Czwartek na Wall Street przyniósł powrót gwałtownej, momentami nawet panicznej, wyprzedaży akcji. W centrum uwagi znalazły się fatalne dane makroekonomiczne z USA oraz obawy, że kryzys państw strefy euro spowoduje kłopoty europejskich banków.
Na zamknięciu Dow Jones Industrial spadł o 3,68 proc. do 10.990,81 pkt. Nasdaq Comp. zniżkował o 5,22 proc. i wyniósł 2.380,43 pkt. Indeks S&P 500 spadł o 4,46 proc. i wyniósł na koniec dnia 1.140,65 pkt.
Indeks Nikkei 225 spadł na zamknięciu o 2,51 proc. i wyniósł 8.719,24 pkt.
Analitycy techniczni twierdzą, że w przypadku indeksu S&P 500 najbliższe wsparcie znajduje się na poziomie 1.101 punktów.
Obawy o globalny kryzys w sektorze bankowym przetoczyły się w czwartek przez światowe rynki kapitałowe, powodując mocne spadki kursów akcji, spadek rentowności obligacji skarbowych i wzrost cen złota do rekordowych poziomów. Gwałtowna ucieczka inwestorów w kierunku bardziej bezpiecznych aktywów powodowała też wzrost kursu dolara wobec najważniejszych walut.
Rentowność amerykańskich 10-letnich obligacji skarbowych spadła w czwartek poniżej psychologicznej bariery 2 proc., czyli do poziomów nienotowanych od czasów prezydentury Eisenhowera. Indeks Dow tracił w ciągu dnia ponad 500 punktów, mocno spadały akcje spółek przemysłowych i surowcowych, mocno uzależnionych od światowej koniunktury.
Na rynku coraz silniejsze są spekulacje, że europejskie banki zaczynają odczuwać efekty kryzysu finansowego państw strefy euro. Obawy te, w połączeniu ze słabymi danymi makroekonomicznymi z USA, powodują narastanie obaw przed wejściem światowej gospodarki z fazę recesji.
Indeks Philadelphia Fed w sierpniu spadł do minus 30,7 pkt z 3,2 pkt w lipcu. Jest to najniższy poziom tego wskaźnika od marca 2009 roku. Analitycy spodziewali się w sierpniu indeksu na poziomie plus 2,0 pkt.
W ocenie obserwatorów słaby popyt ze strony konsumentów i przedsiębiorstw w USA może odbić się na kondycji sektora przemysłowego w tym kraju, który wcześniej stanowił motor ożywienia.
- Kiedy spojrzymy na sektor wytwórczy, słabość utrzymuje się. Chociaż istnieje możliwość, że słaby obecnie popyt odbije się, konsumenci pozostają bardzo ostrożni - powiedział Dawid Semmens, ekonomista ds. Stanów Zjednoczonych w Standard Chartered.
Słabsze od oczekiwań były również dane z rynku nieruchomości w USA. Jak podało Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors), sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w lipcu spadła do 4,67 mln w ujęciu rocznym. W czerwcu liczba ta wyniosła 4,84 mln po korekcie. Analitycy z Wall Street spodziewali się w lipcu wzrostu sprzedaży domów na rynku wtórnym do 4,9 mln.
- Nie spodziewam się, że sytuacja poprawi się wyraźniej. Jeśli tempo tworzenia nowych miejsc pracy w USA będzie spowalniało, a na to się zanosi, rynek nieruchomości spowolni, a ceny nieruchomości mogą spaść w dalszej części tego roku - powiedział Mark Vitner ekonomista Wells Fargo.
Liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych w ubiegłym tygodniu wzrosła w USA o 9 tys. wobec poprzedniego tygodnia i wyniosła 408 tys. - poinformował Departament Pracy USA. Ekonomiści z Wall Street spodziewali się, że liczba nowych bezrobotnych wyniesie 400 tys. wobec 401 tys. tydzień wcześniej po korekcie.
Liczba bezrobotnych kontynuujących pobieranie zasiłku wzrosła o 7 tys. i wyniosła 3,702 mln w tygodniu, który skończył się 6 sierpnia. Analitycy spodziewali się 3,700 mln osób.
Indeks wyprzedzający koniunktury w USA wzrósł w lipcu o 0,5 proc. Analitycy spodziewali się wzrostu tego wskaźnika o 0,2 proc. W czerwcu indeks wzrósł o 0,3 proc.
Ceny konsumpcyjne w USA w lipcu wzrosły o 0,5 proc. w ujęciu miesiąc do miesiąca. Inflacja bazowa, czyli wskaźnik, który nie uwzględnia cen paliw i żywności, wyniósł 0,2 proc. w lipcu mdm. Analitycy spodziewali się, że wskaźnik CPI wyniesie 0,2 proc. mdm, a CPI bazowy wyniesie również 0,2 proc. mdm.
Rok do roku wskaźnik CPI wzrósł w lipcu o 3,6 proc., a po odliczeniu cen żywności i energii wzrósł o 1,8 proc. Tu analitycy spodziewali się odpowiednio wzrostu o 3,3 proc. i wzrostu o 1,7 proc.
Morgan Stanley ostrzegł w czwartek, że gospodarka światowa znalazła się niebezpiecznie blisko recesji i obniżył prognozę wzrostu w gospodarce światowej na ten rok, swoją decyzję tłumacząc nieodpowiednimi działaniami zaradczymi rządów europejskich i amerykańskiego wobec kryzysu zadłużenia.
W opinii analityków Morgan Stanley, wzrost gospodarczy na świecie w tym roku wyniesie 3,9 proc. Poprzednia prognoza banku mówiła o wzroście na poziomie 4,2 proc. W przyszłym roku wzrost w gospodarce światowej - w ich ocenie - wyniesie 3,8 proc., wobec wcześniej zakładanych 4,5 proc.
Jako powód obniżenia prognozy Morgan Stanley podaje „nieodpowiednie” działania polityków w strefie euro oraz Stanach Zjednoczonych, wobec rozszerzającego się kryzysu zadłużenia, co doprowadziło do załamania na rynkach finansowych oraz spadku zaufania przedsiębiorców oraz konsumentów w tych gospodarkach.
Ze spółek ponad 6 proc. traciły akcje Hewlett-Packard. Wyniki kwartalne tej spółki co prawda okazały się zgodne z przewidywaniami, ale inwestorów rozczarowały prognozy spółki na najbliższe miesiące.
Najgorszy dzień od trzech last przeżywali w czwartek posiadacze akcje europejskich banków. Po blisko 10 proc. traciły m.in. Deutsche Bank i Barclays. Taniały też m.in. Citigroup i Morgan Stanley.
Mocno taniała ropa naftowa, a w ślad za nią również akcje koncernów paliwowych. W dół poszły notowania m.in. Chevronu, ExxonMobil i ConocoPhillips.
Około 15 proc. traciły papiery NetApp po zapowiedzi słabych wyników za drugi kwartał.
Zniżki widać także w Europie i Japonii. W zachodniej Europie kontrakty na indeksy spadają przed otwarciem sesji. W Japonii Nikkei 225 zakończył sesję ponad 2,5-procentowym spadkiem - podają maklerzy.
W Europie kontrakty na Dow Jones Euro Stoxx 50, benchmark dla strefy euro, spadają o 0,953 proc. Do 2.183,0 pkt.
W Londynie FTSE 100 futures na minusie o 0,876 proc.
CAC 40 futures zniżkuje o 1,120 proc. Niemiecki DAX futures traci 0,956 proc.
W Tokio Nikkei 225 spadł o 2,51 proc.
Nastroje na rynkach pogarszają się z powodu obaw, że globalna gospodarka słabnie.
W piątek w Europie mogą tracić spółki paliwowe, w tym Royal Dutch Shell, bo na giełdach tanieje ropa naftowa.
Royal Ahold NV może spadać, bo analitycy Goldman Sachs Group Inc. obniżyli rekomendację dla walorów tej spółki.
- Mocna wyprzedaż to skutek obaw o stan globalnej gospodarki i zdolność europejskich banków do poradzenia sobie z możliwym kolejnym zamrożeniem na rynkach kredytowych. Rynki będą musiały dużo zrobić, aby odzyskać zaufanie inwestorów - mówi Ben Potter, strateg rynkowy IG markets w Melbourne.
Źródło:
pł