedmiocie skargi w związku z wydłużeniem terminu obowiązywania i rozszerzeniem koncesji na działalność wydobywczą w kopalni Turów”.
Eksperci zwracają uwagę, że po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej na państwo członkowskie złożono skargę w kwestii środowiskowej w trybie artykułu 259 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE).
Ważne spostrzeżenie – w zasadniczej skardze Czech nie ma żądania nakazu wstrzymania wydobycia.
Postępowanie w sprawie głównej otrzymało sygnaturę C-121/21, natomiast w przedmiocie zastosowania środka tymczasowego C-121/21 R.
W kwietniu 2021 r. Polska odpowiedziała TSUE i podkreśliła, że nie są spełnione przesłanki pilności zastosowania środka, a rachunek kosztów i korzyści (w tym środowiskowych związanych z koniecznością zabezpieczenia odkrywki) przemawia na rzecz strony polskiej.
21 maja bieżącego roku TSUE, a właściwie jednoosobowo wiceprezes Trybunału, hiszpańska sędzia Rosario Silva de Lapuerta, wydała postanowienie o zastosowaniu środka tymczasowego, nakazującego „zaprzestanie natychmiast i do chwili ogłoszenia wyroku kończącego sprawę C-121/21 wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów”. Arbitralnie podjęta została decyzja mającą istotny wpływ nie tylko na działalność kompleksu energetycznego, ale całego regionu, na którego terenie leży Turów, a wręcz bezpieczeństwa energetycznego państwa polskiego.
Z oczywistych powodów kopalnia nie została zamknięta, a dalsze rozmowy – także na poziomie szefów rządów – nie przyniosły przełomu. Choć ze strony Polski pojawiały się propozycje różnych rozwiązań, to Czesi przyjęli postawę konfrontacyjną. Wycofali się z wcześniejszych ustaleń, a także wnieśli do TSUE o zasądzenie wobec Polski kary 5 mln euro dziennie za niedostosowanie się do majowego postanowienia.
20 września br. Trybunał oddalił wniosek o uchylenie postanowienia z maja br. oraz zobowiązał Rzeczpospolitą Polską do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 500 tys. euro dziennie.
Szczególnie bulwersuje fakt, że pomimo niepodważalnych dowodów Trybunał uznał, iż brak jest – w odniesieniu do zapewnienia dostaw energii cieplnej i wody pitnej na obszarze Bogatyni i Zgorzelca – wystarczających przesłanek do stwierdzenia, że zaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów zagroziłoby przerwaniem dostaw energii cieplnej i wody pitnej na tym terenie.
Na 9 listopada 2021 roku zaplanowana została rozprawa przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wydanie wyroku spodziewane jest w pierwszym kwartale przyszłego roku.
Kadencja sędzi Rosario Silva de Lapuerta zakończyła się 6 października bieżącego roku.