„Wileński szczyt NATO różnił się od poprzednich tym, że decyzje zapadały niemal w marszu. O ile w poprzednich latach przywódcy uzgadniali kluczowe kwestie na długo przed najważniejszym spotkaniem, o tyle tym razem nic nie było pewne niemal do ostatniej chwili. Dlatego zgoda Turcji na przystąpienie Szwecji do NATO była dla wielu obserwatorów zaskoczeniem. Jeśli chodzi o Ukrainę, żaden cud się nie wydarzył. Dyplomacji ukraińskiej tym razem nie udało się zmienić biegu negocjacji z partnerami Sojuszu i biegu historii” – relacjonuje ze stolicy Wilna ukraiński korespondent portalu Niezalezna.pl Wołodymyr Buha.
WERSJA UKRAIŃSKA / Українська версія
W Wilnie zakończył się dwudniowy szczyt NATO. Europejscy i światowi przywódcy zastanawiali się, jak wzmocnić bezpieczeństwo w Europie w związku z pełnoskalową rosyjską agresją na Ukrainę i jak pomóc samej Ukrainie.
W stolicy Litwy, Wilnie, na każdym kroku powiewała żółto-niebieska flagą Ukrainy. W ten sposób Litwini wyrazili swoje poparcie dla kraju nad Dnieprem. Chcą widzieć Ukrainę w europejskiej rodzinie i jako sojusznika w NATO.
Jednak tym razem żółty i niebieski działały na korzyść innego kraju - Szwecji. I dosłownie w przededniu szczytu temu krajowi udało się przekonać Turcję, by nie wstrzymywała wstąpienie Szwecji do NATO.
Podczas dwudniowego szczytu NATO w Wilnie, w dniach 11-12 lipca, był obecny ukraiński korespondent portalu Niezalezna.pl.
Wileński szczyt NATO różnił się od poprzednich tym, że decyzje zapadały niemal w marszu. O ile w poprzednich latach przywódcy uzgadniali kluczowe kwestie na długo przed najważniejszym spotkaniem, o tyle tym razem nic nie było pewne niemal do ostatniej chwili. Dlatego zgoda Turcji na przystąpienie Szwecji do NATO była dla wielu obserwatorów zaskoczeniem. Jeśli chodzi o Ukrainę, żaden cud się nie wydarzył. Dyplomacji ukraińskiej tym razem nie udało się zmienić biegu negocjacji z partnerami Sojuszu i biegu historii.
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba, który pojawił się publicznie drugiego dnia szczytu, wyglądał na szczerze rozczarowanego, niezadowolonego i zmęczonego. I nie jest to zaskakujące, bowiem Ukraina nie otrzymała tego, na co liczyła najbardziej – zaproszenia do członkostwa w NATO, z konkretnymi, prawdopodobnymi datami dołączenia do Sojuszu i bez warunków wstępnych.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział, że Ukraina otrzyma zaproszenie do Sojuszu tylko wtedy, gdy wszyscy członkowie organizacji wyrażą na to zgodę. Obecnie jej nie ma. Zaś kluczową rolę w tym, że Ukraina nie otrzymała zaproszenia, odegrały USA i Niemcy oraz cień Putina.
Bez względu na to, że europejscy politycy publicznie przekonują, że Rosja nie ma wpływu na porządek obrad i decyzje szczytu, wszyscy rozumieją: czynnik Rosji, jako kraju agresora, którego działania są już trudne do przewidzenia, miał istotny wpływ na ostateczną decyzję ws. zaproszenia/niezaproszenia Ukrainy do Sojuszu.
Odpowiadając na pytania dziennikarzy, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podkreślił, że nie miał złudzeń, że Ukraina zostanie członkiem Sojuszu w czasie wojny. Dlatego ukraiński przywódca nazwał wyniki szczytu dobrymi dla jego kraju.
- Ale mogłyby być idealne. Gdyby Ukraina otrzymała zaproszenie do NATO – podkreślił Zełenski. I porównał ewentualny fakt zaproszenia w szeregi Sojuszu do zaproszenia Ukrainy do UE.
Zamiast tego państwa członkowskie zgodziły się na trzyelementowy pakiet pomocowy, który powinien przybliżyć Ukrainę do członkostwa. Wymóg wdrożenia planu działań na rzecz członkostwa (MAP) zostaje anulowany, zamiast tego zostanie wprowadzony wieloletni program pełnego przejścia Ukrainy do standardów NATO. Powstaje także Rada Ukraina-NATO. Przewodniczyć jej będzie Jens Stoltenberg, który publicznie obiecał, że podczas jego przewodnictwa żaden z krajów członkowskich Rady nie będzie w stanie zablokować decyzji, których potrzebuje Ukraina. Przywódcy państw członkowskich zatwierdzili także pakiet wsparcia dla Ukrainy, który przewiduje wieloletni program pomocy wojskowej w wysokości 500 mln dol. USA rocznie.
W kuluarach szczytu dużo mówiło się o tym, że to USA i Niemcy najaktywniej sprzeciwiały się zaproszeniu Ukrainy do NATO. Nieoficjalnie politycy mówią – że to ze względu na wielki strach przed jeszcze większym zirytowaniem Putina.
W podsumowującym 20-stronicowym komunikacie ze szczytu, Rosja została wymieniona 60 razy w takim czy innym kontekście. Podczas gdy Ukraina - dwa razy mniej. To kolejne, choć nie bezpośrednie, potwierdzenie przypuszczenia, że cień Putina w sposób niewidoczny wpłynęła na podjęcie najważniejszej decyzji dotyczącej Ukrainy.
Ukraińscy eksperci, których poprosiliśmy o komentarz do decyzji szczytu, twierdzą, że zademonstrowano oczywistą rzecz - świat nie jest ukraińskocentryczny. Bez względu na to, jak bardzo ukraińscy politycy i zwykli Ukraińcy by tego chcieli, wciąż istnieje wiele tematów i interesów w Europie i ogólnie na świecie, które światowi przywódcy powinni wziąć pod uwagę. A niektórzy nazywają nazbyt powściągliwe stanowisko NATO za „haniebne”.
Jewhen Magda, dyrektor Instytutu Polityki Światowej, na podstawie wyników szczytu mówi o kilku ważnych wnioskach.
- Po pierwsze: świat nie jest ukraińskocentryczny. Powinniśmy nauczyć się grać zgodnie z zasadami i stawiać nie tylko na głośne apele do naszych partnerów. Ale także na praktyczne działania wewnątrz kraju. Po drugie, NATO w pewnym stopniu przechodzi na hybrydowe narzędzia i pomoc Ukrainie w tym kontekście jest bardzo ważna. I po trzecie - Sojusz, moim zdaniem, przeprowadził operację specjalną: podczas gdy skupiono się na Ukrainie, udało się dojść do porozumienia w sprawie członkostwa Szwecji w Sojuszu. I to nie tylko potwierdza brak ukraińskocentryczności, ale także obecność szerokich interesów euroatlantyckich, z którymi trzeba pracować i je brać pod uwagę”
– mówi portalowi Niezalezna.pl ekspert. Jak dodaje, Ukraina nie powinna zatrzymywać się w drodze do integracji europejskiej i członkostwa w NATO. Wszak wprost zapisał to w ukraińskiej konstytucji.
Z kolei Dawid Sakwerelidze, ukraińsko-gruziński polityk i współpracownik byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, uważa, że NATO podjęło haniebną decyzję, nie zapraszając Ukrainy do Sojuszu.
- Mam wrażenie, że Zachód razem z NATO bardziej oczekuje od Ukrainy gwarancji własnego bezpieczeństwa niż odwrotnie! „A my się boimy?! Nie możesz zagwarantować, że będziemy bezpieczni, jeśli będziemy razem? A co z atomem?!!” Tchórzostwo rządzi
– uważa Sakwerelidze.
W rozmowie z Niezalezna.pl, na kilkanaście dni przed wileńskim szczytem, minister spraw zagranicznych Norwegii (kraju założycielskiego NATO) Anniken Guitfeld powiedziała, że jej kraj obawia się sprowokowania Rosji, która znacząco zintensyfikowała swoją obecność wojskową na północy i w Arktyce.
- Ich zdolności morskie pozostają nienaruszone, a ich arsenały nuklearne znajdują się bardzo blisko granicy z Norwegią. Dlatego musimy unikać nieporozumień. Istnieje więc bezpośrednie połączenie między norweskim dowództwem wojskowym a dowództwem Floty Północnej po stronie rosyjskiej. Prowadzimy również ćwiczenia wojskowe z naszymi sojusznikami. I dobrze, że Finlandia, a wkrótce również i Szwecja, będą częścią NATO
- powiedziała Niezalezna.pl szefowa norweskiego MSZ.
Przygotowania do spotkania przywódców Sojuszu w Wilnie rozpoczęły się z dużym wyprzedzeniem.
Zaś sam czas został wybrany bardzo udanie. Dzień wcześniej Litwa obchodziła Koronację Króla Mendoga - Dzień Państwowości Litwy. Władze zaleciły też mieszkańcom Wilna, aby w miarę możliwości pracowali w tych dniach z domu. Lub nawet opuścić stolicę kraju na kilka dni. Przede wszystkim dlatego, aby miejscowi nie czuli się zbyt uciążliwie: w dniu szczytu centrum Wilna było szczelnie zamknięte dla ruchu kołowego. Przepuszczane były tylko samochody oficjalnych delegacji, autobusy z dziennikarzami oraz pojazdy specjalne. Właściwie samo spotkanie na najwyższym szczeblu odbyło się na terenie centrum wystawienniczego (LITEXPO). Zlokalizowane one jest w miejscu oddalonym od zabudowy mieszkalnej, otoczone ze wszystkich stron leśnym pasem parkowym.
Już podjazdach do miejsca, w którym tworzyła się historia - patrole policji blokowały wyjazd z bocznych dróg na główne arterie komunikacyjne. Im bliżej, tym więcej było pojazdów wojskowych i opancerzonych. Dziennikarze, których na miejsce szczytu przywieziono specjalnymi autobusami, przeszli dokładną kontrolę. Nie było możliwości wydostania się poza chroniony teren LITEXPO. Niebo nad Wilnem było przez dwa dni nieprzerwanie monitorowane przez wojskowe śmigłowce i systemy obrony przeciwlotniczej. Tak bezprecedensowe środki bezpieczeństwa w stolicy Litwy miały miejsce także dzięki wizycie przywódców państw członkowskich NATO, a przede wszystkim przybyciu prezydenta USA Joe Bidena. On również uczestniczył w pracach szczytu. Jednak przez dwa dni w LITEXPO nie odbywały się żadne publiczne spotkania otwarte dla prasy. Nawet na kolację-przyjęcie, organizowane w imieniu prezydenta Litwy, zamiast Bidena przybył sekretarz stanu USA Anthony Blinken. Na marginesie mówi się, że amerykański przywódca starannie przygotowywał się do kolejnych spotkań i rozmów w środę wieczorem. I być może celowo unikał spotkań z dziennikarzami i odpowiedzi na bezpośrednie pytania.
Rozmawiał - Wołodymyr Buha
Współpraca i tłumaczenie - Olga Alehno