Czy Polsce grożą w br. blackouty (wyłączenia prądu) lub ograniczenia w dostawach energii elektrycznej, czyli tzw. stopnie zasilania?
Polskie Sieci Energetyczne, operator sieci energetycznych w naszym kraju, robi wszystko, by uniknąć powtórzenia sytuacji z sierpnia ub.r. Poza doraźnymi kłopotami, stratami dla dotkniętych ograniczeniami przedsiębiorstw, podważałoby to długoterminową wiarygodność nieprzerwanych dostaw energii – w szczególności dla odbiorców przemysłowych. Taka sytuacja byłaby groźna dla wizerunku Polski jako miejsca bezpiecznego dla nowych inwestycji. Do ograniczenia dostaw w zeszłym roku doszło nie przez to, że istniejące przesyłowe sieci energetyczne są niewydolne, lecz dlatego, że w Polsce mamy zbyt mało wody. Gdy dochodzi do długotrwałej suszy i wysokich temperatur, co miało miejsce latem, wody w rzekach jest tak mało, że zagraża to systemom chłodzącym w elektrowniach.
Co to oznacza?
W takich przypadkach trzeba ograniczać ich moc. Biorąc pod uwagę niewielką nadwyżkę dostępnej energii nad jej zapotrzebowaniem, zaczynają się duże kłopoty. Zapotrzebowanie przekroczyło wówczas możliwości elektrowni w Polsce. Taka sytuacja może się zdarzyć w warunkach ekstremalnych pogodowo: latem i zimą. Gdyby się okazało, że jednocześnie panuje niski stan wody i duży mróz, to ilość wody dla systemów schładzających również mogłaby być niewystarczająca. Krajowa Dyspozycja Mocy w Polskich Sieciach Energetycznych robi wszystko, by doraźnie zażegnywać możliwość wystąpienia takiego potencjalnego kryzysu. Obecnie mamy w Polsce zbyt mało elektrowni w stosunku do zapotrzebowania na prąd. I to jest główne źródło zagrożeń dla nieprzerwanych dostaw energii. Żeby to radykalnie poprawić, trzeba budować nowe elektrownie.
To jednak wymaga poważnych nakładów i opracowania strategii na najwyższym szczeblu.
Sytuacja ulegnie poprawie w kolejnych latach, a nie tygodniach czy miesiącach. W związku z tym wszelkie opóźnienia przy powstawaniu elektrowni w Kozienicach czy Opolu – są to duże, systemowe obiekty w budowie – mogą okazać się groźne. Staramy się pilnować, by tych opóźnień nie było. Odziedziczyliśmy je po poprzednim rządzie. Będziemy oczywiście podejmowali nowe decyzje inwestycyjne. W programie rządu znalazła się elektrownia Ostrołęka. Potrzebujemy 1000 MW uzyskanych dzięki jej wybudowaniu, stabilnie podłączonych do krajowego systemu energetycznego.
W dodatku w północno-wschodniej Polsce nie ma innych tak dużych elektrowni.
Jest tam ona szczególnie potrzebna. Także z tego powodu, że istniejące w Ostrołęce bloki energetyczne są wyeksploatowane i ledwie dyszą. Trzeba je zastąpić nowymi. Dodam, że zarówno Ostrołęka, jak i pozostałe nowe elektrownie będą używały węgla jako surowca. Obiekty zostaną zbudowane według najnowszych, najlepszych technologii. Chodzi o to, by były wysokosprawne i spełniały najnowsze standardy technologiczne. Będzie się to także wiązało ze znacznie zmniejszoną w stosunku do obecnych elektrowni emisją dwutlenku węgla.
Jak może w praktyce wyglądać planowana rozbudowa gazoportu w Świnoujściu?
W projekcie tej inwestycji przewidziano budowę trzeciego zbiornika dla LNG. Pozwoli on zwiększyć przepustowość gazoportu do 7,5 mld m sześc. gazu rocznie (wybudowane dwa zbiorniki zapewniają przepustowość w granicach 5 mld m sześc.). Istnieją przy tym także możliwości jej zwiększenia w sposób elastyczny poprzez zwiększenie możliwości regazyfikacji, czyli zamiany skroplonego gazu na zwykły, przesyłany rurociągami. Wybór sposobu powiększania terminalu będzie uzależniony od potrzeb. Obecnie czekamy na pierwszy przewidziany w lipcu statek z kontraktu katarskiego. Być może wcześniej nastąpi dostawa spoza tego kontraktu. Terminy z ostatniego harmonogramu, który opracowaliśmy, przejmując od poprzednich władz tę inwestycję, są dotrzymywane. 27 kwietnia gazoport uzyska formalne dopuszczenie do eksploatacji. Szkoda, że na skutek opieszałości, nieudolności i zaniedbań z okresu rządów PO–PSL następuje to z ponad 3-letnim opóźnieniem w stosunku do planów PiS i rządu Jarosława Kaczyńskiego w 2007 r. Moje czarne przewidywania z roku 2010, że rozpoczynaliśmy tę inwestycję i może to my będziemy gazoport oddawali do użytku, spełniają się. W każdym razie dobrze, że już jest. To realizacja jednego z marzeń śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Ostatnio pojawiła się możliwość importu gazu płynnego z USA. Czy także gaz amerykański pojawi się w Świnoujściu?
Znajdujemy się na progu nowego okresu, w którym Amerykanie będą eksportowali duże ilości gazu skroplonego. To rezultat łupkowej rewolucji w Ameryce. Do tej pory uruchomiono w USA dopiero jeden terminal eksportujący LNG w Zatoce Meksykańskiej, jednak w budowie jest kilka następnych. Ważne jest też, by Amerykanie nie ograniczali eksportu swojego gazu restrykcyjnymi przepisami. Pierwszy statek ze skroplonym gazem odpłynął z Zatoki Meksykańskiej kilka tygodni temu do Brazylii. Niedawno dotarł też pierwszy do Europy, do gazoportu w Portugalii. Potwierdziło to techniczną i ekonomiczną możliwość importu gazu z Ameryki do Europy. Wiemy też, że rozpoczęły się rozmowy zmierzające do podpisania umów na dostawy LNG z USA, także dla odbiorców w Europie Środkowej. W Hermanowiczach na granicy z Ukrainą możemy teraz przesyłać 1,5 mld m sześc. gazu rocznie. To nie jest jeszcze dużo, ale już wystarczy, by odbiorcy mogli kupować gaz ze Świnoujścia i po przesłaniu polskimi gazociągami odebrać go na Ukrainie, a może i na Węgrzech. Jest to więc pierwszy praktyczny dowód na to, że energetyczny korytarz przesyłowy północ–południe, z Bałtyku do południowej i środkowej Europy, faktycznie zaczyna funkcjonować.
Jak w praktyce ma wyglądać projekt powrotu do koncepcji Baltic-pipe – jeden z głównych tematów ostatnich rozmów premierów Polski i Danii? Jaki jest harmonogram działań po stronie polskiej?
Połączenie Polski gazociągiem ze złożami szelfu norweskiego to projekt podjęty przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jest to trzecia próba realizacji tej strategicznej dla Polski inwestycji. Poprzednie dwie zakończyły się niepowodzeniem. Za pierwszym razem zniweczył ją rząd SLD z premierem Leszkiem Millerem. Za drugim stało się to z powodu wcześniejszego zakończenia kadencji rządu premiera Jarosława Kaczyńskiego w listopadzie 2007 r. Obecnie projekt realizowany jest w innych warunkach, zresztą lepszych niż wcześniej. Polskie firmy są obecnie silniejsze. PGNiG z sukcesem działa od dziewięciu lat na szelfie norweskim. Eksploatuje tam gaz i ropę naftową. Jeżeli stworzymy możliwość przesyłu bezpośredniego gazu z szelfu norweskiego przez Danię do Polski, to m.in. gaz wydobywany tam przez PGNiG będzie mógł trafić do naszego kraju. Podstawą naszej strategii jest realne zróżnicowanie kierunków dostaw gazu do Polski. Kontrakt rosyjski z Gazpromem wygasa w 2022 r. Nasz rząd dąży do tego, byśmy mieli trwałe, stałe połączenie gazowe z Norwegii przez Danię. Gazociąg Baltic Pipe i gazoport w Świnoujściu dadzą Polsce pełną elastyczność i niezależność dostaw gazu. O wielkościach przesyłu i terminach budowy Baltic Pipe nie chciałbym teraz mówić. Gaz System prowadzi bezpośrednie rozmowy ze swymi duńskimi i norweskimi odpowiednikami, czyli z firmami Energinet i Gassco. Z tą ostatnią nawiązało także kontakt PGNiG. Podczas spotkania premier Beaty Szydło z premierem Rasmussenem kwestia Baltic Pipe była omawiana. Pani premier przedstawiła naszą strategię, co premier Rasmussen przyjął ze zrozumieniem i poparciem. Wcześniej Beata Szydło była z wizytą w Oslo i uzyskała poparcie dla tego projektu ze strony pani premier Norwegii. Projekt znalazł zrozumienie u naszych skandynawskich partnerów. Teraz czas na realizację. Do końca roku będzie gotowe studium wykonalności dla Baltic Pipe, który połączy Polskę z Danią. Za połączenie między złożami na szelfie norweskim z Danią odpowiada w Polsce PGNiG.
Całość wywiadu w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”