Bardzo trafnie stan obecnego rynku pracy skomentowała Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan. Powiedziała, że jeśli mamy 120 tys. wolnych miejsc pracy, to oznacza, że jakaś część przedsiębiorstw potrzebowała tylu pracowników, ale ich nie znalazła. – Zwykle w pierwszym kwartale tworzy się najwięcej nowych miejsc pracy, bo to okres, kiedy zatrudnienie odbudowują branże sezonowe, np. budownictwo. Tym razem mamy naprawdę istotny skok liczby wolnych miejsc – powiedziała Starczewska-Krzysztoszek.
Jak podaje GUS, najwięcej wakatów było w firmach działających w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i naprawie samochodów. Najczęściej są poszukiwani robotnicy przemysłowi, rzemieślnicy, specjaliści, operatorzy oraz monterzy maszyn i urządzeń. Ekonomiści zwracają uwagę na to, że mimo braków kadrowych przedsiębiorstwa nie kwapią się do podnoszenia wynagrodzeń, aby przebić ofertę innych i zyskać lepszych pracowników. Wkrótce zapełnienie każdego dodatkowego miejsca pracy będzie jeszcze trudniejsze. Każdy kolejny miesiąc przynosi bowiem nowe historyczne minima, jeśli chodzi o bezrobocie. A to oznacza, że pracodawcy nie będą mieli w kim wybierać, ci bowiem, którzy pozostali bez pracy, mają coraz mniejsze kompetencje. Podaż pracowników się kurczy – alarmują ekonomiści. Dane GUS potwierdzają rosnące problemy na rynku pracy. Zdaniem ekonomistów przedsiębiorcy oczekują, że rynek pracy zasilą Ukraińcy. Coraz chętniej ich zatrudniają, bo oferują im relatywnie niskie wynagrodzenia. Jednakże – przestrzegają ekonomiści – Ukraińcy nie mogą być traktowani jako rozwiązanie problemu.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama