Rosjanie zapowiadają ograniczenie dostaw gazu do Europy, jeśli unijne koncerny będą przesyłały gaz na Ukrainę tzw. rewersem. Chodzi o odwrócone dostawy, czyli tranzyt rosyjskiego surowca z Zachodu na Wschód. W ten sposób Unia Europejska chce pomóc Ukrainie, która znajduje się w ostrym konflikcie z Rosją. W połowie czerwca Gazprom wstrzymał dostawy gazu dla Kijowa, tłumacząc swoją decyzję niezapłaconymi przez Ukraińców rachunkami.
Plany związane z przesyłaniem rosyjskiego gazu z krajów UE na Ukrainę szef Gazpromu nazywa „nieuczciwymi”. – Na razie uważnie się przyglądamy. Co będzie dalej? Prawdopodobnie nastąpi moment, w którym będziemy zmniejszali dostawy w kierunku stacji pomiarowych, na których stwierdzimy rewers, ze wszystkimi wynikającymi z tego dla europejskich koncernów konsekwencjami – twierdzi Aleksiej Miller. Groźba ta oznacza ograniczenie dostaw gazu m.in. dla Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, które ma możliwość przesyłania kupionego wcześniej od Rosjan gazu na Ukrainę.
– Groźby Gazpromu są nie do zaakceptowania – odpowiadają przedstawiciele Brukseli. Rzeczniczka Komisji Europejskiej ds. energii Sabine Berger odpiera zarzuty Rosjan o nieuczciwość. Podkreśla, że według unijnych ekspertów nic nie stoi na przeszkodzie, by państwa członkowskie UE, dysponujące gazem od Gazpromu, sprzedawały go innym krajom Unii, a także państwom trzecim, takim jak Ukraina. – Oczekujemy, że Gazprom pozostanie wiarygodnym dostawcą gazu i będzie wypełniał swoje zobowiązania wobec unijnych partnerów – dodaje Berger.
Cały tekst we wtorkowej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Reklama