Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

„Vaffa…” Berluski. Tomasz Łysiak dla Niezalezna.pl: o "wynalazku" Włochów, z którego korzysta Lempart

Są takie słowa, które się uznaje za nieparlamentarne. Takie, że na ulicy – to i owszem, ale już w sejmie czy senacie, nie wypada. Niektóre z nieparlamentarnych słówek są tak potoczne, że łatwo je wyczytać z ruchu warg. Ot, polski wulgaryzm, który generalnie oznacza kobietę lekkich obyczajów, po łacinie znaczy „krzywa”, a po włosku „zakręt”, lub „trybuna”. Słowo na literkę „k”, gdy rzuci nim piłkarz na boisku, a wychwycą to kamery, budzi uciechę kibiców. A jak wielka nasza tenisistka Iga Świątek przeklnie gdzieś na światowym korcie, to powstają memy i filmiki, na których każdy Polak, bez wyjątku, jest w stanie odczytać, co za słówko padło z ust mistrzyni. I nawet się lud cieszy, bo czuje, że ona nasza, taka z krwi i kości, swojska i bliska.

pixabay.com/dianageanina

W Italii cieszy się równą popularnością wulgaryzm, aby go nie cytować całego, podam jedynie początek – „Vaffa…”. Ci, co znają język włoski, sami dokończą, a innym wyjaśnię, że wyrażenie to oznacza ni mniej, ni więcej, życzenie, by adresat udał się szybko, gdzieś daleko.

We włoskiej polityce najmocniej zaistniało owo słowo w czasie tzw. Dnia V (14 czerwca 2007 roku), gdy komik Beppe Grillo zorganizował „Vaffanculo Day”. Od litery „V” wzięła się nazwa założonej przez niego partii – Ruchu Pięciu Gwiazd. „V” to przecież także „pięć”. Z tego ruchu garściami czerpie polska opozycja, wprowadzając u nas ostre bluzgi na ulice. Jeśli tak nas mierzi częste wykrzykiwanie „wyp….ć” przez panią Lempart i innych, to pamiętajmy, że wynalazcami takiego sposobu „komunikacji” społecznej w kontekście politycznym byli właśnie Włosi z Ruchu, który w swojej nazwie ma zawarty wulgaryzm.

W ostatni czwartek, gdy wybrano Ignazio La Russa z partii Fratelli d’Italia na przewodniczącego włoskiego senatu – i to bez głosów Forza Italia – Silvio Berlusconi skomentował to siarczystym „Vaffa…”.

Nagranie obiegło wszystkie włoskie media. Gdy następnego dnia przewodniczącym Izby Deputowanych został Lorenzo Fontana, już takich emocji nie było. Ale ciśnienie, które powstało między „Il Cavaliere” („Rycerzem” – tak nazywa się w Italii Berlusconiego) a Giorgią Meloni stało się wyraźne. Berlusconi żąda, by jedno z ministerstw zostało przyznane jego ulubienicy Lici Ronzulli. Meloni mówi zdecydowane „nie” i podkreśla, że nie da się szantażować. Tak czy siak – „Vaffa…” okazało się być jednak słówkiem „parlamentarnym”. Bo w parlamencie zostało użyte.

I jeszcze miało spory wpływ na klimat rozmów w koalicji prawicowej oraz szereg medialnych komentarzy… Czy jest objawem poważnego kryzysu, czy tylko emocjonalnych wybuchów Silvio? To zapewne pokażą najbliższe tygodnie.

 



Źródło: niezalezna.pl

#świat

Tomasz Łysiak