Jeszcze w tym półroczu Bruksela zamierza wprowadzić zakaz sprzedaży konkretnych wariantów wkładów do tzw. podgrzewaczy tytoniu. Unia Europejska chce zakazać palaczom dostępu do smakowego i mentolowego tytoniu do podgrzewania. Z pierwszych informacji wynika, że zakaz miałby wejść w życie już w dwa miesiące od daty jego ogłoszenia. Unijna regulacja może stanowić przykład na przysłowiowe wylewanie dziecka z kąpielą. Zakazuje bowiem produktu, który w Stanach Zjednoczonych jest wykorzystywany jako jedno z narzędzi pozwalających zmniejszyć medyczne i społeczne koszty palenia papierosów, za które ostatecznie płaci budżet państwa.
Jak poinformowała „Rzeczpospolita”, w naszym kraju z podgrzewaczy tytoniu korzysta ok. 1 mln osób, a w tej grupie są zarówno obecni palacze papierosów, jak i osoby, które dzięki podgrzewaczom przestały już palić papierosy. Prawie dwie trzecie z nich kupuje warianty smakowe, głównie mentolowe.
W przypadku unijnego zakazu sprzedaży papierosów mentolowych, Polska wywalczyła w negocjacjach z Unią 4-letni okres przejściowy. Ale dla tytoniu podgrzewanego o tzw. „aromacie charakterystycznym” (mentol i warianty smakowe), nie ma póki co mowy o jakimkolwiek czasie na dostosowanie się do unijnego prawa. Bruksela, delegalizując sprzedaż takich wyrobów w zasadzie z dnia na dzień, pozostawiłaby z problemem konsumentów, producentów i handlowców w zasadzie samym sobie.
Zwiększenie szarej strefy?
Wprowadzenie takiego zakazu miałoby daleko idące skutki dla konsumentów. Po pierwsze – osoby, które paląc dzisiaj tradycyjne papierosy, straciłyby dostęp do lwiej części produktów uchodzących za lepsze od papierosów i mniej od nich szkodliwe. Po drugie – byłby to cios w całkiem sporą grupę konsumentów takich wyrobów, dla których legalną alternatywą pozostałyby warianty nie-smakowe tytoniu podgrzewanego, a nielegalną alternatywą – zakup smakowych wkładów od przemytników. Za naszą wschodnią granicą (Rosja, Ukraina, Białoruś) smakowe i mentolowe wkłady do podgrzewaczy nadal byłyby bowiem legalnie dostępne. Obserwowane w ostatnich latach zjawisko zmniejszającej się szarej strefy w nielegalnym handlu papierosami może zatem powrócić w nowej odsłonie.
Z raportu Instytutu Doradztwa i Badań Rynku Almares wynika, że szara strefa na polskim rynku tytoniowym jest najniższa w historii badań i nadal się kurczy. W II kwartale 2021 r. nielegalne papierosy stanowiły 5,5 proc. polskiego rynku tytoniowego, podczas gdy jeszcze w 2015 r. było to ponad 18 proc. Kluczowe dla spadku jej spadku było m.in. uszczelnienie granicy z Białorusią. Z danych Straży Granicznej wynika, że blisko 30 proc. papierosów, które miały trafić nielegalnie na polski rynek w I półroczu 2021 r., pochodziło właśnie z tego kraju.
Jednak zjawisko przemytu wyrobów tytoniowych do Polski nie ustało. Jeszcze w maju 2021 r. Straż Graniczna i Krajowa Administracja Skarbowa odnotowały największy w swojej historii przechwycony przemyt papierosów w okolicach Terespola. W trzech kontenerach ujawniono blisko 2,5 mln paczek nielegalnych wyrobów tytoniowych, wartych prawie 37 mln zł. Z kolei już w styczniu tego roku funkcjonariusze podkarpackiej KAS udaremnili próbę przemytu 10 tys. sztuk papierosów z Ukrainy do Polski przez przejście graniczne w Budomierzu. Zakaz sprzedaży smakowych wkładów do podgrzewaczy mógłby potencjalnie nasilić ich przemyt do Polski. Zwłaszcza że paczki z takimi wyrobami są mniejsze od paczek papierosów.
Unia znowu robi na przekór Stanom Zjednoczonym
Warto przy tym zauważyć, że Unia Europejska zamierza zakazać wariantu smakowego tego samego produktu, który Stany Zjednoczone już oceniły jako „wyrób tytoniowy o zmodyfikowanym ryzyku”. Unia chce więc zdelegalizować ten sam produkt, który w USA uznano za mniej ryzykowny dla zdrowia niż palenie papierosa.
Amerykańska rządowa instytucja zdrowotna (FDA) badała jeden z podgrzewaczy tytoniu przez 4 lata. Ostatecznie rządowi oficjele uznali, że zmniejsza on narażenie na szkodliwe związki w porównaniu z paleniem papierosów, dlatego został w tym kraju uznany za „właściwy dla promocji zdrowia publicznego”.
O ile Stany Zjednoczone zachęcają swoich palaczy do przechodzenia na takie produkty – jeśli nie rzucają papierosów – o tyle Unia Europejska chce ich swoim palaczom zakazywać. To pomysł o tyle dziwny, że Europa ma dzisiaj ogromny problem z papierosami. Według raportu WHO pali je ok. 25 proc. Europejczyków, przy globalnym odsetku palaczy sięgającym 22 proc. Najgorzej wygląda sytuacja wśród kobiet. W Europie papierosy pali 18 proc., a w Polsce – aż 21 proc., podczas gdy odsetek palących kobiet na świecie sięga zaledwie... 8 proc.
W wielu państwach (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Japonia, Nowa Zelandia) wykorzystuje się więc podgrzewacze jako narzędzia do... walki z papierosami. Wskazuje się je palaczom jako mniej szkodliwe od papierosów, chcąc ich w ten sposób skłonić do zmiany nawyku na mniej obciążający system ochrony zdrowia. I mniej kosztowny dla budżetu. Bo to na paleniu papierosów tracą wszyscy.
Cios w budżet polskiego fiskusa
Zakazanie sprzedaży smakowych i mentolowych wkładów tytoniowych do podgrzewania byłoby nie tylko ciosem w konsumentów czy w branżę handlową (np. właścicieli mniejszych sklepów, którzy zakontraktowali zakup takich produktów i mogą nie zdążyć ich wyprzedać). Przede wszystkim uderzyłby to w budżet polskiego państwa. Spadki sprzedażowe przełożyłyby się na uszczuplenie wpływów z akcyzy na takie wyroby, co nasz fiskus mógłby odczuć na własnej skórze.
„Nie tędy droga do ograniczenia palenia” – mówi dla „Rzeczpospolitej” Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu. „Wyroby tytoniowe stanowią dla handlu w Polsce dużą część sprzedaży. Wszelkiego rodzaju ograniczenia [...] są więc uderzeniem w handel. Jako PIH zawsze staliśmy na stanowisku, że nie powinno się ograniczać dostępu do legalnych produktów, bo stymuluje to szarą strefę”.