Mini zoo – bo o nich mowa - zawsze są gdzieś po drodze - przeważnie poza miastem, ukryte w ogrodach, na łąkach, w gospodarstwach. Tu nie trzeba rezerwować terminów (ale zawsze warto sprawdzić). Dzieci kochają zwierzęta. Możliwość nakarmienia kozy czy pogłaskania owcy to dla nich wielka atrakcja. A dotyk jest ważny - rozwija inteligencję emocjonalną, łagodzi stres, obcowanie ze zwierzętami uczy odpowiedzialności i wrażliwości.
Przytulenie owcy lepsze niż kino
Mamy dwie córeczki i małe mieszkanie. Nie zmieści się w nim pies, o którym marzą. Kiedy zaczyna się wiosna, zawsze jedziemy do mini zoo, które jest niedaleko Wrocławia. Byliśmy też w innych albo po prostu gospodarstwach, w których można przytulić się do krowy, nakarmić kury. To jest lepsze niż kino, oglądanie telewizji czy wyjście na basen. Bezcenne są emocje jakich doświadczają moje dzieci w kontaktach ze zwierzętami, nie ma lepszego lekarstwa na stres, smutki i pozimową apatię.
– opowiada Marta, współwłaścicielka jednej z kawiarni we Wrocławiu.
Tego typu opinie nie są odosobnione.
Ogrody zoologiczne w dużych miastach mają wiele zalet, ale jednego im brakuje - swobody. Taki jest charakter profesjonalnych zoo - kupujesz bilet, wędrujesz wyznaczoną trasą, dookoła głośno, bo ludzi tłum, zwłaszcza na wiosnę, kiedy wszyscy szukamy kontaktu z naturą. Zwierząt w zoo nie wolno karmić i dotykać, to egzotyczne gatunki, więc w pełni to rozumiem. Wolimy mini zoo, chociaż i tam obowiązują zasady, nie do każdego zwierzaka można podejść i to jest akurat dobre, ponieważ najważniejsze jest bezpieczeństwo, ale karmienie małych świnek jest niesamowitym przeżyciem.
– tłumaczy Paweł, tata 8-latka i 6-latki (pracuje w Warszawie, jest inżynierem).
No dobrze, ale czy zwierzęta naprawdę lubią kontakt z człowiekiem? Behawioryści mówią, że tak, chociaż nie wszystkie gatunki. Te udomowione - pies, kot - bardzo. Ludzi lubią też owce, kozy, konie, krowy, króliki. Jednak zwierzaki, nawet te przyzwyczajone do człowieka, mają czasem humory i humorki. Dokładnie tak, jak my. I warto o tym pamiętać, planując wypady do mini zoo.
Szkoła wśród zwierząt
Mini zoo pokochała praktycznie cała Europa. Mają je Niemcy, Francuzi, Litwini, Czesi i wiele innych narodowości. Każde ma jednak swoją specyfikę. Europa zachodnia stawia na profesjonalną edukację, nie tylko z zakresu ekologii.
Angielskie Hanwell Zoo (w londyńskiej dzielnicy Ealing, w historycznym hrabstwie Middlesex), prowadzi pionierski program zajęć dla dzieci i dorosłych. Na czym polega ich wyjątkowość? Ogród współpracuje ze szkołami, organizacjami, grupami społecznymi. Tutaj można być wolontariuszem, można też chodzić do szkoły - w takim otoczeniu biologia, chemia czy matematyka łatwiej wchodzą do głowy. Wypady do Hanwell Zoo coraz częściej organizują też pracownicy korporacji. Odpoczywają pomagając - sprzątają ogród, karmią zwierzęta. Taka pomoc jest bezcenna, na tej współpracy korzystają obie strony.
Świetne są holenderskie mini zoo, a jest ich całkiem sporo - zaczynając od zoo w De Uylenburg a na Eilandsteede w Utrechcie kończąc. To drugie jest położone w środku miasta, obejmuje część parku Transwijk. Znajduje się tu plac zabaw i ogródek edukacyjny. Atrakcją jest nie tylko kontakt ze zwierzętami, ale także samodzielne sadzenie roślin, można wysiać dowolne rośliny. I kupić lokalny miód pochodzący z tutejszych uli.
Polacy nie gęsi i swoje mini zoo mają
Polskie mini zoo wcale nie ustępują jakością od tych ulokowanych na terenie całej Europy. Już dziś można podróżować szlakiem takich atrakcji przemierzając właściwie cały kraj. Odwiedzić te małe, zajrzeć do większych - i chociaż mieszkające w nich zwierzaki to przeważnie te same gatunki (z przewagą kur, owiec, kóz, koni, krów, świnek czy osłów), to jednak atrakcje będą inne. Tutaj przewodnikiem będzie gospodarz, tam gospodyni poczęstuje świeżym mlekiem; tu można towarzyszyć pasącym się owcom, tam karmić kury. W pierwszym pracownik pięknie opowie o zwierzętach i przeczyta bajkę; w drugim zaprosi dzieci na spacer z kucykiem.
Empatyczne dziecko, empatyczny dorosły
Martyna Tarnawska z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie w swojej pracy pt. „Zwierzęta i ich znaczenie dla rozwoju dziecka” zwraca uwagę, że „rozwój społeczny łączy się z rozwojem emocjonalnym, który ma ogromne znaczenie w życiu dziecka, a zwierzęta są jego ważnym ogniwem”.
Ciekawym i często pomijanym faktem jest to, że zwierzęta oddziałują na zmysł dotyku dziecka, który jest ważnym elementem w budowaniu więzi emocjonalnej. Ten rodzaj komunikacji nierzadko pomaga w wyrażeniu emocji. Dziecko uczy się ufności do otaczającego świata i jeszcze bardziej pragnie go poznawać. Dlatego na pewno nie dziwi nikogo, że zwierzęta są uczestnikami wielu terapii, podczas których pomagają przezwyciężyć np. lęki.
– wyjaśnia ekspertka.
Tarnawska pisze o relacjach ze zwierzętami domowymi, którymi dzieci opiekują się na co dzień. Ale opisywane przez nią mechanizmy działają także w kontaktach z innymi zwierzakami.
Dzieci, które mają kontakt ze zwierzętami lepiej się rozwijają, co procentuje w przyszłości. Z empatycznego dziecka wyrośnie empatyczny dorosły, przynajmniej jest na to duża szansa. Poznawanie zwierząt, które na co dzień żyją na innych kontynentach, jak chociażby przesłodkie alpaki, pobudza wyobraźnię, zachęca do poznawania innych kultur, rozbudza chęć podróżowania.
– dodaje Renata Wrona, trenerka i coach.